W zeszłym tygodniu Donald Trump podpisał ustawę o prawach człowieka w Ujgurii (Uyghur Human Rights Act 2020) powstałą z inicjatywy republikańskiego senatora Marca Rubio. Ujgurzy są po Kurdach drugim najliczniejszym narodem na świecie, nie posiadającym własnego państwa. Ich populacja liczy około 12 milionów, z czego najwięcej mieszka w Chinach (około 10 milionów), zaś reszta głównie w postsowieckich republikach Azji Środkowej, przede wszystkim w Kazachstanie. Sami Ujgurzy twierdzą, że ich liczebność dochodzi nawet do 20 milionów, a władze chińskie fałszują dane statystyczne.
Po upadku Związku Sowieckiego i powstaniu republik środkowoazjatyckich w 1991 roku zaczęli oni domagać się oderwania Ujgurskiego Regionu Autonomicznego Xinjiang od Chin i stworzenia niepodległego państwa. Z czasem część środowisk separatystycznych zaczęła skłaniać się ku islamskiemu terroryzmowi. To spowodowało zdecydowaną reakcję władz w Pekinie, które zaczęły stosować wobec miejscowej ludności zasadę odpowiedzialności zbiorowej.
Represje wobec muzułmańskich Ujgurów
Represje wobec muzułmańskich Ujgurów nasiliły się zwłaszcza za rządów Xi Jinpinga. Mają one charakter zarówno etniczny, jak i religijny. Według danych organizacji broniących praw człowieka, co najmniej milion Ujgurów zostało przymusowo deportowanych przez władze komunistyczne do ponad tysiąca „obozów reedukacyjnych”. Władze w Pekinie naciskają też – dodajmy, że dość skutecznie – na rząd w Astanie, by ukrócił działalność ujgurskich opozycjonistów, którzy zbiegli do sąsiedniego Kazachstanu.
Akt podpisany przez Donalda Trumpa potępia łamanie praw człowieka popełniane na muzułmańskich ludach zamieszkujących region Xinjiang (oprócz Ujgurów chodzi także o poddany represjom naród Huiów). Wzywa władze w Pekinie do „położenia kresu arbitralnym uwięzieniom, torturom i prześladowaniom tych społeczności w Chinach oraz poza nimi”. Grozi również nałożeniem sankcji na osoby, które zaangażowane są w powyższe działania.
Wielce znamienne jest to, że muzułmanów prześladowanych w komunistycznych Chinach biorą w obronę Stany Zjednoczone, a nie kraje, w których większość mieszkańców stanowią wyznawcy islamu. Oczywiście, postawę Amerykanów można tłumaczyć faktem, że dla Waszyngtonu głównym rywalem w walce o globalne przywództwo stał się dzisiaj Pekin. Czy jednak polityczne motywacje Białego Domu mogą być usprawiedliwieniem bierności i milczenia państw muzułmańskich?
Kontrowersja w ONZ
W lipcu 2019 roku w Komitecie Spraw Społecznych, Humanitarnych i Kulturalnych ONZ doszło do zastanawiającej kontrowersji: 22 państwa, głównie reprezentujące Zachód, wezwały władze Chin, by te zaprzestały prześladowania Ujgurów. W obronie Pekinu stanęło wówczas 37 innych krajów, chwaląc reżim Xi Jinpinga za „niezwykłe osiągnięcia w dziedzinie praw człowieka”. Wśród państw, które stanęły murem za komunistycznymi prześladowcami a przeciw swym prześladowanym muzułmańskim współbraciom, było 14 członków Organizacji Współpracy Islamskiej, w tym m.in. Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Egipt, Algieria i Pakistan.
Teraz bezpieczeństwo i spokój powróciły do Xinjiang, a podstawowe prawa człowieka wszystkich grup etnicznych tam są chronione.
To zdanie znalazło się w piśmie podpisanym przez przedstawicieli 14 państw Organizacji Współpracy Islamskiej, którzy pochwalili Chiny za sięgnięte w ujgurskim regionie „środki antyterrorystyczne”.
Podobna sytuacja powtórzyła się w październiku 2019 roku, gdy w tym samym Komitecie Spraw Społecznych, Humanitarnych i Kulturalnych ONZ politykę chińską wobec Ujgurów potępiły 23 państwa (w tym USA, Wielka Brytania i Francja), a 54 inne kraje (wśród nich także muzułmańskie) stanęły po stronie komunistycznych władz w Pekinie.
Po raz ostatni Organizacja Współpracy Islamskiej ujęła się za swoimi współwyznawcami z regionu Xinjiang pięć lat temu. Ograniczyła się wówczas jedynie do lapidarnego oświadczenia, iż martwi się, czy muzułmanie w tamtym rejonie będą mogli świętować Ramadan.
Prawda jest taka, że Arabii Saudyjskiej, Egiptowi czy Pakistanowi zbyt zależy na chińskich inwestycjach, by stanąć w obronie prześladowanych wyznawców Allaha i narazić się przez to Pekinowi. Dla Ujgurów szczególnie dużym rozczarowaniem jest milczenie rządu w Ankarze. Należą oni bowiem do grupy narodów tureckich i mocno liczyli na wsparcie swych pobratymców. Prezydent Erdogan stawia jednak na współpracę gospodarczą z Xi Jinpingiem, dlatego przedkłada interesy ponad wspólnotę języka, rasy, krwi i wiary.
Postawa bogatych państw arabskich wobec kryzysu migracyjnego
Warto w tym kontekście przypomnieć postawę bogatych państw arabskich wobec kryzysu migracyjnego w 2015 roku. Setki tysięcy imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, głównie wyznawców islamu, dostało się wówczas do Europy. Wielu z nich postanowiły przyjąć takie kraje, jak m.in. Niemcy, Szwecja czy Hiszpania. Ani jednego uchodźcy nie zdecydowały się jednak gościć Arabia Saudyjska, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Bahrajn.
Amerykańscy publicyści religijni zwracają uwagę, że postawa krajów muzułmańskich wobec Ujgurów przypomina postawę Stolicy Apostolskiej wobec katolików prześladowanych w Chinach. Od kilku lat władze komunistyczne w Państwie Środka zaostrzają represje wobec wyznawców Chrystusa, którzy nie chcą uznać wyższości ideologii komunistycznej nad religią chrześcijańską. Mimo to brutalne działania Pekinu nie spotykają się z żadną krytyką ze strony Watykanu. Mało tego, przewodniczący Papieskiej Akademii Nauk i Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, arcybiskup Marcelo Sánchez Sorondo, stwierdził wprost, że Chińska Republika Ludowa jest krajem, który najlepiej na świecie realizuje katolicką naukę społeczną.
Watykańskim zachwytom nad chińskim totalitaryzmem oraz milczeniu w obliczu prześladowania tamtejszych chrześcijan towarzyszy (podobnie jak w przypadku państw muzułmańskich i represji Ujgurów) głos sprzeciwu ze strony Waszyngtonu. Stany Zjednoczone są dziś właściwie jedynym krajem na świecie, który otwarcie krytykuje Pekin za dyskryminację wyznawców Chrystusa. Oczywiście, można to uzasadniać motywami politycznymi, ale takie są fakty, zaś większość Amerykanów opowiada się w tej kwestii za stanowiskiem władz.
Rewelacje Johna Boltona
Podpisana przez Trumpa ustawa każe z pewnym dystansem spojrzeć na rewelacje zawarte w ukazującej się właśnie na amerykańskim rynku wydawniczym książce byłego doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona, który niemiłosiernie krytykuje obecnego lokatora Białego Domu. Niedawny współpracownik Trumpa nie zostawia na swym byłym szefie suchej nitki. Według autora, amerykański prezydent podczas spotkania z przywódcą chińskich komunistów Xi Jinpingiem w trakcie szczytu państw G-20 w Osace w 2019 roku miał nie tylko zaakceptować przymusową deportację Ujgurów, lecz także zachęcać swego rozmówcę do czynienia postępów w dalszym budowaniu „obozów reedukacyjnych”, nazywając to „właściwą rzeczą”.
Powyższa scena kłóci się całkowicie z polityką Białego Domu wobec Chin za prezydentury Donalda Trumpa. W czasie, gdy miała się wydarzyć, Marco Rubio przygotowywał już projekt ustawy broniącej Ujgurów. Jak więc było naprawdę? Być może dowiemy się tego dopiero po wyborach prezydenckich w USA. Na razie emigracja ujgurska wyraża Amerykanom wdzięczność.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/506058-trump-broni-praw-ujgurskich-wyznawcow-islamu