Parada zwycięstwa w Moskwie przeszła bez większego echa. Zagraniczni goście nie dopisali, a świat jest dziś skoncentrowany na skutkach pandemii i niezbyt interesuje go celebrowanie zwycięstw Armii Czerwonej sprzed 75 lat. Coraz bardziej agresywna w ostatnich latach polityka historyczna Rosji przegrywa na razie z koronawirusem.
Główne hasło towarzyszące paradzie jest już od dawna znane: Związek Radziecki był głównym przeciwnikiem Hitlera w przeciwieństwie do większości państw Europy, które nader chętnie przystąpiły do kolaboracji z hitlerowskim reżimem. Wniosek ma płynąć z tego taki, że Europa zawdzięcza Stalinowi wyzwolenie spod nazistowskiego barbarzyństwa. Rzecz jasna, Stalin był krwawym dyktatorem, ale – jak podkreślił Władimir Putin w swoim artykule o przyczynach wybuchu II wojny światowej – w sprawach polityki zagranicznej nie można stawiać mu zarzutów.
Nie tylko rehabilitacja stalinizmu
Rehabilitacja stalinowskiej polityki zagranicznej idzie w parze z historycznym rewizjonizmem, który ma uzasadnić obecne posunięcia Rosji. O manipulacjach faktami i przedstawianiu przedwojennej Polski jako awanturniczego sojusznika Hitlera, słyszymy od dawna, w swoim artykule Putin po raz kolejny powtórzył głoszone półprawdy i oszczerstwa. Nie chodzi tu oczywiście o historię. To aluzja do współczesnej Polski, która – jak pisze między słowami Putin – nadal stanowi zagrożenie dla stabilności w Europie i trzeba wreszcie z tym skończyć.
Przy tej okazji mało kto zwrócił u nas uwagę na dość niepokojące słowa dotyczące państw bałtyckich. Oficjalna linia Moskwy coraz częściej przedstawia brutalną inkorporację Litwy, Łotwy i Estonii w 1940 roku jako „dobrowolną decyzję” tych państw o przyłączeniu do ZSRR. Co więcej Putin zasugerował niedawno w wywiadzie telewizyjnym, że rozpad Związku Radzieckiego był nielegalny ponieważ konstytucja radziecka nie określała procedury opuszczenia ZSRR. W rezultacie – jak twierdzi Putin – wiele ziem „historycznie rosyjskich” znalazło się poza granicami Rosji. A Rosja nie zamierza robić nikomu takich prezentów. O jakich ziemiach mówił Putin, tego nie wiadomo. Jednak historycznie rzecz biorąc, może chodzić o niemal całą Ukrainę i Białoruś, bo tam właśnie ukształtowała się w średniowieczu ruska państwowość. Putin już w 2005 roku nazwał rozpad ZSRR „geopolityczną katastrofą” i zdania bynajmniej nie zmienił. Przeciwnie.
Coraz większa frustracja Putina
Można oczywiście wzruszyć ramionami na frustrację Putina, ale lepiej jej całkiem nie lekceważyć. Z każdym rokiem staje się ona bowiem coraz silniejsza. Putinowi zależy na tym, aby Rosja wróciła do grona głównych rozgrywających w świecie. Temu mają służyć propozycje zwołania wielkiego spotkania na szczycie członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, którzy od nowa zdefiniują nowy ład na świecie. Nie jest jasne, jakie mają być te ustalenia, ale jeśli weźmiemy pod uwagę ciepłe słowa Putina o stalinowskiej polityce zagranicznej, to skojarzenia nasuwają się same.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/506271-historyczny-rewizjonizm-putina-nabiera-realnych-ksztaltow