Zapanowała moda na obalanie pomników i na obalanie aktualnego porządku świata. Pytanie, komu na tym zależy? Czy będzie to czynnik zewnętrzny, czy wewnętrzny? Czy ktoś steruje tym z zewnątrz? Bardzo możliwe. Potrzebne do obalenia państwa struktury są trudne do zbudowania, ale moda na obalanie istniejącego porządku jest łatwa do sterowania, bo oparta jest na grze emocjami
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Trwają protesty w Stanach Zjednoczonych. Demonstranci domagają się obalania pomników. Takie sceny już znamy z historii. Na ile jest prawdopodobne, że te protesty są narzędziem do anarchizacji państwa w celu obalenia władzy?
Dr Rafał Brzeski: Czyim narzędziem? Bo trzeba się na tym zastanowić. Aż do obalenia państwa?
Chodziło mi o obalenie władzy.
Demokraci by się nie odważyli, żeby wykorzystać obalanie pomników jako narzędzie do przejęcia władzy, bo to by wcześniej czy później wyciekło. Natomiast do anarchizacji państwa, to tak, jak najbardziej. Na to co się dzieje należy patrzeć od strony modelowej. Obecny protest to ruch bez przywódców, bez organizacji. Istnieje taki model organizacja bez organizacji. Antifa i BLM to organizacje bez organizacji. Liczne niezależne grupki z niezależnymi od siebie liderami połączone w jeden ruch wspólną myślą. Do obalania państwa to jednak za mało. Do obalania państwa trzeba mieć strukturę, która by przejęła rządy, natomiast do anarchizowania państwa i do przygotowania gruntu pod rewoltę, to takie narzędzie wystarczy. Żeby siać zamęt nie trzeba mieć struktury. Wystarczy mieć organizację bez organizacji. Wystarczy mieć ruch, który będzie tworzył klimat rewolty i będzie podminowywał państwo. Tyle tylko, że teraz trzeba zidentyfikować kto chce użyć takiego narzędzia i posiada struktury, które w kolejnej fazie przejmą władzę w państwie. Kto w Stanach Zjednoczonych może mieć ochotę na przejęcie władzy? Na przejęcie władzy mogą mieć ochotę Demokraci, którzy by bardzo chętnie pozbyli się prezydenta Trumpa. To trochę tak jak w Polsce. Trudno powiedzieć, czy sytuacja w USA jest kopią sytuacji w Polsce, czy odwrotnie. W obu przypadkach jest niesłychanie dużo zbieżnych punktów: podobne zachowanie się opozycji, podobne podburzanie do rewolty. Nawet hasła były podobne, lub bardzo zbliżone. Model jest ten sam.
Powiedział Pan, że protesty w USA prowadzi organizacja bez organizacji, ale jednak odnoszę wrażenie, że ona jest sterowalna i jest sterowana. Patrząc, jak to jest rozgrywane, to co Pana zdaniem można powiedzieć o rozgrywających?
Atmosfera jest sterowana, zwłaszcza rzucaniem haseł. Zrobiono modę na obalanie pomników. Ma Pani to w USA, ale również w Wielkiej Brytanii i w Belgii. Zapanowała moda na obalanie pomników i na obalanie aktualnego porządku świata. Pytanie, komu na tym zależy? Czy będzie to czynnik zewnętrzny, czy wewnętrzny? Czy ktoś steruje tym z zewnątrz? Bardzo możliwe. Potrzebne do obalenia państwa struktury są trudne do zbudowania, ale moda na obalanie istniejącego porządku jest łatwa do sterowania, bo oparta jest na grze emocjami. W USA, najgroźniejsze z punktu widzenia państwa są tak zwane „autonomiczne strefy” w dużych miastach, gdyż są one wyjęte spod administracji państwowej. Co więcej, w niektórych przypadkach cieszą się poparciem, a przynajmniej afirmacją, lokalnych władz. Jeden z burmistrzów oddał nawet ratusz do dyspozycji autonomistów. W innym mieście pozbawiono policję funduszy, zakazano wjazdu do „autonomicznej strefy”, itp. W konsekwencji, w tych autonomicznych strefach zamiast porządku wkradło się totalne bezhołowie ze strzelaninami włącznie. Jak długo będą takie strefy funkcjonować? Warszawska strefa autonomiczna prezydenta T. potknęła się na awarii systemu ścieków i musiała interweniować administracja państwa ponieważ autonomiści nie dali rady. W USA „strefy autonomiczne” funkcjonują głównie dzięki kontrybucjom nakładanym na właścicieli sklepików. Bolszewicy nazywali taki proceder „ekspropriacją proletariacką” - zabieranie jednym, rozdawanie drugim. Na jak długo dóbr w magazynach sklepików starczy? Najprawdopodobniej nie na długo. Później ruch autonomistów zapewne uwiędnie.
Chyba, że pozyska dofinansowanie na przykład od NGO-sów.
NGO jest z definicji przeciwnikiem państwa. Zwłaszcza państwa narodowego. NGO to organizacja pozarządowa, więc nie podległa rządowi. W związku z czym jest poza strukturą państwa. Istnieje manifest NGOs, napisany kilkanaście lat temu i jest w nim wyraźnie wyłożone, że są to organizacje do likwidacji narodowych struktur państwowych. Więc jeżeli pani upatruje jakichś złośliwych sił, które sterują obecnym ruchem obalania porządku w USA, to ma pani rację. NGOs pasują jak ulał. Pytanie, kto chce to zrobić? Podmiotów, które mogą w tym uczestniczyć jest sporo. Najważniejsi to ideolodzy rządu światowego oraz Chiny i Rosja, którym bałagan w Stanach Zjednoczonych jest niesłychanie na rękę. Chiny i Rosja mogą i najprawdopodobniej podsterowują ten bałagan przy pomocy narzędzi wojny informacyjnej od agentury wpływu po rozpowszechnianie fałszywych informacji lub narracji i sterowania tymi narracjami aż do produkcji tzw. deep fake’ów. Deep fake to korzystanie z dzisiejszych możliwości technologicznych w celu tworzenia filmików lub zdjęć, materiału wizualnego absolutnie fałszywego. Na przykład zupełnie fałszywy filmik: nie to miejsce, nie ci ludzie, nie to powiedzieli co słychać, nie tak się zachowywali, itp. Można nakładać jednej warstwę wizualną i foniczną na drugą i zrobić „dokument” z wydarzenia, którego nie było.
Rosjanie zrobili swego czasu w Stanach Zjednoczonych dwie takie operacje, o których wiem. W jednej z nich SMS-ami rozpowszechniono wiadomość, że z lokalnej fabryki chemicznej ulotniła się trująca chmura. Jeśli ktoś chciał sprawdzić na sieciowych portalach lokalnych mediów to znajdował potwierdzenie, a nawet zdjęcia, z daleka, trochę niewyraźne, ale widać było, że jest chmura. Tymczasem wszystko zostało spreparowane, włącznie ze stronami lokalnych portali i lokalnych rozgłośni radiowych, lokalnych mediów drukowanych itd. Ostatnią, która się dowiedziała, że u nich jest katastrofa była dyrekcja zakładu chemicznego. Oczywiście katastrofy nie było. To były ćwiczenia w sianiu paniki. Podczas ostatnich manifestacji w USA deep fake’a wykorzystano trzy-, albo czterokrotnie. Używano materiału filmowego, który był sprzed lat: nie te demonstracje, nie ta krew na tych ludziach, nie ten pożar, nie to miasto. Wykorzystywano materiał archiwalny podbudowywany fałszywymi wiadomościami pozorowanymi na aktualne. Sam naciąłem się na takie fałszywki i napisałem o przygotowanych wcześniej zapasach benzyny do koktajlów Mołotowa i obrobionych kamieni do obrzucania policji podczas początkowych demonstracji. W jednym i w drugim przypadku były to „fejki” zdementowane przez lokalne władze. „Kamienie” owszem były wprawdzie na paletach, ale przygotowane do remontu chodników a nie dla demonstrantów. Natomiast Antifa rzeczywiście przeprowadziła werbunek ludzi, którzy mogliby być medykami dla demonstrantów. Prawdziwa była też wiadomość o mobilnych zwiadowcach Antify, którzy wypatrywali dróg bezpiecznej ewakuacji demonstrantów oraz dróg dojścia do zaparkowanych samochodów policyjnych i zaatakowania ich.
„Fejki” takie jak te kamienie i koktajle Mołotowa znakomicie nakręcają emocje a demonstracje zasadzają się na emocjach. Na kształtowaniu emocji opierają się również media elektroniczne. Przykładowo jeżeli ocenić to, co w ludziach zostaje po relacji radiowej lub telewizyjnej, to w sferze faktów – niewiele, ale emocje w ludziach tkwią długo. Jeżeli więc ktoś steruje emocjami to może z łatwością sterować demonstracjami. Wymieniłem trzech „wielkich sterników”: Rosję, Chiny i wyznawców rządu światowego. Bo komu jeszcze może zależeć na tym, żeby obalić rząd Stanów Zjednoczonych?
Chociażby neomarksistowskim strukturom ulokowanym w Stanach Zjednoczonych i ewoluującym w zasadzie od czasów II wojny światowej.
Czyli w tej chwili mielibyśmy trzecie lub czwarte pokolenie komunistów, którzy służyli w administracji Roosevelta? Bardzo wątpliwe. Mówienie o neomarksistach… ja bym powiedział inaczej – to nie neomarksiści, to neobolszewicy, gdyż charakter ich działania jest bolszewicki, a nie neomarksistowski. Nawet nie komunistyczny, tylko właśnie bolszewicki, rewolucyjnie bolszewicki. Komuniści byli bardziej zhierarchizowani i wiedzieli, czego chcą, byli pragmatyczni i nie grali na emocjach. Natomiast bolszewicy - tak, zwłaszcza na etapie do banicji Trockiego. Myśl trockistowska była zresztą w Stanach Zjednoczonych bardzo mocna i była obecna w roku 1968 na fali sprzeciwu wobec wojny wietnamskiej i ruchu hippisowskiego. Później przeniosła się na wyższe uczelnie, gdzie znakomicie funkcjonowała i funkcjonuje do dzisiaj. Teraz jednak rewolucja zaczęła pożerać własne dzieci, wśród których myśl się już nie rozwija. Kiedy Władimir Bukowski został zapytany, gdzie lubi najbardziej wykładać, odpowiedział, że w Stanach Zjednoczonych. Zapytany: „Dlaczego?”, odpowiedział: „Bo patrzę na ten ocean jasnych oczu niezmąconych żadną myślą”. Ja przeżyłem schyłek uczelni brytyjskich i początek niszczenia akademickiego świata na wzór Stanów Zjednoczonych. To pokolenie o oczach „niezmąconych żadną myślą” było niesłychanie wygadane. Argumentowało wielopiętrowymi kombinacjami słownymi, tylko myśli w tym żadnej nie było. Mojego promotora wyszczuto z uniwersytetu i przez to nie mogłem na tej uczelni dokończyć pracy doktorskiej. Wyszczuli go, bo był konserwatystą. To co się dzieje na uczelniach to tragedia.
Prezydent Trump jest w tym momencie w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ w listopadzie będą w USA wybory. Jak Pana zdaniem powinien zareagować na te wszystkie rozruchy?
Ależ on świetnie reaguje. W miastach tworzą się kolonie lemingów: młodzi, niedokształceni, z wielkich miast. Natomiast za rogatkami wielkich miast jest zupełnie inna Ameryka.Tam poparcie ma prezydent Trump.
Środowiska lewicowe jednoczą się i tworzą coraz bardziej zwarty front. Ewidentnie dogadują się między sobą. Jak groźne jest to dla ustroju Stanów Zjednoczonych?
Nie ma żadnej groźby. W mojej opinii na razie niczym to nie grozi. Zacytuję pani Edwarda Woyniłłowicza, ziemianina kresowego, który w swoich wspomnieniach o roku 1926 napisał, że „z lewicą można robić rewolucję, ale rządzić niepodobna”. Nie można z lewicą rządzić państwem. Tego się nie da zrobić. W Stanach Zjednoczonych jest kilka struktur, które mają realną władzę. W systemie amerykańskim prezydent nie ma realnej władzy. Realna władza leży po stronie zarządów wielkich korporacji, zarządów wielkich finansów i Pentagonu. Bardzo wątpię, żeby armia się zlewicowała – bo to nie ten duch, nie to wychowanie, nie ten system wartości, itp.
I nie te cele…
Tak. I nie te cele. Nawet jeżeli prezydent Trump przegra wybory, to następny prezydent będzie musiał kontynuować politykę, którą te trzy ośrodki wytyczyły Stanom Zjednoczonym. Następca w Białym Domu z pewnością nie stanie przeciwko. Chyba że będzie chciał być szybciutko sprowadzony na margines spokojnej gry na polu golfowym, gdzie nie będzie przeszkadzał w prowadzeniu kraju. Czy pani wie, o czym rozmawiał w piątek Macron z Putinem? Mieli telekonferencję. Macron zapewniał Putina, że obecny kryzys europejski „świadczy o wadze tworzenia europejskiej przestrzeni w szerokim znaczeniu, od Lizbony po Władywostok, realnej przestrzeni współpracy i pokoju”. W polskich mediach tego niestety nie przeczytałem.
To jest stary projekt…
Pomysł jest stary, ale wezwanie do tworzenia nowe. Pomysł przedstawił prezydent Władimir Putin na dobę przed pierwszym spotkaniem z kanclerz Angelą Merkel. 1 lipca Niemcy przejmują prezydencję w UE. W wywiadzie udzielonym kilku gazetom liberalno lewicowym Europy, w tym polskiej „Polityce”, Merkel mówiła, że Niemcy muszą zapobiec rozpadowi UE, bo nie jest to w interesie Europy. Jednym ze sposobów ma być większa centralizacja, czyli „więcej unii w unii”. Macron w rozmowie z Putinem stawia na budowanie wielkiej przestrzeni. Przeciwnikiem tej przestrzeni są Stany Zjednoczone gdyż redukuje ona USA do mocarstwa regionalnego drugiej kategorii ograniczonego kontynentalnie do obu Ameryk. Ale USA znalazły sojusznika w Polsce, która stanowi najważniejszy element barykady blokującej tworzenie wspólnej przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę. Na tym zasadza się obecna gra geostrategiczna. A z boku stoją Chiny i zacierają ręce, dlatego że mogą tylko na tym wygrać.
Wyznawcom koncepcji wielkiej Eurazji zależy, żeby Trump miał pełne ręce roboty na swoim terenie i Rosja na pewno podkręca atmosferę w Ameryce. Ruch typu BLM + Antifa nadaje się wspaniale do zaprzątania głowy rządzącym.
Moim zdaniem ruch ten jednak szybko wygaśnie, zwłaszcza jeżeli FBI się postara. Niestety FBI zostało mocno spenetrowane przez lewicę i tu kłania się problem pokolenia neobolszewików, o którym pani wspominała, czyli o kolejnym pokoleniu post-rooseveltowskiej administracji. Wątpię, aby FBI mocno się starało szukać, przez kogo są finansowane te NGOs, o których pani też wspomniała. Skądś dostają pieniądze. Kto je daje? Czy są to rosyjscy miliarderzy? Całkiem możliwe. Czy też ktoś inny, ktoś kto robi pieniądze na gigantycznych przekrętach? Też możliwe. Podobnie dzieje się u nas, chociaż jesteśmy mali. Leżymy na drodze koncepcji Lizbona-Władywostok i zagradzamy tę drogę. Nie lubią nas ci, co stracili miliardy, dlatego że uszczelniliśmy system podatkowy. Nie lubią nas w Moskwie i w Berlinie. Nie tylko ze względu na tę wielką koncepcję euroazjatycką, ale też z powodów lokalnych, przygranicznych. Mamy mnóstwo wrogów. Dlatego jestem bardzo ciekaw, o czym naprawdę rozmawiali Trump z Dudą. To nie kwestia pomocy w kampanii przedwyborczej zadecydowała o zaproszeniu Andrzeja Dudy do Waszyngtonu w tym konkretnym momencie. Moim zdaniem panowie rozważali, co dalej jeżeli Andrzej Duda przegra w wyborach. Obaj musieli brać taką ewentualność pod uwagę i ustalić dalsze posunięcia. Sytuacja na świecie nie jest fajna. Jesteśmy w trakcie czegoś, co może skończyć się wielkim przewracaniem klocków i modelowaniem wszystkiego od nowa.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/507016-dr-rafal-brzeski-zapanowala-moda-na-obalanie-pomnikow