Jak poinformowało indyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, w czasie wtorkowego „wirtualnego spotkania” premierów Narendra Modi i Scotta Morrison z Australii, oba kraje osiągnęły porozumienie w sprawie współpracy wojskowej. Mowa dwóch porozumieniach, z których jedno dotyczy wzajemnego udostępniania swoich baz siłom morskim oraz powietrznym a drugie związane jest ze współpracą naukową i techniczną w sektorze wojskowym oraz połączeniem wysiłków w zakresie walki z zagrożeniami w cyberprzestrzeni. Podobne porozumienie Indie mają ze Stanami Zjednoczonymi. Komentatorzy interpretują zawarte umowy w kategoriach kolejnego kroku mającego na celu wzmocnienie współpracy wojskowej w ramach formatu państw QUAD, do którego obok Indii i Stanów Zjednoczonych wchodzi również Australia oraz Japonia. Dyplomacja Indii zabiega od pewnego czasu aby format ten uzupełniony został przez mniejsze kraje Azji Pd. – Wschodniej, szczególnie Wietnam.
„Podzielamy wartości demokratyczne – powiedział na początku spotkania premier Modi, - rządy prawa, wolności i szacunek dla instytucji międzynarodowych. Kiedy wartościom tym rzuca się wyzwanie, musimy wzmocnić naszą współpracę”.
Zawarcie porozumienia między Delhi a Canberrą jest też interpretowane w kategoriach zacieśniania związków miedzy obydwoma krajami, co ma być odpowiedzią na rosnący ekspansjonizm Chin w regionie, a przede wszystkim wzrost asertywności polityki Pekinu, czego doświadczyły ostatnio obydwa kraje. Australia, która opowiedziała się za zorganizowaniem międzynarodowego śledztwa w sprawie genezy Covid-19 i zbudowała w ramach Międzynarodowej Organizacji Zdrowia koalicję stu kilkudziesięciu państw popierających jej wniosek w efekcie objęta została represyjnymi cłami wprowadzonymi na jęczmień eksportowany na rynek chiński oraz zapowiedzią nowych, obejmujących wołowinę, ruch turystyczny i wino, o ile nie zrewiduje swej polityki. Z kolei na decyzję Indii znaczący wpływ mieć mogła zaostrzająca się sytuacja na granicy z Chinami. Indyjskie media informują, że na początku maja ponad 5 tys. chińskich żołnierzy pozorując wcześniej rutynowe manewry wojskowe zajęło sporne tereny położone w dolinie rzeki Galwan znajdującej się na chińsko – indyjskim pograniczu w Himalajach. W tym samym czasie podobne, choć na mniejszą skalę wtargnięcia miały miejsce w okolicach jeziora Pangong oraz w okolicach północnego Sikkimu. Według aktualnych informacji około 10 tys. chińskich żołnierzy znajduje się na terenach uznawanych przez władze w Delhi za część państwa indyjskiego i nie zamierza wycofać się z zajętych pozycji, po tym jak wzniesiono umocnienia. Należy przypomnieć, że spór między obydwoma państwami o te obszary datuje się od 1956 roku i już raz w 1962 roku przerodził się w wojnę.
Ostatnie informacje mówią o koncentracji przez obie strony sporu znacznych sił, w tym artylerii i wozów pancernych, we wschodniej części nadgranicznej prowincji Ladakh po stronie indyjskiej i po przeciwnej stronie granicy. Napięcie zaostrza również rozpoczęcie przez Chińską Armię Ludową, o czym informuje South China Morning Post, wysokogórskich ćwiczeń w rejonach Tybetu znajdujących się nieopodal spornych terytoriów. W czasie manewrów planuje się m.in. wystrzelenie ponad 2 tys. pocisków, zarówno z systemów rakietowych jak i przez oddziały artylerii oraz użycie zgrupowań dronów bojowych.
Hal Brands z Uniwersytetu Johna Hopkinsa, uznany ekspert w sprawach dalekowschodniej polityki Stanów Zjednoczonych napisał na łamach Japan Times, że obecne zaostrzenie relacji indyjsko – chińskich jest na rękę Waszyngtonowi, który od czasów administracji Obamy, ale te wysiłki nasiliły się za kadencji Donalda Trumpa, dąży do zacieśnienia relacji wojskowych między obydwoma krajami. Po lutowej wizycie prezydenta Stanów Zjednoczonych w Indiach zapowiedziano nowe kontrakty zbrojeniowe o wartości 3 mld dolarów, a rząd w Delhii podejmuje intensywne starania aby to Indie stały się miejscem do którego koncerny światowe przeniosą produkcję w ramach polityki decouplingu, czyli uniezależniania się od Pekinu. Indyjskie media podkreślają zarówno potrzebę polityki „powstrzymywania” Chin, jak i akcentują konieczność współdziałania państw demokratycznych, które winny razem przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się autorytaryzmu w świecie.
Z drugiej strony amerykańscy komentatorzy podkreślają potencjał ludnościowy Indii, fakt, że jest to jedno z najmłodszych społeczeństw regionu, gdzie średnia wieku populacji wynosi 27 lat oraz silne antychińskie nastroje tamtejszej opinii publicznej. Nie ulega też wątpliwości, że ewentualna próba morskiej blokady Chin, jaką Stany Zjednoczone mogą zdecydować się rozpocząć, nie jest możliwa bez dostępu do indyjskiego archipelagu Wysp Andamańskich i Nikobarskich.
Jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie aby mówić o powstaniu bloku wojskowego w Azji Południowo – Wschodniej, którego celem miałoby by być powstrzymywanie Pekinu. Chodzi nie tylko o wieloletnią indyjską tradycję pozostawania poza rywalizującymi ze sobą blokami państw, ale również obawy obydwu krajów, bo i Australia nie jest wolna od takich dylematów, że w obliczu zaostrzającej się rywalizacji amerykańsko – chińskiej one właśnie podlegać mogą największej presji Pekinu, czy wręcz liczyć się muszą z zagrożeniem wojskowym. Wydaje się jednak, że zawarte porozumienia jest wyraźnym sygnałem, którego adresatem jest Pekin, iż dalszy wzrost jego asertywności w polityce zagranicznej może w efekcie doprowadzić do zbudowania tego rodzaju koalicji, której głównym zadaniem będzie blokowanie ekspansji chińskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/503483-australijsko-indyjskie-umowy-wojskowe-przeciwko-chinom