W Irlandii powstała nowa koalicja rządowa, której trzonem są dwie partie powstałe jeszcze w okresie międzywojennym: Fianna Fáil i Fine Gael. Gdyby doszły one do władzy dwadzieścia lat temu, uznano by zapewne, że stworzą najbardziej prawicowy i konserwatywny rząd w Europie. To właśnie tym dwóm ugrupowaniom państwo irlandzkie przez dziesięciolecia zawdzięczało swój katolicki charakter.
Założyciel Fianna Fáil – Éamon de Valera był nie tylko premierem i prezydentem kraju, lecz także autorem konstytucji Irlandii, o której Pius XII powiedział, że została napisana ręką samego Boga. Część byłych posłów PiS-u zapewne pamięta niektórych członków tego ugrupowania, ponieważ zasiadali wspólnie w europarlamencie w grupie Unia na rzecz Europy Narodów.
O ile Fianna Fáil od początku miała oblicze katolickie, o tyle Fine Gael w większym stopniu odwoływała się do tradycji narodowych, prezentując zarazem program konserwatywny i chrześcijańsko-demokratyczny. Dziś należy zresztą do chadeckiej międzynarodówki, czyli Europejskiej Partii Ludowej.
Założenia umowy koalicyjnej
Oba ugrupowania (razem z mniejszościowym współkoalicjantem, czyli Partią Zielonych) podpisały niedawno wspólną umowę koalicyjną. Zawiera ona zapisy, które pokazują, jak daleko dzisiejsze elity polityczne Irlandii odeszły od swych katolickich korzeni. Wymieńmy tylko kilka punktów ich programu.
Po pierwsze, ułatwienie dokonywania aborcji na życzenie. Prawo legalizujące ten proceder zostało przegłosowane w ogólnonarodowym referendum w 2018 roku, ale jest ono obwarowane kilkoma warunkami, np. muszą minąć trzy dni między złożeniem wniosku o aborcję a jej dokonaniem. Okazuje się jednak, że są to ograniczenia, które muszą zostać zniesione.
Po drugie, wprowadzenie tzw. stref wykluczenia, czyli miejsc w przestrzeni publicznej, w których obowiązywałby zakaz demonstracji. Każde zgromadzenie publiczne w tym obszarze byłoby karane. Zwolennicy ruchów pro-life nie mają wątpliwości, że chodzi o miejsca przed klinikami aborcyjnymi, gdzie dziś wiele osób modli się w intencji kobiet, by nie decydowały się na uśmiercanie swoich dzieci.
Po trzecie, wprowadzenie ustawy o reprodukcji wspomaganej, przewidującej instytucję macierzyństwa zastępczego. Jeśli do tego dojdzie, Irlandia stanie się osiemnastym krajem świata, który zalegalizuje „macice do wynajęcia”. Ten sam projekt oprócz surogacji dopuszcza również eksperymenty genetyczne na embrionach.
Po czwarte, ułatwienie przeprowadzenia zmiany płci na życzenie, także dla nieletnich. W tej chwili taka operacja musi być poprzedzona dwoma niezależnymi badaniami specjalistycznymi. Obecny projekt przewiduje, że zmiana może odbyć się bez żadnej konsultacji medycznej, jedynie na wniosek zainteresowanego. Rozważana jest też możliwość obniżenia wieku dla dzieci poniżej lat 16, które zechcą zmienić płeć.
Po piąte, wprowadzenie do ustawodawstwa tzw. trzeciej płci dla tzw. osób niebinarnych, które nie czują się ani kobietami, ani mężczyznami. To zaowocuje kolejnymi zmianami dotyczącymi wielu dziedzin życia publicznego, do których trzeba będzie zapewnić dostęp przedstawicielom owej „płci” na równi z kobietami i mężczyznami.
Po szóste, wprowadzenie zakazu dyskryminacji ze względu na „tożsamość płciową”, co pociąga za sobą dokonanie pod tym kątem zmian w szkolnych programach edukacji seksualnej. Oznaczać to będzie de facto narzucanie dzieciom od najmłodszych lat ideologii gender.
Po siódme, ustanowienie nowej kategorii przestępstw motywowanych nienawiścią, wśród których znajdzie się tzw. mowa nienawiści. Tak jak w innych krajach, gdzie wprowadzono podobne rozwiązania prawne, oznaczać to będzie zakaz krytyki środowisk homoseksualnych oraz ideologii gender pod groźbą surowych kar.
To tylko niektóre z punktów programu koalicyjnego dwóch partii, które jeszcze do niedawna uważane były za prawicowe. Poza nimi w parlamencie znalazło się jeszcze kilka ugrupowań o zdecydowanie lewicowym obliczu, jak Partia Zielonych, Sinn Féin, Partia Pracy, Socjaldemokraci, Solidarność-PBS i Independents 4 Changes.
Jakie błędy popełnił Kościół?
Właściwie jedyną formacją konserwatywną w irlandzkim parlamencie, która opowiada się np. za ochroną życia nienarodzonych, jest powstała niedawno, bo w styczniu 2019 roku partia Aontú. Jej nazwa oznacza w języku gaelickim „jedność”, ponieważ dąży ona do zjednoczenia podzielonej wyspy. W lutowych wyborach zdobyła ona jednak zaledwie 1 mandat w 160-osobowym parlamencie. To świadczy chyba najwymowniej o wyeliminowaniu myślenia chrześcijańskiego z irlandzkiego życia politycznego.
Przypadek Irlandii wart jest głębszej analizy. Jak to się stało, że kraj uważany za bastion katolicyzmu w Europie Zachodniej, tak szybko stał się awangardą sekularyzacji i dechrystianizacji? Jakie błędy popełnił Kościół? Co poszło nie tak? To odpowiedzi ważne także z naszej perspektywy, zwłaszcza w kontekście niegdysiejszych zapowiedzi, że Polska ma szansę stać się drugą Irlandią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/505422-jak-partie-o-katolickich-korzeniach-stworzyly-koalicje