Liczne podparte statystykami analizy pokazują, że w ostatnich dekadach na świecie nastąpiła niebywała koncentracja bogactwa w rękach bardzo nielicznej grupy osób. Tak wspaniale rozwijająca się cywilizacja współczesna, pokonująca niemal prawa fizyki, nie tylko nie radzi sobie z odwiecznym problemem nierówności ekonomicznych, ale go jeszcze potęguje. W tym samym mniej więcej czasie w krajach dostatniego Zachodu rozwinęły się różne formy tzw. polityki tożsamościowej z nurtem LGBT+ na czele.
Nie trzeba być lewicowcem, by wiedzieć o konflikcie między kapitałem a pracą, między pracodawcami a pracobiorcami, między właścicielami środków produkcji, a tymi, którzy muszą sprzedawać swoją siłę roboczą. Taki konflikt, choć przybiera formy dysfunkcjonalne, trwa. Choć mówi się o kryzysie demokracji i globalizacji, to rdzeń kapitalizmu jest nienaruszony. I nie słychać, by jakaś poprawność polityczna chciała uczynić z rosnących nierówności tematu „obowiązkowego”, wobec którego trzeba zająć stanowisko.
Związku nie ma?
Na razie nie udało nam się odnaleźć analiz rozważających, czy między skrajną kumulacją bogactwa z jednej strony, a rozwojem walki, z licznymi sukcesami, o prawa osób nieheteronormatywnych nie występują jakieś istotne zależności. Wysuwamy zatem hipotezę.
Otóż przypuszczamy, że nie tylko tolerowanie, ale wprost promowanie na różne sposoby wątków polityki genderowej bardzo jest na rękę wielkiemu kapitałowi. Że dobrze służy mu zanik lewicy socjalnej i rozkwit lewicy obyczajowej. Ta pierwsza skupiona była na przeciwdziałaniu nierównościom ekonomicznym, ta druga angażuje się w przebudowę kultury w stronę hiperindywidualizmu – w tym kosztem takiej formy wspólnotowości, jaką jest rodzina.
Dlaczego badacze mają narażać się najpotężniejszym grupom interesów – np. związanych z bankami inwestycyjnymi lub gigantami technologicznymi – i penetrować rdzeń dzisiejszego kapitalizmu? Przecież z tego rdzenia dostają pieniądze, poprzez sieci fundacji, grantów itd. – w tym na propagowanie ideologii genderowej w aurze obiektywnych badań naukowych.
W wielu krajach udało się na pierwszy plan dyskursu publicznego wprowadzić wizję nierówności, za powstanie których winę ponosi opresyjna rodzina, skostniałe kościoły, staroświeckie wychowanie, stereotypy płciowe, wstrętny patriarchat – słowem zacofana tradycja. Spór o prawa ludzi LGBT+ okazał się być tak atrakcyjny dla milionów, że problem walki z nierównościami ekonomicznymi został przesunięty na dalszy plan. A podobnie jak w przypadku sporu o niekontrolowane migracje zapomina się, że spora część z nich ma swoje źródła w nieludzkiej, eksploatatorskiej polityce wielkich korporacji sprawnie przy tym korumpujących elity krajów słabo rozwiniętych.
Równy dostęp do „bogactwa”
Według progresistów, by dotrzeć do upragnionego dobrostanu (niebawem ma być to błogostan) nie potrzeba ograniczać rozwoju absurdalnie wielkich mega-fortun. One mogą sobie dalej rosnąć, wystarczy, że ludowi zaoferuje się Tindera i emancypacyjne igrzyska.
Niech każdy, na równych prawach „za darmo” czerpie z nieprzebranej różnorodności wszystkiego… Postulat równości kobiety i mężczyzny w sensie ról społecznych to już przeżytek. Prawdziwa równość płci ma polegać na ich rozmyciu, likwidacji, na możliwości zmiany już nie partnerów i orientacji, ale i ciągłego wybierania z wielu dziesiątek dostępnych trans-genderów. A jakże równa jest równość w dostępie do zgiełku informacyjnego; w prawie do hejtowania, do publicznej hiperodważnej ekspresji emocji, komentowania rzeczywistości, potrzeby kreacji! Tyle, że zamiast ukojenia czy satysfakcji, efektem jest podkręcanie chęci łamania kolejnych tabu.
Środowiska walczące o prawa ludzi LGBT+ nie muszą być świadome, komu służy przeniesienie uwagi z konfliktu między kapitałem a pracą na spór między siłami tradycji a „nowoczesności”. Oto sposób mówienia o sprawach społecznych nader bezpieczny dla nowoczesnych oligarchii. Postępująca kumulacja bogactwa i władzy nielicznych schodzi w cień.
Katarzyna i Andrzej Zybertowiczowie
Tekst opublikowany w tygodniku „Sieci” nr 26/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/506784-temat-zastepczy