Geostrategiczne dylematy krajów Azji położonych nad Pacyfikiem są do pewnego stopnia zbliżone do tych przed którymi stoimy my, w Europie.
Tam również obserwujemy zaostrzenie relacji między Seulem a Waszyngtonem po tym jak Donald Trump zażądał aby Korea Pd. płaciła dwukrotnie więcej niźli dotychczas za obecność wojsk amerykańskich na podzielonym półwyspie, co do pewnego stopnia przypomina obecne kontrowersje niemiecko – amerykańskie. I w Azji nieobce są obawy czy w zmienionych po Covid-19 realiach światowych zobowiązania sojusznicze Stanów Zjednoczonych należy traktować jako niewzruszony aksjomat. Pytania te mogą być tym bardziej zasadne, że niedawno Waszyngton poinformował o wycofaniu z Guam do Dakoty bazy bombowców strategicznych, co zwłaszcza w sytuacji, że zrobiono to dość niespodziewanie wywołało w regionie konsternację.
Jak się zachować w obliczy nowych wyzwań?
Tym ciekawsze może być zapoznanie się z tokiem rozumowania Lee Hsien Loonga, premiera Singapuru, który na łamach „Foreign Affairs” poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak mają zachować się kraje regionu w obliczu nowych wyzwań. Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na punkt wyjścia, czyli podstawowy aksjomat polityki sojuszniczej elit tych państw. „Są one realistycznie nastawione – argumentuje Lee Hsien Loong - uważając, że w sytuacji kiedy tarcia będą narastać, albo, co jest scenariuszem jeszcze gorszym, wybuchnie otwarty konflikt, to nie mogą liczyć na to, że amerykańska pomoc jest w ich przypadku zagwarantowana”. Ta ostrożność jest i winna pozostać fundamentem polityki regionalnej, mimo, że jak sam pisze, Stany Zjednoczone w Azji Pd.-Wschodniej mają zlokalizowane kluczowe dla swej światowej potęgi interesy, a w XX wieku toczyły w ich obronie trzy krwawe konflikty zbrojne.
Obecnie, jak uważa Autor, kończy się czas stabilizacji i status quo w Azji musi ulec zmianie. A to oznacza, że być może kończy się też, a przynajmniej jest zagrożony, okres prosperity, którą gwarantowały amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa i obecność wojskowa, słabość Chin i geograficzne oddalenie Rosji Sowieckiej. To, że w czasie po Covid-19, zmieni się układ sił nie musi oczywiście oznaczać wybuchu konfliktu, ale zmiana jest nieuchronna, bo wynika ze zmiany potencjału gospodarczego Chin. Dziś są one głównym partnerem gospodarczym, głównym inwestorem i głównym dostawcą nowoczesnych technologii dla państw regionu. Gospodarka amerykańska, zdaniem premiera Singapuru, nie jest w już w stanie zastąpić w Azji Płd. – Wschodniej, chińskiej. A to oznacza, z perspektywy krajów regionu, powstanie rywalizujących i skonfliktowanych ze sobą bloków, z jednej strony pro-chińskiego a z drugiej pro-amerykańskiego, które będą wywierały presję na dokonanie wyboru jest scenariuszem niekorzystnym. Singapur, ale również Malezja, Wietnam, Filipiny, Indonezja czy słabsze państwa takie jak Kambodża czy Laos na takiej polaryzacji z pewnością stracą. Albo gospodarczo, albo wojskowo, alba na obydwa sposoby. Przy czym zdaniem Lee Hsien Loonga scenariusz, który znamy z czasów zakończenia Zimnej Wojny jest nie do powtórzenia. Przede wszystkim z tego powodu, że, jak pisze, gospodarka Chin to nie jest wioska potiomkinowska i nie rozsypie się jak to było w przypadku ZSRR niczym domek z kart. W tym sensie scenariusz polaryzacji i podziału na bloki z punktu widzenia państw regionu nie może być uznany za korzystny. Znacznie lepszym byłoby wypracowanie nowego „modus vivendi”, ale to musiałoby oznaczać po pierwsze uznanie przez Waszyngton, że nie jest już mocarstwem hegemonistycznym a po drugie decyzję Pekinu, na co się nie zanosi, o powrocie do paradygmatu polityki strategicznej powściągliwości Deng Xiaopinga. Taki scenariusz musiałby też oznaczać gotowość obydwu państw do wypracowania nowej formuły współpracy w skali globalnej, a przynajmniej unikania konfliktów. Nie jest to zadanie łatwe a na dodatek, jak pisze Lee Hsien Loong państwo, którego udział w światowym PKB maleje, czyli Stany Zjednoczone, będą w najbliższych latach odczuwały pokusę zrzucenia ze swych barków części ciężarów i wyzwań związanych z utrzymaniem ładu światowego i mogą wybrać opcję „America first”. Taka możliwość, tym bardziej winna narody Azji Południowo – Wschodniej skłaniać do ostrożności w zakresie formułowania deklaracji geostrategicznych. A przynajmniej należy zastanowić się nad innymi opcjami, bo wybór przez Stany Zjednoczone polityki skupienia się na ochronie własnych interesów, w tym reform wewnętrznych oznacza, w razie dokonania przedwczesnego wyboru, ryzyko, że zostanie się osamotnionym. Zdaniem premiera Singapuru sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, że o ile z perspektywy Chin Azja Płd-Wschodnia to, używając określenia rosyjskiego „bliska zagranica”, teren kluczowy dla bezpieczeństwa i ekonomicznej prosperity, to a puntu widzenia Waszyngtonu jest to obszar, ważny, ale jednak odległy. Czyli Chińczycy nie odejdą, a Amerykanie mogą pewnego dnia się spakować.
Kraje, regionu, jak dowodzi, nie chcą być zmuszane do dokonywania wyboru i wolą opcję koegzystencji dwóch sił hegemonistycznych. Tym bardziej jest to z ich perspektywy ważne, że Chiny nie są w stanie zastąpić Stanów Zjednoczonych w zakresie regionalnego gwaranta bezpieczeństwa i stabilizatora systemu finansowego, a z kolei Ameryce nie uda się zniwelować wpływów gospodarczych Chin, bo jest na to już zbyt późno.
Jaka alternatywa?
Warto jeszcze na jedną kwestię z wystąpienia premiera Singapuru zwrócić uwagę. Oczywiście podział na bloki nie jest korzystny dla państw regionu, ale jak trzeźwo pisze on o możliwych scenariuszach, małych państw może nikt nie pytać o zdanie. Co zatem może być alternatywą, jeśli budowa nowego modus vivendi się nie powiedzie, a scenariusz wieloletniej zimnej wojny, która może przeistoczyć się w gorący konflikt odrzucić jako opcję złą? Lee Hsien Loong jest zdania, że jest nią opcja budowy sojuszu regionalnego, również w zakresie wspólnej polityki bezpieczeństwa. Takie ponadregionalne porozumienie, które mogłoby i powinno objąć również Indie, Australię, Japonię i Koreę Pd. oraz oczywiście państwa ASEAN mogłoby równoważyć przewagę wojskową Chin, ale nie byłoby budowane jako próba „powstrzymywania” czy ograniczania ich możliwości rozwojowych. W tym sensie miałoby być sojuszem inkluzywnym, z zasady rządzącym się regułą otwartych drzwi, w tym i dla Chin oraz również dla Stanów Zjednoczonych. Zwróćmy uwagę na tę ostatnią kwestię. Waszyngton mógłby z takim aliansem współpracować, ale nie byłby to jednoznacznie sojusz anty-chiński, choć oczywiście równoważący przewagi Pekinu. Ostatnie porozumienia wojskowe, między Australią a Indiami czy wzrost aktywności Japonii w regionie może być interpretowane zarówno w kategoriach pierwszych kroków mających na celu budowę amerykańskiego bloku anty-chińskiego, jak i regionalnego układu proponowanego przez premiera Singapuru. To jaki charakter tego rodzaju alians ostatecznie przyjmie zależy od delikatnej gry o wpływy, negocjacji dotyczących sposobu zaangażowania się czynników zewnętrznych oraz maestrii dyplomatycznej. W grze też będą kwestie gospodarcze – reguły handlowe, deklaracje na temat inwestycji i preferencji etc. Jednak intencja jest dość wyraźna. Przetarg, negocjacje, rozmowy będą odbywały się z obiema stronami „starcia gigantów” a głównym kryterium będzie interes własny państw regionu. Bo w dość oczywisty sposób propozycje Lee Hsien Loong zmierzają do stworzenia takiej formuły współpracy, która utrudniłaby, a może nawet uniemożliwiła instrumentalizowanie przez „wielkich graczy” państw o mniejszych możliwościach i potencjałach.
Chińskie elity rządzące Singapurem, które zbudowały jedno z najbogatszych państw świata jak widać bez wielkich sentymentów chcą rozgrywać we własnym interesie zmiany w układzie sił na świecie unikając przy okazji materializowania się scenariuszy niekorzystnych czy wręcz ryzykownych. Mimo, że Lee Hsien Loong kilkakrotnie pisze o tym, że zbudowany i gwarantowany przez Stany Zjednoczone ład międzynarodowy był jednym z podstawowych źródeł niesłychanej prosperity i cywilizacyjnego skoku państw regionu w tym i Singapuru. Ale w polityce nieraz brak miejsca na sentymenty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/504853-trzezwy-realizm-premiera-singapuru