Piątkowa sesja Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych zapamiętana zostanie z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest zapowiedź prezydenta Xi Jingpinga wprowadzania w Hong Kongu takich samych, jak w kontynentalnych Chinach zasad przestrzegania prawa i jego egzekucji, drugą zaś deklaracja premiera Li Keqianga o tym, że w przeciwieństwie do tradycji lat ubiegłych w tym roku nie poda on przewidywań władz w jakim tempie ma rosnąć chińska gospodarka.
W światowych mediach można zauważyć tendencję aby te dwa wydarzenia analizować oddzielnie, jednak wydaje się, że mamy do czynienia z dwiema stronami tego samego medalu, a może nawet wykluwaniem się nowego kształtu polityki Pekinu. The New York Times cytuje słowa Wang Chena, członka politbiura chińskiej Partii Komunistycznej, odpowiedzialnego za politykę bezpieczeństwa, który mówi, że niepokoje w Hong Kongu zmierzały do tego aby ta była brytyjska enklawa, a od 1997 roku chiński okręg autonomiczny, mogła uzyskać niepodległość. Z formalnego punktu widzenia brytyjsko – chińska umowa zawarta przed przekazaniem jurysdykcji nad Hong Kongiem dawała Chinom możliwość objęcia jurysdykcją prawną tego regionu autonomicznego, jednak po burzliwych protestach w 2002 roku władze chińskie zrezygnowały z takiego kroku. Zachodnie media spekulują, że decyzja, która została obwieszczona w piątek z trybuny chińskiego quasi-parlamentu może oznaczać w najbliższym czasie próbę likwidacji autonomii Hong Kongu, który ma utrzymać taki charakter do 2047 roku. Niezależnie od tego czy rzeczywiście wydarzenia potoczą się w ten sposób zapowiedzi prezydenta Xi Jinpinga są świadectwem rosnącego zdecydowania w chińskiej polityce i być może świadectwem podjętej decyzji, aby nadać jej twardszy wymiar. Dziennik The Global Times, który uchodzi od lat za wyraziciela „twardej nacjonalistycznej linii” w chińskiej polityce zagranicznej napisał w związku z decyzją w sprawie Hong – Kongu w komentarzu odredakcyjnym, że jest ona nie tylko uzasadniona, ale i konieczna, bo w ciągu całego 2019 roku nie było tam jednego spokojnego dnia i miasto zaczęło bardziej przypominać jeden z ośrodków trzeciego świata, które pogrążone jest w chaosie i niepokojach, a nie metropolię i finansowe centrum wielkich Chin. Zdaniem redakcji objęcie Hong Kongu chińską legislacją w zakresie egzekucji prawa „uniemożliwi obcym siłom wtrącanie się w sprawy Hong Kongu”.
Zmaganie się z presją USA
W innym ze swych niedawnych komentarzy dziennik stwierdza, aby nie było wątpliwości o jakich siłach jest mowa, że głównym celem chińskiej strategii narodowej najbliższych lat będzie „zmaganie się z presją USA” i w tym celu Chiny „powinny rozwijać współpracę z większością krajów. Należy spodziewać się, że Stany Zjednoczone będą starały się wykorzystać wewnątrz chińskie podziały i musimy w związku z tym być wstanie unieszkodliwić amerykański spisek i przekształcić chińsko – amerykańska rywalizację w proces samoizolacji Stanów Zjednoczonych”.
Decyzja o niepublikowaniu przez chiński rząd tegorocznych planów w zakresie wzrostu gospodarczego oraz innych istotnych wskaźników makroekonomicznych może być wynikiem trudności w precyzyjnym prognozowaniu, zwłaszcza w obliczu wielkiej niewiadomej jaką jest dalszy rozwój pandemii, ale równie dobrze być częścią strategii rywalizacji i związanej z tym polityki nie ujawniania własnych słabości. W tej „wojnie” toczonej póki co głownie na wskaźniki makroekonomiczne nie bez znaczenia ma to na ile Pekin jest w stanie pozytywnie zaskoczyć światową opinię publiczną. Wyniki eksportu po kwietniu, który zaczął rosnąć oraz generalnie wskaźnik PKB, który okazał się lepszy niż poprzedzający jego opublikowanie konsensus ekspertów wspierają narrację Pekinu, że kraj szybciej wychodzi z kryzysu niźli jego rywale, a przeto roztropniej jest współpracować z rozpędzająca się chińską gospodarka niźli uczestniczyć w budowie murów, podziałów i nieskutecznych prób jej izolowania.
Przełom psychologiczny
Decyzje obwieszczone światu w trakcie Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych mają i inny, mniej dostrzegany wymiar. Chodzi o przełom psychologiczny, jaki przyniosła pandemia. Dziennik South China Morning Post, wydawany w Hong Kongu, wprost pisze, że 100 milionowa rzesza chińskiej klasy średniej, ludzi którzy są materialnie lepiej sytuowani niźli pozostała część społeczeństwa, którzy wysyłali swoje dzieci na studia do Australii czy Stanów Zjednoczonych i z grona których rekrutowała się 10 milionowa emigracja chińska na Zachód, przeżyła w ostatnich miesiącach psychologiczny przełom. Idealizowany przez wielu „zachodni model” okazał się o wiele mniej efektywny niźli niedoceniane chińskie instytucje. To w dłuższej perspektywie zdaniem komentatorów dziennika będzie oznaczało wzrost wiary we własne siły chińskiego społeczeństwa i wzrost pewności siebie chińskiej elity. Już zresztą zachodnie media piszą o odmiennym sposobie bycia i uprawiania polityki przez chińskich przedstawicieli dyplomatycznych należących do grupy „młodych wilków”. To nastawienie w najbliższym czasie się nie zmieni, wręcz przeciwnie, będziemy mogli obserwować wzrost chińskiej asertywności w polityce zagranicznej. Pierwsze symptomy tego zjawiska miały już miejsce podczas obrad Zgromadzenia. Obserwatorzy zauważyli, że z raportu składanego corocznie przez premiera Li Keqianga zniknęły odniesienia do pokojowego charakteru chińskiej polityki wobec Tajwanu. W latach ubiegłych deklaracjom związanym z dążeniem do zjednoczenia wyspy z Chinami zawsze towarzyszyły zapewnienia o pokojowym charakterze tych działań. Teraz ich nie było, co można interpretować jako zaostrzenie stanowiska.
Warto na jeszcze jedną sprawę zwrócić uwagę. Otóż, jak dostrzegli komentatorzy The Washington Post twardej reakcji Waszyngtonu na decyzje Pekinu w sprawie Hong Kongu, towarzyszy zastanawiająco słabe poparcie państw europejskich, które ograniczyły się do rutynowych potępień. Nawet Wielka Brytania, jak zauważa lewicowo liberalny The Guardian, kraj najsilniej z państw europejskich związany politycznymi związkami ze Stanami Zjednoczonymi nie zamierza zaostrzać relacji z Chinami, ryzykując przy tym osłabieniem niezwykle intensywnych relacji handlowych i inwestycyjnych Zjednoczonego Królestwa z Pekinem. Jak zauważa Patric Wintour, dyplomatyczny komentator dziennika tylko w ostatnich kilku tygodniach brytyjscy ministrowie finansów, zdrowia i główny doradca premiera Borysa Johnsona ds. bezpieczeństwa kontaktowali się z londyńskim ambasadorem Chin Liu Xiaomingiem.
Wydaje się zatem, że zaostrzającej się polityce i retoryce Waszyngtonu wobec Pekinu, towarzyszyć będzie wzrost asertywności chińskiej, a także zauważalny sceptycyzm oraz niechęć państw europejskich do wzięcia udziału w tej rywalizacji. Czy skończy się to „samoizolacją Stanów Zjednoczonych” nie wiadomo, jednak z pewnością czeka nas jeszcze wiele wstrząsów i napięć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/501523-chiny-daza-do-samoizolacji-stanow-zjednoczonych