Niemiecki koncern Volkswagen poinformował, że zainwestuje 2,1 mld euro w produkcję samochodów elektrycznych w Chinach i kupi udziały w dwóch lokalnych firmach. Decyzja o tym gigantycznym przedsięwzięciu podjęta została w momencie, kiedy Stany Zjednoczone, wspierane przez sojuszników, nawołują do redukcji gospodarczego zaangażowania w Państwie Środka i coraz powszechniejsze jest przeświadczenie o zimnej wojnie, która na nowo ma podzielić glob. Tak jak w poprzedniej jej centrum na Zachodzie stanowią Stany Zjednoczone, ale tym razem ich głównym oponentem będą Chiny.
Spowodowany pandemią kryzys gospodarczy może osiągnąć skalę tego, który 90 lat temu zachwiał porządkiem świata. Skończyła się era beztroskiej globalizacji opiewanej jako panaceum na wszelkie dolegliwości człowieka. Ujawniły się negatywne efekty tego procesu. Pierwszym, który bezpośrednio odsłoniła epidemia, jest uzależnienie gospodarek krajów zachodnich od Chin, które w rozmaitych gałęziach, np. w przemyśle farmaceutycznym, zmonopolizowały pierwsze ogniwa produkcji globalnej. Spowodowało to, że wyłączenie ich ze współpracy staje się – w każdym razie na czas jakiś – zasadniczym kłopotem. Dodatkowym czynnikiem, który zwiększa ryzyko takiego uzależnienia jest panujący ciągle w Chinach komunistyczny system. Istotnie zmienił się on od czasów Mao Zedonga, ale zachował swoją podstawową cechę, czyli podporządkowanie całości życia społecznego, w tym gospodarki, partii komunistycznej. Wprawdzie jej dostojnicy uznali, że lepiej indywidualnie się bogacić i centrum daje im takie możliwości oraz rozluźniło kontrolę nad ekonomią, nie znaczy to jednak, że w ogóle z niej zrezygnowało, zwłaszcza w sferze międzynarodowej. Kiedy pod adresem Chin pojawiła się krytyka, że ukrywanie przez nie epidemii doprowadziło do jej rozprzestrzenienia się na świecie, Pekin zagroził sankcjami ekonomicznymi wobec tych, którzy „naruszają jego dobre imię”.
Obecny kryzys w wymiarze globalnym najprawdopodobniej spowoduje zaostrzenie się konkurencji, która będzie miała również polityczny charakter. I w tym momencie następuje ofensywa inwestycyjna Volkswagena w Chinach. Trzeba być bardzo naiwnym, aby wierzyć, że koncern podejmuje ją bez uzgodnienia z władzami Niemiec, które wprawdzie nie kontrolują swoich potentatów ekonomicznych, ale współpracują z nimi oficjalnie i nieoficjalnie. Zjawisko to występuje w większości krajów zachodnich, ale w Niemczech jest istotnym elementem kultury politycznej.
Niemcy wyraźnie zaznaczają, że nie tylko nie będą brali udziału w zimnej wojnie przy boku USA, lecz że chętnie wejdą w opróżnione przez nie miejsce w ekonomicznej wymianie.
Już od lat 90. stopniowo Berlin coraz mocniej dystansował się od jednolitego układu zachodniego, w którym Waszyngton grał rolę kierowniczą. Szczególnie mocno akcentował to kanclerz Schröder – wspierany przez prezydenta Francji – w czasie wojny irackiej. W tym kontekście należy oceniać budowę Gazociągu Północnego, który nie ma ekonomicznego uzasadnienia. Niemcy odmawiają akceptacji bipolarnego układu na świecie i chcą być graczem na skalę światową. O ile jednak są jedną z największych potęg gospodarczych, to dystans między nimi a Ameryką czy nawet Chinami jest zbyt duży, aby mogły samodzielnie odgrywać taką rolę. Co innego, kiedy stoi za nimi UE.
To paradoks, że wspólna Europa, u której genezy leżała także neutralizacja niemieszczącego się na kontynencie potencjału Niemiec, stała się konstrukcją służącą realizacji ich interesów. W rozpoczynającej się erze nowej zimnej wojny Berlin usiłował będzie zachować dystans do obu stron, a nawet, pomimo że pozostanie w NATO, które ma coraz bardziej formalny charakter, usiłował będzie ściślej współpracować z Pekinem i Moskwą. Zdominowane przez lewicę, a więc nasączone antyamerykanizmem ośrodki zachodniej Europy chętnie zaakceptują ten kierunek.
Dla Polski i naszych najbliższych sąsiadów to fatalna ewolucja. Zerwanie ze Stanami to uzależnienie się od Rosji, przed którą zachodnia Europa nie będzie nawet usiłowała nas bronić. Nie jesteśmy jednak skazani na ten scenariusz. Możemy w UE próbować grać grę podobną do tej, którą Niemcy rozgrywają w układzie atlantyckim. Istotnym tego elementem jest inicjatywa Trójmorza. Wykorzystanie naszej szczególnej pozycji – przynależność do UE przy akcentowaniu realnego sojuszu z USA – daje nam dodatkowe atuty.
Podstawowym polskim problemem pozostaje szeroko rozumiana, zwasalizowana wobec Berlina opozycja wewnętrzna, która w walce o odzyskanie władzy nie liczy się zupełnie z interesem narodowym. Używa ona „europejskiej” retoryki, za którą ukrywają się imperialne ambicje Niemiec. To na walkę z nią muszą nastawić się obrońcy polskiej racji stanu.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 24/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/504651-polska-na-mapie-zimnej-wojny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.