W piątek miała miejsce video – konferencja prezydenta Emmanuela Macrona z Władimirem Putinem. Rosyjskie media dość szeroko opisują jej nastrój i ustalenia, jakie zostały podjęte, warto zatem nieco bliżej przyjrzeć się tej kwestii, tym bardziej, że warto pamiętać, iż miała ona miejsce po tym jak rozpoczęło się rosyjskie referendum konstytucyjne, które ma dać rosyjskiemu prezydentowi dwie kolejne kadencje. Rosyjscy komentatorzy zwracają też uwagę, że jedna z kluczowych propozycji zmian konstytucyjnych dotyczy uznania wyższości prawodawstwa rosyjskiego nad umowami międzynarodowymi co przede wszystkim dotykać może kwestii związanych z prawami człowieka i demokratycznymi procedurami. Jeśli idzie o te ostatnie to rosyjskie niezależne kanały informacyjne pełne są relacji filmowych pokazujących jak zorganizowano „referendum”. „Komisje wyborcze” często złożone z dwóch osób rozstawiają swój kramik w parku na ławce, czy wręcz na odwróconych skrzynkach po napojach. Kto chce głosuje, a jak nie ma chętnych to „komisja” wrzuca paczki głosów do urny.
Rozmowa Macron – Putin odbyła się też w kilka dni po tym jak rosyjski prezydent w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że wywodzące się z ZSRR państwa, które „dostały prezenty” w postaci terytoriów za czasów kiedy wchodziły w skład Związku Sowieckiego wraz z wyjściem winny je oddać. Nie było takiej procedury i to zdaniem Putina jest nie tylko czymś złym, ale również niesprawiedliwym. Słowa te komentowane były jako zwrócone przeciw Ukrainie. Ma to znaczenie bo prezydenci obydwu krajów rozmawiali również o pokoju na wschodzie Ukrainy, a Paryż ma być gospodarzem grudniowego spotkania „formatu mińskiego”. Wideokonferencja miała też miejsce w kilka dni po tym, jak Putin opublikował swój pseudohistoryczny artykuł w którym napisał m.in., że Państwa Bałtyckie weszły dobrowolnie w skład ZSRR, a z pewnością zgodziły się na to społeczne i polityczne elity tych krajów. Te historyczne reminiscencje są istotne, nie tylko dlatego, że dowiadujemy się z tych wzmianek sporo na temat stanu umysłów na Kremlu, ale czy tylko na Kremlu? W czasie rozmowy Macron – Putin, to ten ostatni, co zresztą wzbudziło ponoć uznanie prezydenta Francji, dziękował za to, że Francuscy żołnierze walczyli „ramię w ramię” z Armią Czerwoną przeciw nazistom. Chodzi oczywiście o liczący 72 francuskich ochotników pułk lotniczy Normandia. O dywizji SS Charlemaigne walczącej „ramię w ramię”, ale po stronie niemieckiej, obydwaj prezydenci zapomnieli.
Te wszystkie okoliczności, o których piszę, nie przeszkadzały Emmanuelowi Macronowi poprosić, bo była to inicjatywa francuska, o rozmowę z Putinem. Od razu trzeba stwierdzić, że jej entourage, relacjonowany przez specjalnego kremlowskiego korespondenta Kommiersanta, który obserwował jej początek, jest dość obrzydliwy. Nie chodzi tylko o to, że obydwaj panowie rozmawiają ze sobą na ty i pozostają w dość kordialnych relacjach. Putin zaprosił „drogiego Emmanuela” aby ten odwiedził Rosję, kiedy warunki sanitarne na to pozwolą. A Macron podziękował „drogiemu Władimirowi” za zaproszenie mówiąc przy okazji o „pełnej solidarności” narodu francuskiego z narodem rosyjskim, który bardzo ucierpiał w wyniku pandemii Covid-19. Gdyby nie ten wirus – powiedział Macron – to zobaczylibyśmy się fizycznie 9 maja w Moskwie. Tytułem komentarza, można napisać, że szkoda iż tak się nie stało. Francuski prezydent miałby wówczas sposobność spotkać się twarzą w twarz z prezydentami Abchazji i Osetii Płd. i pchnąć nieco sprawę połączenia obydwu „republik” z Gruzją, co zakładał sformułowany przez jego poprzednika Sarkozego plan kończący wojnę ośmiodniową. Ale nie bądźmy małostkowi, minęło już tyle (dokładnie 12) lat, że tylko ludzie złej woli pamiętają czym kończą się francuskie plany pokojowe.
Jak relacjonuje rosyjski dziennik słowa francuskiego prezydenta, zapewnił on Putina, że Paryż czci i szanuje 27 milionów ofiar II wojny światowej i pamięta o nich w nie mniejszym stopniu niźli o ofiarach, jakie poniosły narody Europy Wschodniej. Na zakończenie otwartej części rozmowy Macron mówił o konieczności „wspólnej pracy” w związku z pamięcią historyczną oraz wspomniał o obowiązkach wielkich państw, od polityki których zależy pokój światowy. Trudno nie uznać tego za nawiązanie do politycznej części „historycznego” artykułu Putina w którym wzywał on do koncertu mocarstw, odpowiedzialnych za ład i pokój światowy.
Jeśli idzie o ustalenia, jakie zapadły w trakcie rozmowy Putin – Macron, to warto zwrócić uwagę na to, że powołano trzy grupy robocze, których zadaniem jest „pogłębienie relacji” oraz uzgodniono, że polityczne relacje obydwu krajów wzmocnione zostaną nowym formatem – uruchomieniem spotkań na szczeblu 2 + 2, czyli ministrów spraw zagranicznych i obrony.
Oczywiście rozmawiano o „europejskiej architekturze bezpieczeństwa”, czyli o przestrzeni, która zdaniem francuskiego prezydenta winna obejmować obszar od Lizbony do Władywostoku i o kwestiach szczegółowych, z których Francji najbardziej zależało na omówieniu sytuacji w Libii i północnej Syrii, a Rosji, jak można przypuszczać, w Donbasie. Pojawiła się też kwestia w związku z fiaskiem amerykańskiego planu pokojowego dla Kosowa i wynikiem wyborów w Serbii, zaogniającej się sytuacji na Bałkanach.
Jednak jak donosi paryski korespondent dziennika The New York Times, powołujący się na francuskie źródła, najdłużej Prezydenci rozmawiali o sytuacji w Libii. Macron miał ponoć wzywać Putina do wspólnego wysiłku, aby zakończyć obcą interwencję w tym kraju. Wydaje się to o tyle zdumiewające, że nie od miesięcy, ale od lat, Rosja dostarcza walczącemu z rządem w Trypolisie generałowi Haftarowi broń i amunicję, po stronie rebelii walczą rosyjscy najemnicy a ostatnio na Malcie służby specjalne tego kraju przechwyciły wydrukowany przez rosyjską drukarnię papierów wartościowych transport fałszywych banknotów libijskich. Ta troska Paryża o pokój w Libii ma oczywisty związek z polityką Francji we wschodniej części Morza Śródziemnego, a zwłaszcza z jej rosnąca obecnością wojskową w regionie. Warto przypomnieć, że francuska marynarka wojenna wykorzystuje już bazę w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a pod koniec ubiegłego roku Paryż zawarł z Cyprem umowę o serwisowaniu francuskich okrętów wojennych w tamtejszej bazie Mari. Przy czym nie chodzi tu o żadną „politykę bezpieczeństwa” ale o interesy i to duże. Francuski koncern naftowy Total, będący trzecią pod względem wielkości przychodów firmą w Unii Europejskiej jest partnerem włoskiej ENI we wszystkich koncesjach, które ta posiada na wydobycie ropy u brzegów Cypru. Wiercenia blokuje Turcja, podobnie jak porozumienie Ankary z rządem w Trypolisie, blokuje możliwość wykorzystywania pól naftowych Libii. I tu też są obecni Włosi, Francuzi i Rosjanie. Podobnie w Egipcie, Libanie i Izraelu, o zainteresowaniu syryjskimi polami naftowymi nie wspominając. Nie trzeba też przypominać, że Total jest jednym z największych inwestorów w rosyjskim sektorze naftowym. Mówienie o „europejskiej polityce bezpieczeństwa” jest w po prostu ordynarnym parawanem skrywającym rzeczywistą grę interesów i targi zainteresowanych naftowymi koncesjami państw. Turcja jest w tym „koncercie mocarstw” intruzem, bo postanowiła zacząć własną rozgrywkę, „straciła okazję aby siedzieć cicho” i nie pytała o pozwolenie przedstawicieli mocarstw żyjących wspomnieniami swej przebrzmiałej potęgi. Na tym ufundowany jest dzisiejszy dialog strategiczny, czy raczej targi, między Moskwą a Paryżem. Nie ma wątpliwości czyje interesy, niezależnie od napuszonych deklaracji, będą przedmiotem transakcji. W tym sensie przesłanie Putina z jego „historycznego” artykułu o tym jak alianci zdradzili Polskę w 39’ roku nabiera nopwej aktualności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/506761-koncert-mocarstw-w-praktyce-czyli-o-rozmowie-macron-putin