Ósmy cud świata – tak rosyjscy publicyści nazywają Główną Świątynię Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, którą dziś rano poświęcił patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl. Monumentalna cerkiew znajdująca się w Parku „Patriota” w Kubince pod Moskwą została wzniesiona z okazji 75. rocznicy triumfu w II wojnie światowej. Pierwotnie miała być konsekrowana 9 maja, ale z powodu pandemii uroczystość przełożono na dziś.
Świątynia pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa to trzeci co do wielkości budynek sakralny w Rosji – po Soborze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie i Soborze św. Izaaka w Petersburgu. Wybudowano ją w ekspresowym tempie półtora roku (żeby zdążyć na rocznicę, prace trwały 24 godziny na dobę), a zaprojektowana została jako pomnik chwały oręża rosyjskiego.
Świadczy o tym choćby zakodowana w niej symbolika. Wysokość dzwonnicy wynosi 75 metrów – budowla została wzniesiona z okazji 75-lecia zakończenia II wojny światowej. Średnica głównej kopuły cerkwi mierzy 19,45 metra, co odsyła nas do roku 1945, czyli daty końca wojny. Wysokość małej kopuły liczy z kolei 14,18 metra, ponieważ 1418 dni trwały – zdaniem twórców obiektu – działania wojenne (do tej liczby jeszcze wrócimy, ponieważ wpisuje się ona w dzisiejszą politykę historyczną Kremla).
O świątyni stało się głośno w światowych mediach w kwietniu, a więc miesiąc przed jej planowanym otwarciem, gdy okazało się, że na mozaice przedstawiającej zwycięstwo w 1945 roku widnieje portret Stalina, zaś na innej mozaice, ukazującej aneksję Krymu w 2014 roku, widoczne są postaci Władimira Putina oraz jego współpracowników, m.in. Nikołaja Patruszewa, Siergieja Szojgu czy Walentyny Matwijenko.
W internecie rozgorzała wówczas gorąca dyskusja na temat stosowności umieszczania wizerunków współczesnych polityków na cerkiewnych malowidłach. Przerwał ją sam Putin, który stwierdził:
„Pewnego dnia wdzięczni potomkowie docenią nasze zasługi, ale teraz jest za wcześnie, aby to zrobić.”
W rezultacie mozaika została w ciągu kilku dni rozebrana, a twarze prezydenta i jego towarzyszy zastąpione zostały ikoną Matki Bożej oraz obliczami prawosławnych księży. Nie oznacza to, że wersja z wizerunkiem Putina została zniszczona. Jak powiedział arcybiskup Leonid Kalinin, przewodniczący Rady ds. Artystycznych Świątyni:
„mozaika została zachowana i będzie umieszczona w muzeum lub w innym miejscu jako rodzaj historycznego artefaktu”.
W sprawie wizerunku Stalina doszło do poważniejszych kontrowersji. Z jednej strona grupa prawosławnych osobistości o poglądach konserwatywnych i monarchistycznych opublikowała list otwarty, domagając się usunięcia twarzy generalissimusa ze świątyni jako wroga Kościoła i prześladowcy chrześcijan. Z drugiej strony w obronie portretu dyktatora stanęli wspomniany już arcybiskup Leonid Kalinin oraz wiceminister obrony generał Andriej Kartapołow, który przekonywał, że Stalin był w czasie wojny ojcem zwycięstwa i „przywrócił religię w Rosji”, dlatego nie powinno się go dzisiaj wstydzić. Ostatecznie uznano jednak, że podobizna sowieckiego wodza może wzbudzać zbyt wiele negatywnych emocji, dlatego zdecydowano się zastąpić ją czerwonym sztandarem. Arcybiskup Kalinin zapowiedział jednak, że mozaika ze Stalinem również przeniesiona zostanie do muzeum.
Wydaje się jednak, że wspomniane wizerunki to drobiazg w porównaniu ze znacznie większym problemem, który wynika z przyjętej koncepcji ideowo-artystycznej świątyni, podporządkowanej całkowicie polityce historycznej Kremla. W tej optyce najważniejszym wydarzeniem w dziejach Rosji była Wielka Wojna Ojczyźniana, która uratowała świat przed nazizmem, faszyzmem i ludobójstwem. Była to wojna dobra ze złem, światłości z ciemnością. Skoro Hitler reprezentował absolutne zło, to jego zwycięzcy musieli stać po stronie absolutnego dobra. W perspektywie religijnej jest to więc wojna duchowa toczona między hufcami anielskimi a mocami piekielnymi. W tym starciu żołnierze Armii Sowieckiej stają się wojskiem Chrystusowym, rycerzami sprawy Bożej, prowadzącymi świętą wojnę przeciw siłom demonicznym.
Odzwierciedleniem tego są mozaiki w świątyni, na których triumfom czerwonoarmistów towarzyszą zastępy anielskie oraz wsparcie Matki Bożej i licznych świętych. Na jednym z malowideł ikona Matki Bożej w eskorcie aniołów przybywa na pomoc sowieckiej baterii przeciwlotniczej, na innym nad czerwonoarmistami w zdobytym Berlinie nie powiewa czerwona flaga z sierpem i młotem, lecz rozpościera się wielki proporzec z Michałem Archaniołem. Sierpy i młoty są obecne natomiast na witrażach, gdzie w zgodzie sąsiadują z krzyżami oraz innymi chrześcijańskimi symbolami.
Nowa historiozofia II wojny światowej oparta jest na zmyślonych opowieściach, takich jak np. apokryf stworzony przez pisarza Nikołaja Błochina w jego książce „Rubież” (w której opisuje on na przykład, jak jego ojciec wspólnie z jeszcze jednym towarzyszem, podczas bitwy 18 listopada 1941 roku, sami we dwójkę zniszczyli aż 18 niemieckich czołgów). Otóż Błochin napisał, że 8 grudnia 1941 roku – gdy oddziały Wehrmachtu znajdowały się już na przedpolach Moskwy – Stalin polecił, aby nad linią frontu przeleciała samolotem cudowna ikona Matki Bożej Tichwińskiej. Rozkaz miał wykonać rzekomo marszałek Aleksander Gołowanow, który osobiście siadł na sterami Douglasa, a potem miał się zwierzać, jakoby podczas lotu panowała gęsta mgła, a mimo to samolot mknął do przodu w świetlistym tunelu; nie słychać było też pracy silników, tylko śpiew obecnych na pokładzie mnichów, któremu przysłuchiwał się przez radiotelefon sam towarzysz Stalin, zawsze jak wiadomo rozczulający się, gdy słyszał cerkiewne pieśni.
Powyższa opowieść, będąca wytworem wybujałej fantazji pisarza, przedstawiona jest jednak w świątyni jak niepodważalna prawda historyczna. Na mozaice widzimy bowiem scenę, do której nigdy nie doszło w rzeczywistości. Ukazuje ona dwóch prawosławnych mnichów niosących ikonę Matki Bożej Tichwińskiej na tle samolotu z czerwoną gwiazdą i grupą sowieckich żołnierzy. Napis pod spodem informuje, że malarz uchwycił moment poprzedzający przelot cudownej ikony nad Moskwą.
Genialny gest Stalina, który polecił Matce Bożej wzbić się w przestworza, miał więc uratować stolicę Rosji przed upadkiem. Najświętsza Maryja Panna – jak wynika z innych malowideł w cerkwi – czuwała nad też nad czerwonoarmistami podczas obrony Stalingradu, bitwy na łuku kurskim czy zdobycia Królewca.
Ktoś, kto nie zna historii, a znajdzie się w owej świątyni, wyjdzie stamtąd przekonany, że komunistyczna armia sowiecka była wojskiem, który pod chrześcijańskimi sztandarami toczył świętą wojnę w obronie religii Chrystusowej.
Przekonanie to wzmacniać będzie wizyta w sąsiadującym z cerkwią muzeum II wojny światowej. To największe i najnowocześniejsze w Rosji muzeum multimedialne, interaktywne i narracyjne nowego typu. Przedstawia ono historię największego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości, ale ze specyficznego punktu widzenia.
Według twórców ekspozycji, II wojna światowa trwała 1418 dni, a więc od 22 czerwca 1941 do 9 maja 1945 roku. Nie należały więc do tej wojny takie wydarzenia, jak np. kampania wrześniowa 1939 roku czy inwazja na Norwegię, upadek Francji i bitwa o Anglię w 1940 roku. Nie ma ani słowa o sowieckim ataku na Polskę 17 września 1939 czy wymordowaniu polskich jeńców wojennych w 1940 roku. Wszystko, co kłóci się z oficjalną narracją kremlowską, jak np. zbrodnie stalinowskie, jest zresztą starannie pomijane.
Kwestia polska stanowi zresztą oddzielny problem. Jeśli Armia Sowiecka reprezentowała dobro, to dlaczego większość Polaków w czasie II wojny światowej nie była po jej stronie? Odpowiedź może być tylko jedna: ponieważ stali oni – świadomie lub nie – po stronie zła. Problem polega jednak na tym, że Polacy sami byli ofiarami nazistowskich Niemiec. Nie da im się też zarzucić kolaboracji z Hitlerem, ponieważ – w odróżnieniu od elit innych narodów w naszej części Europy – nie współpracowali z Trzecią Rzeszą. Kremlowska propaganda fałszuje więc historię, próbując obciążyć Polaków odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej lub czyniąc ich współsprawcami Holokaustu.
Z tego powodu każda zakłamana książka Jana Tomasza Grossa czy Jana Grabowskiego jest z radością przyjmowana przez zakłamaną propagandę putinowską, ponieważ idealnie wpisuje się w narrację o Polakach jako zoologicznych antysemitach, szmalcownikach, współsprawcach ludobójstwa i grabieżcach żydowskiego mienia. W ten sposób usprawiedliwione zostają sowieckie zbrodnie na Polakach, łącznie z mordem w Katyniu czy półwiecznym zniewoleniem Polski. Stają się one bowiem formą obrony przed polskim nacjonalizmem, rasizmem i antysemityzmem, zaś postać Stalina urasta do rangi wybawiciela.
Dzisiejsza uroczystość z udziałem patriarchy Cyryla pokazała, że rosyjska Cerkiew prawosławna stała się jednym z głównych filarów polityki historycznej Kremla. Malarz Wasilij Niesterienko zachwyca się, że w końcu dzieje II wojny światowej zostały przedstawione oczami człowieka wierzącego, opowiedziane z perspektywy wiary. Jest jednak odwrotnie. To religia została całkowicie zinstrumentalizowana i poświęcona na ołtarzu polityki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/504633-zolnierze-armii-sowieckiej-jako-rycerze-chrystusowi