Śmierć Floyda wywołała absolutnie autentyczne i usprawiedliwione niezadowolenie. Nie można klękać na karku człowieka i go dusić, ale ten protest zaczyna być zawłaszczany
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista w dziedzinie wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu.
wPolityce.pl: Zamieszki po śmierci George’a Floyda przeniosły się ze Stanów Zjednoczonych na inne kraje świata. Czy to mogło nastąpić spontanicznie? Czy raczej było sterowane?
Dr Rafał Brzeski: To było tylko podsterowane. Nie można twierdzić, że zamieszki zostały wszędzie uruchomione w sposób sterowany. Obecna rebelia to element wojny kulturowej między neobolszewikami, a „burżujami myśli”, posługując się słownictwem trockistowskiego „agitprop”. Konfrontacja narzucona przez ludzi, którzy mają poglądy bolszewickie, tylko przełożone z lat 1917-1925 na lata 2017-2025. To jest powtórka z bolszewizmu. Jest to przede wszystkim starcie myśli i odbywa się w sferze kultury i w sferze koncepcji, a więc nie musi być organizacyjnie i logistycznie sterowane. Atakowane są poglądy i charaktery ludzi. Wdeptuje się je w błoto na modłę orwellowskich seansów nienawiści stosowanych jako narzędzie likwidujące niezależne myślenie zwane „toksycznym indywidualizmem”. „Toksyczni indywidualiści” są obecnie przeciwnikami neobolszewików i na ten konflikt kulturowy nakładają się zmęczenie ograniczeniami sanitarnymi epidemii koronawirusa, utratą lub zagrożeniem utraty pracy oraz innymi trudnościami społecznymi. W sumie rodzi się ferment rewolucyjny i dopiero on już jest podsterowywany. Śmierć Gerorge’a Floyda była tylko zapalnikiem. Gdyby nie był to Floyd, to za tydzień, czy może za dziesięć dni zdarzyłoby się coś równie drastycznego, co uruchomiłoby lawinę społecznego protestu.
Dobitne świadectwa wojny kulturowej pojawiły się w miniony weekend. Szef działu komentarzy i opinii „New York Timesa” został wyszczuty z redakcji dlatego, że puścił do druku artykuł republikańskiego senatora zatytułowany „Wysłać wojsko”. W redakcji „Philadelphia Inquirer”, drugiego znanego dziennika – zastępca naczelnego Stan Wischnowski został, wyszczuty z redakcji przez pracowników za tytuł „Budynki też się liczą”, który nadał artykułowi krytykującemu podpalenia, rabunki, dewastacje itd. Trzecia osoba opluta w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin to jest twórczyni „Harry’ego Pottera”, pani J.K. Rowling, która jest w tej chwili biczowana za transfobię dlatego, że wypowiedziała się przeciwko genderowej rewolucji i – jak to określiła - „facetom, którzy miesiączkują”.
W Wielkiej Brytanii mamy natomiast obalenie pomnika Edwarda Colstona i topienie go w rzece. Colston był wprawdzie handlarzem niewolników, ale w jego czasach była to uczciwa profesja zaś dla Bristolu zrobił bardzo dużo. Takie odruchy bezmyślnego protestu, być może sterowanego, to obecnie automatyzm. Protest i chęć konfrontacji narastają w różnych społecznościach i jest to zderzenie ludzi, którzy nie tworzą niczego z ludźmi, którzy chcą coś wykreować. Między tymi, którzy zadowalają się ciepłą wodą w kranie i są gotowi przyjmować każde rozdawnictwo a indywidualistami, którzy chcą coś stworzyć, coś osiągnąć i coś wyprodukować. Między przeżuwaczami otrzymanego a producentami nowego.
Na ile ta rewolucja, z którą teraz mamy do czynienia, będzie miała wpływ na dalsze kształtowanie prawa czy ustroju w USA, czy w innych krajach i czy nie zostanie niejako przejęta przez ten neobolszewizm w postaci gender?
Neobolszewizm to nie tylko gender, ale też inne elementy, w tym LGBT, składające się na tak zwany progresizm. Śmierć Floyda wywołała absolutnie autentyczne i usprawiedliwione niezadowolenie. Nie można klękać na karku człowieka i go dusić, ale ten protest zaczyna być zawłaszczany. Sterowane tworzenie klimatu rewolty potwierdziła komórka rozpoznania nowojorskiej policji, która „czesała” internet i zauważyła na kilka tygodni przed eksplozją protestu nagły wysyp kont, które miały dwustu-trzystu sympatyków, a to jest podręcznikowy przykład ostrzegający, że zaraz się zacznie operacja dezinformacyjna. Kreowanie klimatu zatem było. Na to nałożyły się obawy i niezadowolenia, o których wspominałem na początku, potem był zapalnik w postaci śmierci Floyda. Teraz trwa eksploatacja protestu przez neobolszewików.
Nawet sam sposób działania, dążenie do destabilizacji może świadczyć o tych konotacjach neobolszewickich, tylko pytanie, czy skala protestów może świadczyć o sile tych struktur?
Ta skala ma siłę intelektualną. Siła tak zwanego progresistowskiego ruchu nie leży w działaniach typowo rewolucyjnych, ale w informacyjnym oddziaływaniu na ludzką świadomość. Energetyczny był tylko początek. „Propaganda czynu” - podpalenia, rozbijanie sklepów i rabunki, czyli „ekspropriacja proletariacka”, itp. Pierwsze parę dni etapu pobudzania świadomości. W obecnej fazie chodzi o to, by tę świadomość ludzi ześrodkować na rewolucji. Na tej fali rebelii w USA troczy się teraz kampania demontażu policji. W Stanach Zjednoczonych, podobnie zresztą jak w Polsce, policja jest finansowana w dużej mierze przez samorządy. W USA mamy teraz bunt samorządów, które uważają, że policję należy pozbawić funduszy, żeby była głodna, żeby była słaba, żeby nikogo nie broniła, bo przecież policja jest brutalna wobec obywateli. Samorząd jednego z dużych miast zapowiedział nawet, że rozmontuje, skasuje policję. To zaczyna być niebezpieczne.
To jest potężna manipulacja, ponieważ – nie pochwalając działań policjanta, który doprowadził do śmierci George’a Floyda – George Floyd kryształową osobą nie był.
Cała afera zaczęła się od tego, że George Floyd przyszedł do sklepiku, w którym często robił zakupy. Kupił papierosy płacąc najprawdopodobniej fałszywym banknotem. Kiedy sprzedawca pobiegł za nim i powiedział: „Słuchaj, lewiznę żeś nam wcisnął. Oddaj te papierosy, bierz tę lewiznę i idź do domu” (to cytat z zapisu połączenia sprzedawcy z numerem alarmowym policji) Floyd odmówił, ale „nie za bardzo kumał, bo był nawalony jak stodoła po żniwach”. Policja przyjechała i doszło do tragedii. Policja przesadziła i z tej przesady zrobił się już dalszy ciąg, który znamy.
Zdaniem wielu ekspertów do spraw bezpieczeństwa w podgrzewaniu nastrojów w USA uczestniczy aktywnie Rosja. Jak Pan to ocenia?
Dla Rosji to przecież dar Boży. Rzeczywiście aktywnie uczestniczy w podsycaniu atmosfery protestu i wykorzystuje go w wojnie informacyjnej we własnych agendach propagandowych i w mediach społecznościowych. Podejrzewam, że to Rosja budowała klimat buntu na tygodnie przed incydentem w Minneapolis. To typowe działanie w wojnie informacyjnej i w operacjach manipulacyjnych. Dla mnie, to podręcznikowy przykład.
Czego w tej sytuacji należy się jeszcze spodziewać? I globalnie, i w Stanach Zjednoczonych. Ta sytuacja cały czas się rozwija. Protesty wybuchają w coraz to nowych krajach i pytanie, czy to się nie przerodzi w jakiś ogólnoświatowy ruch?
Konfrontacja ma wymiar globalny. Tam, gdzie się da. Nie jest to wprawdzie tak przełomowy moment, że świat się przewali, ale jest to jest próba zdobycia potężnego przyczółka w świadomości ludzi. Progresiści zapewne liczą, że jeśli osiągną przewagę w najpotężniejszych państwach świata, to wówczas będą mogli zdeptać i podporządkować sobie resztę, tych mniejszych oraz tych opornych. Pytanie, czy to się uda, gdyż w Stanach Zjednoczonych początkowy impet zaczyna wygasać. Po pogrzebie Floyda siłą rzeczy zacznie opadać napięcie. Protesty zapewne zaczną słabnąć.
Osobą kwestią jest pytanie, czy progresistom-neobolszewikom uda się uzyskać nowe paliwo do przedłużenia niepokojów. Jeśli czystka w mediach amerykańskich będzie trwać nadal, to wprawdzie progresiści będą mieli coraz silniejszą pozycję medialną, ale z drugiej strony dziennikarze wyszczuci z redakcji będą się grupować, a ich potencjał będzie rósł.
Pytanie, kto szybciej zacznie atakować i będzie miał informacyjne paliwo, a kto będzie miał wolę i możliwości pokazywania obywatelom zagrożeń i sposobów obrony swej świadomości przed informacyjną agresją.
W pewnym przewrotnym sensie nieprzyjacielem neobolszewików a sprzymierzeńcem „wsteczników” jest koronawirus. Mnóstwo ludzi otrzymało nagle dar czasu na przemyślenia. Wielu ludzi zrozumiało w dniach kwarantanny, że nie musi ciągle gonić, poznało jak wiele przyjemności, zadowolenia i satysfakcji tkwi w życiu rodzinnym. W konsekwencji niektóre wartości, które były przytłumione przez galopujący konsumeryzm, nagle zaczęły się odradzać. Ponadto galopujący konsumeryzm wyhamował. Klientów zabrakło, gdyż koronawirus ich odciął w domach, sklepy zamarły, bo je koronawirus zamknął i pozrywał łańcuchy dostaw. Przyszła pauza na przemyślenie. Być może dlatego progresiści zainicjowali tę rewoltę, żeby pauza na przemyślenia nie była za długa, żeby ludzie zajęli się emocjami a nie refleksją
Należy się więc spodziewać podsycania konfrontacyjnych postaw. Świat nie będzie w najbliższych tygodniach spokojniejszy i mimo wygaszania rewolty, nie będzie wolny od społecznych starć i przewartościowań.
Czy model likwidacji policji się uda? Moim zdaniem nie. Czy model łamania charakterów i wdeptywania w ziemię ludzi inaczej myślących zwycięży? Czy uda się przekonać ludzi, że lepiej jest mieć wygodne życie za cenę utożsamiania się z pewnymi hasłami? Nie jestem przekonany. Sądzę, że na dłuższą metę zwolennicy i rzecznicy frakcji twórców, tych, co chcą tworzyć coś wielkiego, wspaniałego i rzeczywiście rozwijać ludzkość, będą górą nad stronnictwem konsumentów pomocy społecznej.
Pozostaje jeszcze kwestia wyborów w USA, które zbliżają się wielkimi krokami…
I to jest element bardzo istotny. Jeżeli progresistom/neobolszewikom udałoby się nie dopuścić do reelekcji Trumpa, to prawdopodobnie będziemy mieli „obamizm” w nowym, ostrzejszym wydaniu. Dla Polski byłaby to bardzo niewygodna sytuacja.
Dzisiaj wysłuchałem w wiadomościach, że Bruksela chce nam znowu narzucić uchodźców. Przecież to jest tworzenie fundamentu pod starcia społeczne na tle rasowo/religijnym. Teraz się tego u nas nie da zrobić. Ale być może ktoś chce podesłać nam paliwo i wpisać Polskę w ogólnoświatowe działania. Dlatego wynik wyborów w Polsce ma kolosalne znaczenie. A w USA mam nadzieję, że przyjdzie otrzeźwienie, a przede wszystkim do głosu dojdzie prowincja, gdyż jest ona zupełnie inna niż wielkie miasta. Jeżeli prowincja obudzi się, to jest szansa na wygraną Donalda Trumpa, być może zostanie osłabiony, ale wygra. Wówczas skrzydło twórców będzie górą nad stronnictwem konsumentów rozdawnictwa społecznego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/503903-nasz-wywiad-brzeski-zamieszki-w-usa-to-dla-rosji-dar-bozy