Ian Brzeziński, na portalu Atlantic Council, wpływowego waszyngtońskiego think tanku, zabrał głos na temat konieczności wypracowania przez NATO wspólnej strategii powstrzymywania Chin. W jego opinii, już dający się zauważyć proces „przebudzenia” szeregu państw europejskich, które jeszcze dwa lata temu postrzegały Pekin wyłącznie w kategoriach partnera handlowego, a teraz zaczynają dostrzegać powagę chińskiego zagrożenia, należy przyspieszyć i poddać instytucjonalizacji w ramach przepoczwarzającego się na naszych oczach NATO. Dlaczego konieczne jest nie tylko wspólne, ale i energiczne działanie? Z kilku powodów. Po pierwsze już dziś, jak pisze Brzeziński wydatki wojskowe Chin stanowią, licząc według parytetu siły nabywczej 70 % wojskowego budżetu Stanów Zjednoczonych, a biorąc pod uwagę w tym zestawieniu również Rosję, która sama chce aby traktować ją jak strategicznego partnera Pekinu, to nawet można mówić o porównywalnych zasobach przeznaczanych na zbrojenia. Z tym związana jest obserwowana od pewnego już czasu narastająca asertywność polityki Chin, która nie ogranicza się do tradycyjnych obszarów zainteresowania Pekinu, ale znacznie poza nie wykracza. Chodzi nie tylko o manewry chińskiej marynarki wojennej na Bałtyku i Morzu Śródziemnym, ale również próbę zaangażowania w Libii, osiągnięcia specjalnych relacji z Turcją, budowy bazy wojennej w strategicznie ważnym Dżibuti czy wzrost zainteresowanie Arktyką. Innymi słowy rosnąca potęga Chin, oznacza, że z wojskowego punktu widzenia Pekin zbliża się do tradycyjnej geograficznej domeny zainteresowanie NATO, co w efekcie wymusza podjęcie przez Sojusz działań. Drugim, nie mniej istotnym powodem, zdaniem Brzezińskiego, dla którego NATO winno przyjąć bardziej skoordynowaną i wspólną strategię odpowiedzi na chińską politykę jest to, że ta ma w coraz większym stopniu charakter wyzwania ideologicznego, jest próbą udowodnienia, że świat wartości liberalnych, którymi kierują się społeczeństwa Zachodu nie jest wcale jedyną opcją, a z punktu widzenia sprawności reagowania na sytuacje kryzysowe, bo do tego w gruncie rzeczy sprowadza się chińska narracja w sprawie Covid 19, jest nawet gorszym wyborem. Mamy zatem do czynienia z geopolitycznym i ideologicznym wyzwaniem, jakie Chiny rzuciły Zachodowi. Skala możliwości Pekinu, ale również to, że Państwo Środka jest dziś światowym liderem w zakresie rozwoju wielu technologii przyszłości, takich jak 5 G, komputery kwantowe, zastosowanie sztucznej inteligencji etc., sprawia, że odpowiedź musi być wspólna i bez NATO się nie obędzie. Pakt ma zresztą szereg historycznych doświadczeń zaangażowania, choćby w czasie wojny z terroryzmem, na obszarach leżących poza domeną jego zainteresowania. Brzeziński proponuje też, i jak można przypuszczać to jego kolejny głos w trwającej właśnie dyskusji na temat przyszłego kształtu NATO, szereg posunięć natury praktycznej, mającej w jego opinii prowadzić do wykrystalizowania się wspólnej odpowiedzi na chińskie zagrożenie. Po pierwsze wzorując się na podobnej instytucji z udziałem Rosji należy powołać forum NATO – Chiny. Brzeziński argumentuje, że głównym celem tego ciała będzie budowa przeświadczenia europejskich członków Paktu, że mamy do czynienia z rywalizacją w istocie międzyblokową, a nie bilateralną na linii Stany Zjednoczone – Chiny. Ta propozycja militaryzacji i uwspólnotowienie polityki partnerów w NATO wobec Chin z jednej strony ujawnia z jak wielkimi problemami w tym zakresie do czynienia mają dziś Stany Zjednoczone, z drugiej zaś jest, jak można przypuszczać próbą powiązania dwóch obszarów bezpieczeństwa – europejskiego i azjatyckiego. Zobowiązanie do współdziałania, również wojskowego, ale przede wszystkim czegoś na kształt polityki powstrzymywania ekonomicznego, miałyby obejmować obydwa ewentualne teatry przyszłych konfliktów. Upraszczając tę propozycję jest ona dość jednoznaczna – jeśli państwa europejskie chcą parasola bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, to winny myśleć o własnym udziale w eksporcie bezpieczeństwa do Azji. A to oznacza, i to jest druga propozycja Brzezińskiego, konieczność pogłębienia partnerstwa wojskowego, również regularnego odbywania wspólnych manewrów wojskowych państw NATO z takimi krajami jak Japonia, Australia, Korea Pd. czy Mongolia. NATO, w związku z tym powinno utworzyć w jednym z azjatyckich państw partnerskich Center of Exellence, po to aby integrować systemy dowodzenia i szkolenia oficerów. Ostatnim posunięciem, powinno być utworzenie, na początku niewielkiego, centrum dowodzenia w jednym z krajów partnerskich w Azji. Jego zadaniem byłoby koordynowanie wspólnych manewrów i misji.
Propozycje Iana Brzezińskiego nie są jedynymi w podobnym duchu, jakie są rozważane w amerykańskim establishmencie strategicznym. Kilka dni temu na łamach The Washington Post ukazał się wspólny artykuł autorstwa Robert D. Atkinson oraz Clyde Prestowitz poświęcony polityce „gospodarczego powstrzymywania” Chin. Atkinson jest współprzewodniczącym funkcjonującej za czasów administracji Obamy Amerykańsko – Chińskiej Grupy Eksperckiej ds. Innowacyjności a Clyde Prestowitz była urzędniczką w administracji Reagana odpowiedzialną za negocjacje handlowe, a obecnie kieruje Economic Strategy Institute. Ich zdaniem mamy do czynienia, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, z podjętą przez Pekin próba wykorzystania swych przewag gospodarczych oraz znaczenia wielkości swego rynku dla wszystkim gospodarek nastawionych na eksport, w celu uzyskania koncesji o charakterze politycznym. Przykładów na wzrost asertywności Chin w tym zakresie w ostatnim czasie jest przynajmniej kilka. Należą do nich wprowadzone restrykcyjne cła na australijski jęczmień będące retorsją za inicjatywę Canberry w sprawie międzynarodowego dochodzenia związanego z wybuchem pandemii Covid-19 i zapowiedź ich poszerzenia na wołowinę oraz wino jeśli polityka Australii nie ulegnie zmianie. Ale nie tylko. Chiński ambasador w Sztokholmie reagując na protesty tamtejszych obrońców praw człowieka wobec chińskiej polityki zagroził restrykcjami wobec szwedzkiego eksportu, a jego berliński kolega zapowiedział podjęcie podobnych kroków wobec niemieckiego przemysłu samochodowego, jeśliby Niemcy wdrożyły politykę wykluczenia koncernów Huawei z możliwości uczestnictwa w rozbudowie sieci 5 G. Wszystko to oznacza, ich zdaniem, że Chiny realizują nie tylko taktykę wywierania presji ekonomicznej w celach politycznych, ale również, że „uderzają” w najsłabsze ogniwa kolektywnego Zachodu, zarówno w państwa jak i sektory uzależnione od chińskiego rynku, bo tak łatwiej im wykorzystać posiadaną przewagę. Jedyną odpowiedzią na tego rodzaju politykę, a zarazem szansą przełamania naporu Pekinu, jest ich zdaniem powołanie organizacji, której robocza nazwa może brzmieć - Democratically Allied Trade Organization, czyli DATO, w wolnym tłumaczeniu – Demokratyczna Sojusznicza Organizacja Handlowa. Miała by być ona otwarta dla wszystkich państw demokratycznych, w tym Tajwanu i stanowić, jak należy rozumieć tę propozycję, uzupełnienie NATO. Innymi słowy mamy z grubsza zarysowany plan podziału świata na dwa rywalizujące ze sobą obozy.
Ian Brzeziński, na portalu Atlantic Council, wpływowego waszyngtońskiego think tanku, zabrał głos na temat konieczności wypracowania przez NATO wspólnej strategii powstrzymywania Chin. W jego opinii, już dający się zauważyć proces „przebudzenia” szeregu państw europejskich, które jeszcze dwa lata temu postrzegały Pekin wyłącznie w kategoriach partnera handlowego, a teraz zaczynają dostrzegać powagę chińskiego zagrożenia, należy przyspieszyć i poddać instytucjonalizacji w ramach przepoczwarzającego się na naszych oczach NATO. Dlaczego konieczne jest nie tylko wspólne, ale i energiczne działanie? Z kilku powodów. Po pierwsze już dziś, jak pisze Brzeziński wydatki wojskowe Chin stanowią, licząc według parytetu siły nabywczej 70 % wojskowego budżetu Stanów Zjednoczonych, a biorąc pod uwagę w tym zestawieniu również Rosję, która sama chce aby traktować ją jak strategicznego partnera Pekinu, to nawet można mówić o porównywalnych zasobach przeznaczanych na zbrojenia. Z tym związana jest obserwowana od pewnego już czasu narastająca asertywność polityki Chin, która nie ogranicza się do tradycyjnych obszarów zainteresowania Pekinu, ale znacznie poza nie wykracza. Chodzi nie tylko o manewry chińskiej marynarki wojennej na Bałtyku i Morzu Śródziemnym, ale również próbę zaangażowania w Libii, osiągnięcia specjalnych relacji z Turcją, budowy bazy wojennej w strategicznie ważnym Dżibuti czy wzrost zainteresowanie Arktyką. Innymi słowy rosnąca potęga Chin, oznacza, że z wojskowego punktu widzenia Pekin zbliża się do tradycyjnej geograficznej domeny zainteresowanie NATO, co w efekcie wymusza podjęcie przez Sojusz działań. Drugim, nie mniej istotnym powodem, zdaniem Brzezińskiego, dla którego NATO winno przyjąć bardziej skoordynowaną i wspólną strategię odpowiedzi na chińską politykę jest to, że ta ma w coraz większym stopniu charakter wyzwania ideologicznego, jest próbą udowodnienia, że świat wartości liberalnych, którymi kierują się społeczeństwa Zachodu nie jest wcale jedyną opcją, a z punktu widzenia sprawności reagowania na sytuacje kryzysowe, bo do tego w gruncie rzeczy sprowadza się chińska narracja w sprawie Covid 19, jest nawet gorszym wyborem. Mamy zatem do czynienia z geopolitycznym i ideologicznym wyzwaniem, jakie Chiny rzuciły Zachodowi. Skala możliwości Pekinu, ale również to, że Państwo Środka jest dziś światowym liderem w zakresie rozwoju wielu technologii przyszłości, takich jak 5 G, komputery kwantowe, zastosowanie sztucznej inteligencji etc., sprawia, że odpowiedź musi być wspólna i bez NATO się nie obędzie. Pakt ma zresztą szereg historycznych doświadczeń zaangażowania, choćby w czasie wojny z terroryzmem, na obszarach leżących poza domeną jego zainteresowania. Brzeziński proponuje też, i jak można przypuszczać to jego kolejny głos w trwającej właśnie dyskusji na temat przyszłego kształtu NATO, szereg posunięć natury praktycznej, mającej w jego opinii prowadzić do wykrystalizowania się wspólnej odpowiedzi na chińskie zagrożenie. Po pierwsze wzorując się na podobnej instytucji z udziałem Rosji należy powołać forum NATO – Chiny. Brzeziński argumentuje, że głównym celem tego ciała będzie budowa przeświadczenia europejskich członków Paktu, że mamy do czynienia z rywalizacją w istocie międzyblokową, a nie bilateralną na linii Stany Zjednoczone – Chiny. Ta propozycja militaryzacji i uwspólnotowienie polityki partnerów w NATO wobec Chin z jednej strony ujawnia z jak wielkimi problemami w tym zakresie do czynienia mają dziś Stany Zjednoczone, z drugiej zaś jest, jak można przypuszczać próbą powiązania dwóch obszarów bezpieczeństwa – europejskiego i azjatyckiego. Zobowiązanie do współdziałania, również wojskowego, ale przede wszystkim czegoś na kształt polityki powstrzymywania ekonomicznego, miałyby obejmować obydwa ewentualne teatry przyszłych konfliktów. Upraszczając tę propozycję jest ona dość jednoznaczna – jeśli państwa europejskie chcą parasola bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, to winny myśleć o własnym udziale w eksporcie bezpieczeństwa do Azji. A to oznacza, i to jest druga propozycja Brzezińskiego, konieczność pogłębienia partnerstwa wojskowego, również regularnego odbywania wspólnych manewrów wojskowych państw NATO z takimi krajami jak Japonia, Australia, Korea Pd. czy Mongolia. NATO, w związku z tym powinno utworzyć w jednym z azjatyckich państw partnerskich Center of Exellence, po to aby integrować systemy dowodzenia i szkolenia oficerów. Ostatnim posunięciem, powinno być utworzenie, na początku niewielkiego, centrum dowodzenia w jednym z krajów partnerskich w Azji. Jego zadaniem byłoby koordynowanie wspólnych manewrów i misji.
Propozycje Iana Brzezińskiego nie są jedynymi w podobnym duchu, jakie są rozważane w amerykańskim establishmencie strategicznym. Kilka dni temu na łamach The Washington Post ukazał się wspólny artykuł autorstwa Robert D. Atkinson oraz Clyde Prestowitz poświęcony polityce „gospodarczego powstrzymywania” Chin. Atkinson jest współprzewodniczącym funkcjonującej za czasów administracji Obamy Amerykańsko – Chińskiej Grupy Eksperckiej ds. Innowacyjności a Clyde Prestowitz była urzędniczką w administracji Reagana odpowiedzialną za negocjacje handlowe, a obecnie kieruje Economic Strategy Institute. Ich zdaniem mamy do czynienia, zwłaszcza w ostatnich tygodniach, z podjętą przez Pekin próba wykorzystania swych przewag gospodarczych oraz znaczenia wielkości swego rynku dla wszystkim gospodarek nastawionych na eksport, w celu uzyskania koncesji o charakterze politycznym. Przykładów na wzrost asertywności Chin w tym zakresie w ostatnim czasie jest przynajmniej kilka. Należą do nich wprowadzone restrykcyjne cła na australijski jęczmień będące retorsją za inicjatywę Canberry w sprawie międzynarodowego dochodzenia związanego z wybuchem pandemii Covid-19 i zapowiedź ich poszerzenia na wołowinę oraz wino jeśli polityka Australii nie ulegnie zmianie. Ale nie tylko. Chiński ambasador w Sztokholmie reagując na protesty tamtejszych obrońców praw człowieka wobec chińskiej polityki zagroził restrykcjami wobec szwedzkiego eksportu, a jego berliński kolega zapowiedział podjęcie podobnych kroków wobec niemieckiego przemysłu samochodowego, jeśliby Niemcy wdrożyły politykę wykluczenia koncernów Huawei z możliwości uczestnictwa w rozbudowie sieci 5 G. Wszystko to oznacza, ich zdaniem, że Chiny realizują nie tylko taktykę wywierania presji ekonomicznej w celach politycznych, ale również, że „uderzają” w najsłabsze ogniwa kolektywnego Zachodu, zarówno w państwa jak i sektory uzależnione od chińskiego rynku, bo tak łatwiej im wykorzystać posiadaną przewagę. Jedyną odpowiedzią na tego rodzaju politykę, a zarazem szansą przełamania naporu Pekinu, jest ich zdaniem powołanie organizacji, której robocza nazwa może brzmieć - Democratically Allied Trade Organization, czyli DATO, w wolnym tłumaczeniu – Demokratyczna Sojusznicza Organizacja Handlowa. Miała by być ona otwarta dla wszystkich państw demokratycznych, w tym Tajwanu i stanowić, jak należy rozumieć tę propozycję, uzupełnienie NATO. Innymi słowy mamy z grubsza zarysowany plan podziału świata na dwa rywalizujące ze sobą obozy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/503218-jest-juz-nato-teraz-nadszedl-czas-na-dato