Tysiące ludzi wyległo w sobotę na ulice Nowego Jorku, protestując przeciw brutalności policji w Minneapolis, która doprowadziła do śmierci Afroamerykanina George’a Floyda. Demonstrowano m.in. przed wieżowcem prezydenta USA Trump Tower, na 5. Alei, Times Square oraz na Brooklynie.
CZYTAJ TAKŻE:
Zablokowane miasto
Uczestnicy manifestacji we wszystkich pięciu dzielnicach miasta blokowali ruch uliczny. Doszło do podpalenia co najmniej dwóch policyjnych samochodów. Niektórzy wywracali kosze na śmieci, rzucali na interweniujących funkcjonariuszy butelkami, śmieciami i odłamkami z gruzów. Nie reagowali na wezwania stróżów porządku, aby ograniczyć się do zgromadzeń i przemarszów po chodnikach.
„Żadnych chodników. To protest. Ulice należą do nas”, „Bez sprawiedliwości nie ma pokoju” – skandowali. Wznosili okrzyki przywołujące pamięć Floyda. Mieli transparenty z napisami np. „Czarne życie ma znaczenie”, „Biała cisza to biała przemoc”.
Z powodu demonstracji wyłączone były z ruchu samochodowego mosty Brooklyn Bridge i Manhattan Bridge na Rzece Wschodniej. Zamknięto też część autostrady West Side Highway.
Działania policji
Policja używała dla rozproszenia tłumów gazu pieprzowego. W powietrzu unosił się helikopter. Według wstępnych informacji aresztowano ponad 50 osób. W mediach społecznościowych ukazały się zdjęcia i filmy wideo pokazujące, jak funkcjonariusze wywlekali ich z tłumów.
Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio powiedział w nocy na konferencji prasowej, że pośród uczestników manifestacji znalazła się mała grupa tych, którzy uciekli się do aktów przemocy. Ostrzegał, że nie będzie to tolerowane i poniosą oni konsekwencję swych czynów.
Byli tu niestety tylko dlatego, by atakować policjantów, którzy nas chronią. To jest nie do zaakceptowania
— przekonywał sugerując, że agresorzy przybyli z zewnątrz nie reprezentując lokalnej społeczności. Zapewniał tych, którzy protestują w pokojowy sposób, o pragnieniu rozwiązania problemów, potrzebie sprawiedliwości i prawdziwych zmian społecznych.
Jeśli jesteście, by domagać się pokojowych zmian, jesteście wysłuchani. Zmiany zachodzą w mieście i nie mam co do tego wątpliwości. Wierzymy w protesty pokojowe, w obywatelskie nieposłuszeństwo, korzystanie przez ludzi z ich demokratycznych praw, ale nie atakowanie policjantów i społeczności
— akcentował burmistrz.
Przyznał, że w Nowym Jorku jest wiele do zrobienia, ale jest miejsce na wielkie zmiany i postęp, co nastąpi. Zwrócił jednocześnie uwagę, aby nie zapominać o zwalczaniu ogromnego kryzysu związanego z Covid-19.
Walczymy z tym razem jako jeden Nowy Jork. (…) W ostatnich trzech miesiącach nowojorczycy są zjednoczeni, walcząc z kryzysem, jakiego nie można sobie nigdy było wyobrazić, z chorobą, o której nawet nie wiedzieliśmy
— zaznaczył.
Przekonywał, że także obecnie nowojorczycy będą razem w przezwyciężaniu wyzwań, w których obliczu stoją.
Komisarz nowojorskiej policji Dermot Shea, przyznał, że wszyscy są zdenerwowani i „będzie to długa noc”.
Wszyscy, racjonalne umysły, możemy się zgodzić, że pójście do przodu będzie wynikać z dyskusji, protestów, aktywizmu, ale nie z większej przemocy
— tłumaczył.
Lokalni politycy obecni na demonstracjach zapowiadali zmiany w przepisach.
Dla tych z nas, którzy są we władzach, obowiązkiem jest zapewnić zmiany i zamierzamy je wprowadzić
— obiecywał w telewizji CBS senator stanu Nowy Jork Michael Gianaris.
Wtórowała mu senator stanowa Jessica Ramos. Twierdziła, że jeśli dojdzie do współpracy, można naprawić wszystko.
Musimy jednak pozwolić przewodzić ludziom, którzy najbardziej doznali bólu
— wyjaśniała.
Trump potępił zamieszki po śmierci Floyda
Prezydent Donald Trump ostro potępił w sobotę - jako „dzieło rabusiów i anarchistów” - zamieszki w amerykańskich miastach, które wybuchły po zabiciu w Minneapolis przez policję Afroamerykanina George’a Floyda.
Śmierć George’a Floyda na ulicach Minneapolis to ogromna tragedia
— podkreślił Trump. Dodał jednak, że „jego pamięć została zhańbiona przez uczestników zamieszek, rabusiów i anarchistów”.
To, co teraz widzimy na naszych ulicach, nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością czy też pokojem
— powiedział prezydent. Zapewnił, że jego rząd położy kres przemocy.
W Los Angeles, Atlancie i Filadelfii wprowadzono godzinę policyjną
Władze Los Angeles, Filadelfii i Atlanty ogłosiły w sobotę wprowadzenie nocnej godziny policyjnej. „To konieczne, aby przywrócić spokój” - powiedział burmistrz Los Angeles Eric Garcetti. W wielu miastach USA trwają protesty po śmierci Afroamerykanina George’a Floyda.
Burmistrz Los Angeles poinformował, że godzina policyjna będzie obowiązywała od 20 do 5.30 (czasu lokalnego).
Wcześniej policja w Los Angeles podała, że poprzedniej nocy doszło w mieście do „wielkich i gwałtownych protestów”, podczas których aresztowano ponad 500 osób.
Kolejna noc zamieszek w Minneapolis, mimo godziny policyjnej
Kolejną noc w Minneapolis trwają protesty po śmierci Afroamerykanina George’a Floyda, mimo że w mieście obowiązuje godzina policyjna. Według CNN siły porządkowe użyły gazu łzawiącego i grantów hukowych, by nie dopuścić demonstrantów pod budynek policji.
Godzina policyjna w Minneapolis rozpoczęła się w sobotę wieczorem o godz. 20 czasu lokalnego.
Wcześniej gubernator stanu Minnesota Tim Walz wezwał mieszkańców Minneapolis do pozostania w domach. Ostrzegł też protestujących, że znajdą się w „bardzo niebezpiecznej sytuacji”, jeśli ponownie złamią godzinę policyjną.
Po raz pierwszy od drugiej wojny światowej gubernator zmobilizował Gwardię Narodową. Na razie jednak żołnierze tej formacji nie biorą udziału w konfrontacjach z protestującymi.
Starcia demonstrantów z policją przed Białym Domem
„Bez sprawiedliwości nie ma pokoju”, „Nie mogę oddychać” - takie hasła wznosili demonstrujący w nocy z soboty na niedzielę przed Białym Domem. Z tłumu w policjantów rzucano racami i butelkami; ci odpowiadali gazem łzawiącym.
Zarzewiem zamieszek stała się sprawa 46-letniego czarnoskórego George’a Floyda, który zmarł w trakcie brutalnego zatrzymania przez policję w Minneapolis. Protesty wybuchły także w innych miastach w USA, od piątku trwają również w Waszyngtonie.
W amerykańskiej stolicy drugi dzień demonstracji przybrał gwałtowny charakter. Ze zgromadzonego przed Białym Domem tłumu kilkuset osób w kierunku policjantów ciskano race oraz butelki, podpalano też śmietniki. Funkcjonariusze odpowiadali gazem łzawiącym. Dostęp do parku Lafayette’a przed rezydencją prezydenta ogrodzono barierkami.
Demonstranci, czarnoskórzy oraz biali, wznosili hasła potępiające prezydenta USA Donalda Trumpa, rasizm oraz policję. Najbardziej popularne były jednak: „Bez sprawiedliwości nie ma pokoju” i „Nie mogę oddychać”. To drugie to ostatnie słowa Floyda, który zmarł przyciskany przez funkcjonariusza kolanem do betonu.
Oni nawet nie są stąd, przyjechali spoza Waszyngtonu
— mówił PAP o policjantach pod Białym Domem jeden z demonstrantów. Na swoim telefonie pokazywał filmy brutalnych funkcjonariuszy z Nowego Jorku, głośno wyzywając tych stojących po drugiej stronie barierki.
Starsi protestujący nierzadko apelowali do młodszych o spokój. „Stracimy sprawę, nie może być zgody na przemoc żadnej ze stron” - mówiła około 60-letnia demonstrantka w reakcji na agresywne okrzyki. „Ustaw się po stronie policji” - odpowiadała jej grupa nastolatków.
Na ulicach w pobliżu parku Lafayette’a policjanci cierpliwie rozmawiali z demonstrantami.
Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wy. Mamy uczucia, rodziny. Nie zamierzamy do nikogo strzelać
— tłumaczył jeden z nich.
Jesteśmy inni niż policja w Minneapolis. U nas na takie rzeczy nie ma miejsca
— zapewniał, mówiąc o zabójstwie Floyda drugi.
Młodych protestujących argumenty te nie przekonywały. Wielu z nich przytaczało przykłady agresywnych interwencji służb bezpieczeństwa z przeszłości.
Funkcjonariusz nie może zabijać, nie może odpowiadać na opór przesadną siłą
— mówił jeden z nich.
Dla wielu zabicie Floyda to nie odosobniony incydent, ale rezultat panujących w USA nierówności społecznych.
Demonstrujący spod Białego Domu zapewniają, że to dopiero początek protestów. Te odbywają się w stolicy USA nie tylko przed rezydencją prezydenta - w sobotę przez miasto przejechało kilka samochodowych antyrasistowskich manifestacji. Ich przebieg zabezpieczała stołeczna policja.
wkt/PAP
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/502653-zamieszki-w-usa-po-smierci-floyda-trump-to-hanba