Mało kto zauważył, że bez wielkiego szumu, za to skutecznie i bezpiecznie, minister spraw zagranicznych prof. Jacek Czaputowicz wrócił do uprawiania normalnej, nie tej telekonferencyjnej, aktywnej dyplomacji. W ciągu ostatnich kilku dni był w Pradze, Budapeszcie, Bratysławie oraz Tallinie. W stolicy Estonii spotkanie miało wymiar regionalny, obecni byli także szefowie dyplomacji Litwy i Łotwy.
Wszyscy czterej ministrowie podkreślali w niemal identycznych słowach, że „wszystkie nasze kraje odniosły sukces w walce z epidemią, zachowały balans pomiędzy kwestiami medycznymi i funkcjonowaniem gospodarki”, jak to ujął szef estońskiej dyplomacji Urmas Reinsalu.
Oczywiście, jest jasne, o czym mówił polski minister, że inna jest sytuacja państw mniejszych, a inna większych, jak Polska, z ogromnymi przepływami ludności i towarów we wszystkie strony, z codziennym ruchem przygranicznym we wszystkie strony, z ogromnym tranzytem idącym przez nasz kraj.
Litwa, Łotwa i Estonia otworzyły już granice między sobą. Otwarcie Polski zależy, co podkreślał Czaputowicz, od decyzji polskiego ministra zdrowia.
Szef MSZ Łotwy Edgars Rinkēvičs mówił:
Kluczowe w powrocie do normalności jest znalezienie balansu pomiędzy koniecznością łagodzenia restrykcji, a ryzykiem ponownego wzrostu przypadków. Wprowadzanie ograniczeń nie było skoordynowane w Europie - powinniśmy z tego wyciągnąć lekcję i koordynować ich znoszenie. Ale na nikogo nie naciskamy.
Wszyscy ministrowie mieli nadzieję, że kończy się czas cyfrowej, zdalnej dyplomacji, a na serio zaczyna normalnej. Podkreślali, że choć telekonferencje mają sens, to jednak nie jest to samo. Trudniej porozmawiać na wszystkie tematy, podjąć jakiś wątek nieoficjalnie.
Ciekawą opinię wypowiedział polski minister:
Pandemia zmieni także relacje międzynarodowe. Relacje między sąsiadami mogą stać się ważniejsze - stąd też nasze relacje z krajami bałtyckimi będą coraz bliższe, podobnie jak w formacie Grupy Wyszehradzkiej i w formatach mieszanych
— mówił prof. Czaputowicz, dobrze oddając przekazy także pozostałych szefów dyplomacji.
Jeżeli ryzyko epidemiczne potrwa dłużej, tak bez wątpienia będzie. Gdyby udałoby się stworzyć regionalną strefę bezpiecznego przepływu ludzi i towarów, to duża część dotychczasowego obrotu - turystycznego, handlowego - z dalszymi krajami może zostać na miejscu. Konsekwencje takiego przekierowania uwagi i strumieni pieniędzy mogłyby być istotne dla regionu i - paradoksalnie - wzmocnić jego niezależność. Stąd obserwowana ostatnio aktywność ministra Jacka Czaputowicza w tym kierunku warta jest zauważenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/503678-czaputowicz-wskutek-epidemii-rosnie-znaczenie-sasiedztwa