Opublikowany wczoraj najpierw w języku angielskim a potem po rosyjsku, dziś także po polsku, długi 28 stronicowy artykuł Władimira Putina o genezie II Wojny Światowej będzie odczytywany w Polsce, ale też i w świecie w kategoriach tekstu historycznego, a przynajmniej przedstawiającego pewną wersję historii, czy raczej opowieści na jej temat. Wzbudzi też dyskusje czy ożywione polemiki. To zrozumiałe, zważywszy na ilość przemilczeń, półprawd, jawnych kłamstw, pokrętnych argumentów i bezczelnych interpretacji, którymi „wzbogacone” jest historyczne opus magnum rosyjskiego prezydenta. Jednak dyskusję historyczną pozostawię moim kolegom czynnie uprawiającym zawód historyka, którzy z pewnością dobrze wykonają swoją pracę prostując przeinaczenia rosyjskiego przekazu.
Materiał polityczny ubrany w szaty opowieści o historii
Wydaje się jednak, że wbrew historycznemu kostiumowi, w który ubrał swój artykuł Władimir Putin, nie mamy do czynienia z wystąpieniem na temat genezy II Wojny Światowej i tego, które państwo w największym stopniu przyczyniło się do pokonania Niemców i ich koalicjantów, dziś w ramach politycznej poprawności określanych mianem Nazistów. Putin opublikował materiał polityczny ubrany w szaty opowieści o historii w której przedstawił wizję świata i roli Rosji. Wysłał przy okazji cały szereg sygnałów o charakterze strategicznym, zarówno pod adresem mocarstw, jak i państw naszego regionu. Warto byłoby abyśmy je dostrzegli i prawidłowo odczytali, bo pozwoli zrozumieć to zarówno krótkoterminowe cele Moskwy jak i sposób rozumowania rosyjskich liderów, który wpływa na kształt jej polityki.
Najsilniejszy sygnał skierowany pod adresem Polski
Pierwszy i najsilniejszy sygnał skierowany został pod adresem Polski. Putin napisał, że „Polska chcąc realizować swe interesy robiła co mogła aby uniemożliwić powstanie systemu bezpieczeństwa zbiorowego w Europie”, który, zdaniem Putina mógł powstrzymać Hitlera. Za to, że Polska stała się ofiarą III Rzeszy, zdaniem rosyjskiego Prezydenta, wyłączną winę ponoszą polskie elity ówczesnego czasu, które źle odczytały rzeczywiste intencje stron, w tym zachodnich sojuszników i przez swa krótkowzroczność, a może niedojrzałość, doprowadziły do tragedii Września i jego konsekwencji. Odmiennie rosyjskie elity, którym, jak napisał Putin „wiele można zarzucić, ale nie to, że źle rozumiały naturę zagrożeń zewnętrznych”. Ten kurs „realpolitik” którego udziela nam władca Rosji zawiera też szereg wykładów na temat wiarołomności sojuszników, którzy mając trzykrotną przewagę na zachodnim froncie we wrześniu 1939 roku mogli skruszyć potęgę Niemiec, ale nie zrobili tego, bo zwyciężyły ich rachuby polityczne a nie sojusznicze deklaracje. Takie motywy przyświecały też, jak rozumieć należy tok wypowiedzi Putina, naszym sojusznikom, przede wszystkim Wielkiej Brytanii, której przedstawiciele już w listopadzie 1939 roku składali Rosjanom deklaracje, że polskie ziemie wschodnie nigdy do nas nie wrócą.
Wszystko to ma oczywiście dość luźny związek z historią, a przynajmniej nie opis historii jest tutaj celem. Gdyby chodziło o rzetelne opisanie wydarzeń z przeszłości, to Putin musiałby powiedzieć, że w podziale Czechosłowacji brali również udział Węgrzy, o powstaniu „niepodległego” państwa słowackiego nie wspominając. Musiałby powiedzieć o defiladzie słowackich oddziałów w Zakopanem i udziale 50 tys. żołnierzy z tego kraju w ataku na Polskę we wrześniu. Musiałby wspomnieć zimową wojnę z Finlandią czy los Besarabii i Państw Bałtyckich. W tym ostatnim przypadku zresztą Bałtowie dowiedzieli się, że weszli w skład ZSRR „na podstawie umów, na zawarcie których godziły się pochodzące z wyboru” władze tych państw. Oczywiście bardziej bezczelne kłamstwo trudno sobie wyobrazić, ale sygnał jaki Putin w ten sposób wysyła jest dość jasny, zwłaszcza, że mówi również o tym, że „republiki Bałtyckie wchodzące w skład ZSRR zachowały swe władze, język i miały reprezentację w wyższych strukturach władzy Rosji Sowieckiej”. Nie trzeba wielkiej przenikliwości aby dostrzec różnice w tonie wystąpienia Putina jeśli idzie o Bałtów oraz Polskę a np. Węgry. Łaskawość pana na Kremlu wobec Budapesztu czy Pragi nie ma związku z historią a jest efektem, jak można się domyślać oceny dzisiejszej sytuacji i tego, które państwa w Moskwie oceniane są jako wrogie rosyjskiej polityce.
Wezwanie do odtworzenia koncertu mocarstw
Generalnym przesłaniem Putina jest teza, że źle skonstruowany pokój i system relacji międzynarodowych, taki który nie uwzględnia interesów wszystkich stron, a co więcej pozwala małym państwom, czyli Polsce, na uprawianie własnej polityki, jest powodem wojen, a z pewnością nie jest systemem stabilnym. Z tego powodu, że elity mocarstw mają wystarczająco dużo wiedzy i determinacji, aby zadbać o własne interesy. Zrobił to Stalin w 1939 roku, próbowali to zrobić Brytyjczycy potajemnie do ostatniej chwili negocjując z Hitlerem i dążąc do skierowania jego niszczycielskiej furii na Wschód. Nie można mieć do nich o to pretensji. Jeśli na decyzje mocarstw zaczynają wpływać „pasażerowie na gapę” w rodzaju polskich elit w latach trzydziestych, to prowokują sytuacje potencjalnie groźne i destabilizują cały system. Druga część artykułu Putina, będąca pochwałą Teheranu, Jałty i Poczdamu a także systemu równowagi który udało się jego zdaniem zbudować po II wojnie światowej jest w gruncie rzeczy wezwaniem do odtworzenia koncertu mocarstw. W dłuższej perspektywie daje on stabilność, znacznie bardziej niźli wcześniej potrzebną światu teraz po Covid-19. Ucieleśnieniem stabilności jest Rada Bezpieczeństwa i prawo zgłoszenia przez ich stałych członków veta, co zagwarantowało mocarstwom możliwość blokowania decyzji, które są sprzeczne z ich interesami. W przeciwnym razie, jak argumentuje rosyjski prezydent, wybuchałyby konflikty zbrojne.
Gdyby ład światowy został odbudowany w zgodzie z wezwaniami Putina, to musiałby uwzględniać strategiczne interesy jego fundatorów. W tym i Rosji, która już raz, w 1939 roku, jak dowodzi jej prezydent, z powodów strategicznych, chcąc uzyskać granice zdolne do obrony a nie takie, które są nadmiernie zbliżone do białoruskiego Mińska, musiała zająć część Polski. Z puntu widzenia interesów rosyjskich przesłanie artykułu Putina jest klarowne. Mocarstwa otrzymują sygnał, że jeśli chcą równowagi systemu światowego i pokoju to winny odwołać się do koncertu mocarstw. Oznacza to liczenie się z własnymi interesami strategicznymi a nie głosem małych, peryferyjnych państw. Rosja ma swoją strefę wpływów strategicznych i musiałaby ona zostać odbudowana. To dlatego celem historycznych ataków Putina jest Polska, bo bez naszego wejścia do geostrategicznej strefy rosyjskich wpływów nie ma mowy o odbudowie środkowoeuropejskiej pozycji Rosji. Oczywiście nie chodzi o odbudowę Układu Warszawskiego, ale zastraszenie polskich elit, także elit Państw Bałtyckich, które winny zmienić swą obecną politykę. Czechy, Słowacja czy Węgry, którym daleko do wydawania 2 proc. swego PKB na cele wojskowe są w tej perspektywie mniej istotne, bo nie stanowią zagrożenia. Podobnie jak Niemcy, o których w tekście mającym traktować o II wojnie światowej Putin mówi zaskakująco mało.
Polska urasta na geostrategicznego rywala Rosji
Polska urasta, w świetle wystąpienia Putina na głównego, geostrategicznego rywala Rosji. Warto abyśmy mieli tego świadomość i słuchając jego „pokojowych” i stabilizacyjnych propozycji pamiętali, że nas one nie dotyczą. Jeśli bowiem odtworzony zostanie koncert mocarstw, na wzór Teheranu czy Jałty, teraz w poszerzonym składzie, to rozpocznie się epoka targów, których celem będzie zaspokojenie interesów twórców tego systemu. My będziemy przedmiotem handlu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/505463-co-putin-chcial-powiedziec-publikujac-artykul-o-lekcji-ii-ws