Prezydent Stanów Zjednoczonych ostro skrytykował uczestników zamieszek, które wybuchły po śmierci czarnoskórego mężczyzny zatrzymanego i brutalnie potraktowanego przez policję.
Powiedział, że obserwowana przemoc nie ma nic wspólnego ze słusznymi pytaniami o metody stosowane przez policję wobec czarnoskórej społeczności. Pochwalił tych, którzy demonstrowali pokojowo, zaś potępił tych, którzy dopuścili się rabunków i zniszczeń. Powiedział:
Jest garstka ludzi, którzy wykorzystują sytuację do własnych celów. Muszą być traktowani jak przestępcy.
Prezydent USA stwierdził też:
Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego rodzaju przemocy, jaką widzieliśmy wczoraj. To przynosi efekt przeciwny do zamierzonego. Kiedy ludzie biorą łom i włamują się do sklepów, są złodziejami, a nie protestującymi. Oni nie robią demonstracji. Oni kradną. Podpalając budynek, dokonują zniszczenia. Oni niszczą i podkopują biznesy oraz szanse we własnych społecznościach, niszczą miejsca pracy i szanse ludzi na tym obszarze.
Prezydent użył pod adresem uczestników zamieszek słowa „thugs”, oznaczającego zbirów. Tego samego określenia użyła także burmistrz miasta, ale pod wpływem zmasowanej krytyki przeprosiła i wycofała się z ostrego sformułowania. Prezydent USA natomiast twardo nie zamierzał przepraszać zbirów.
Amerykański prezydent pochwalił też gubernatora stanu i burmistrz miasta za zdecydowane działania mające na celu „powstrzymanie tego rodzaju bezsensownej przemocy i zniszczenia”. Zadeklarował pomoc sił federalnych w tłumieniu zamieszek wywołanych przez czarnoskórych.
Prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział też, że przemoc, która ujawniła się podczas zamieszek, nie była jedynie reakcją na działania skorumpowanych lub nieudolnych policjantów, ponieważ wina leży także po stronie biednych (w domyśle: czarnoskórych) społeczności. Jak stwierdził, w ubogich środowiskach panuje wysoka przestępczość, nadużywa się narkotyków („przemysł narkotykowy staje się głównym pracodawcą”), zaś ojcowie nie wychowują dzieci, które nie mają szans na wykształcenie i raczej skończą w więzieniu lub zginą niż pójdą na studia. Dlatego stwierdził:
Jeśli uważamy, że wystarczy wysłać policję, by wykonała brudną robotę, żeby powstrzymać pojawiające się problemy, bez współdziałania jako naród, [zadając sobie pytanie], co możemy zrobić, aby zmienić te społeczności… i dać tym dzieciom nowe możliwości, nie rozwiążemy tego problemu.
Wszystkie powyższe wypowiedzi padły z ust Baracka Obamy w kwietniu 2015 roku po zamieszkach w Baltimore w stanie Maryland, które wybuchły po śmierci czarnoskórego Freddiego Graya. Palono wówczas budynki i samochody, rabowano sklepy, demolowano policyjne radiowozy, atakowano spokojnych przechodniów. Obama potraktował wówczas czarnoskórych prowodyrów zajść bez taryfy ulgowej.
W sumie zachował się wówczas dość podobnie, jak dziś zachowuje się Donald Trump. A jednak nie spotkał się z takim atakiem opiniotwórczych mediów, z jakim spotyka się dziś lokator Białego Domu. To tyle w kwestii podwójnych standardów…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/504156-reakcja-trumpa-i-obamy-na-zamieszki-w-baltimore-w-2015-roku