Victoria Nuland niemal przez ostatnie 20 lat, do 2018 roku kiedy odeszła z Departamentu Stanu, miała istotny wpływ na amerykańską politykę wobec Europy, Federacji Rosyjskiej i generalnie państw postsowieckiego Wschodu. Najpierw pracując w amerykańskiej ambasadzie w Moskwie, później będąc, za administracji Busha jr., reprezentantem USA przy NATO, wreszcie w ostatniej fazie swej kariery sprawując funkcje zastępcy Sekretarza Stanu do obowiązków której należał nadzór nad relacjami z 50 państwami europejskimi i z przestrzeni postsowieckiej. Prywatnie jest żoną Roberta Kagana, wpływowego neokonserwatywnego historyka i specjalisty w zakresie polityki międzynarodowej. W ostatnim wydaniu Foreign Affairs, renomowanego amerykańskiego periodyku zajmującego się polityką zagraniczną, opozycyjnego wobec administracji Trumpa, choć nie w tak otwarty i agresywny sposób jak np. dziennik The New York Times, Nuland opublikowała artykuł poświęcony przyszłości stosunków Stanów Zjednoczonych z Rosją pod obiecującym tytułem „Przygważdżanie Putina”. Warto zwrócić uwagę na to, co pisze, bo nie można wykluczyć, że następna administracja amerykańska, po jesiennych wyborach, będzie starała się wdrożyć niektóre jej propozycje. W pewnym sensie artykuł ma też charakter rozliczenia się z własnymi, czy własnego środowiska politycznego i intelektualnego, złudzeniami na temat Rosji, bo jak samokrytycznie pisze „Niektórzy – w tym i ja sama – byli nadmiernie optymistyczni spodziewając się, że wraz z większą integracją z wolnym światem Rosja stanie się bardziej demokratycznym i lepszym partnerem”. Tak się nie stało i Nuland zastanawia się dlaczego? W tej diagnozie, dość otwarcie samokrytycznej wobec amerykańskiej polityki wobec Rosji ostatnich lat, leży też, moim zdaniem, niestety, źródło jej możliwych niepowodzeń w przyszłości.
Gra słabymi kartami
Zdaniem Nuland Putin w ostatnich latach grał zawsze ze słabymi kartami w ręku, ale umiejętnie wykorzystywał brak spoistości Zachodu i koncentrowanie się Stanów Zjednoczonych na innych kwestiach i w innych regionach świata. Braki potencjału i ograniczone zasoby nadrabiał inicjatywą, wykorzystywaniem i inicjowaniem podziałów, umiejętnym połączeniem szybkości działania i determinacji. Grał też na złudzeniach kolektywnego Zachodu, który długo funkcjonował w przeświadczeniu, że zaspokojenie części przynajmniej apetytów rosyjskiego satrapy zaspokoi jego apetyt i doprowadzi do przeistoczenia Federacji Rosyjskiej w może nie takie samo jak na zachodzie państwo, ale przynajmniej obliczalne i racjonalne w swym postępowaniu. Tak się jednak nie stało i teraz, zdaniem Nuland, nadszedł czas polityki „przygwożdżenia Putina”. Na czym miałaby ona polegać? Po pierwsze na zdecydowanym jej zaostrzeniu, bo jak zauważa „przez ostatnie 12 lat Putin i jego kumple zapłacili relatywnie małą cenę za swe działania”. Po to aby w przyszłości płacili więcej potrzebny jest „wspólny front Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników”. Przywrócenie jedności atlantyckiej jest warunkiem spójnej, twardej i skutecznej polityki. Nie będzie to rywalizacja w duchu Zimnej Wojny, bo opatrywanie takim mianem polityki wobec Rosji współczesnej byłoby przydawaniem jej zbyt wielkiego splendoru, jako, że obecnie jest ona co najwyżej cieniem ZSRR, ale pewne elementy rywalizacji przypominającej tę sprzed lat winny, w opinii Nuland, zostać reaktywowane. Chodzi o utrzymanie na niezmienionym poziomie budżetów wojskowych i narzucenie Rosji rywalizacji w zakresie zbrojeń, której ona nie jest w stanie wygrać. Proponuje ona między innymi w wspólne, wraz z sojusznikami, prace nad nowymi typami broni i uzbrojenia oraz, co warto podkreślić, powołanie sieci stałych amerykańskich baz wojskowych na wschodnich rubieżach NATO. Towarzyszyć temu musi zwiększenie intensywności wspólnych NATO-wskich ćwiczeń i manewrów. To środki z arsenału gróźb. Są też marchewki. Zdaniem byłej zastępczyni Sekretarza Stanu Waszyngton winien zgodzić się na „techniczne” dwu, może trzy letnie, przedłużenie traktatu INF, który kończy się w lutym przyszłego roku. Ale oczywiście nie można robić tego „w ciemno” a taka decyzja musi być obwarowana zgodą Moskwy na wstrzymanie jej programów w e rozwoju rakietowych środków przenoszenia średnio i krótkodystansowych, a także zamrożenia programów w zakresie budowy nowych „cudownych broni”. Towarzyszyć temu winno poszerzenie współpracy aliantów jeśli idzie o bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni i powstrzymywanie dywersyjnego i dezinformacyjnego wpływu Rosji na życie publiczne demokratycznych państw Zachodu. W przypadku Ukrainy, Stany Zjednoczone, zdaniem Nuland winny zostać włączone do procesu pokojowego, który jeśli nie zakończy się istotnymi ustępstwami Moskwy powinien doprowadzić do zaostrzenia sankcji i innych form „politycznej, ekonomicznej i wojskowej presji”. Podobnie w Syrii, w której rosyjskie sukcesy są zdaniem Nuland rezultatem próżni, jaka powstała w wyniku amerykańskiego wycofania się. Nawet jeśli nie jest to z punktu widzenia Waszyngtonu region kluczowy dla projekcji amerykańskich interesów, to nie może to oznaczać po prostu nieobecność sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych.
Większa kooperatywność
Środkami, które mogą Rosję zachęcić do większej kooperatywności, obok języka siły, który zdaniem amerykańskiej polityk rosyjskie elity rozumieją najlepiej, są perspektywy wyjścia z geostrategicznej pułapki, w której obecnie się ona znalazła. Uzależnienie perspektyw rozwojowych Federacji Rosyjskiej od kooperacji z Pekinem może, a nawet winno, być równoważone przez gwarancje gospodarczej kooperacji ze strony państw G-7. Chodzi o wspólne fundusze inwestycyjne, strefy wolnocłowe, zniesienie ograniczeń handlowych. W grę wchodzić może nawet współpraca wojskowa w ramach istniejących porozumień z NATO. Oczywiście skończyła się już epoka zaufania w ciemno i teraz, nie rezygnując z możliwości bezpośredniego komunikowania się kolektywnego Zachodu z rosyjskim społeczeństwem, wszystkie te środki z arsenału „marchewek” winny być uruchamiane nie na zachętę, ale po spełnieniu przez Moskwę określonych warunków. Przyjemnie się czyta tę papierową strategię „przygwożdżenia Putina” choć trudno się pozbyć uczucia, zwłaszcza jeśli ktokolwiek zajmował się analizą myśli strategicznej rosyjskich elit, że jest ona czymś co na Zachodzie określa się mianem „wishfulthinking” a u nas „pobożnymi życzeniami”. Niewykluczone, że jeśli nastąpi zmiana lokatora Białego Domu, to będzie miała miejsce próba realizacji polityki do pewnego stopnia przypominającej strategię zaprezentowaną przez Victorię Nuland. I rychło, jak sądzę, wówczas się okaże, że już w pierwszym punkcie, na którym ufundowana jest cała konstrukcja, przypomnę – uzgodnienia polityki Stanów Zjednoczonych wobec Rosji z sojusznikami –istnieją niemożliwe do przezwyciężenia trudności. Przede wszystkim dlatego, że Paryż i do pewnego stopnia Berlin, wcale nie chcą tego samego co Waszyngton. Również jeśli idzie o politykę wobec Rosji. Niezależnie od tego, kto zasiada w Białym Domu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/506626-polityka-przygwazdzania-putina
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.