Trzęsienie ziemi w rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. 18 maja patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl odsunął od kierowania diecezjami dwóch hierarchów: 47-letniego biskupa armawirskiego i łabińskiego Ignatija (Buzina) oraz 44-letniego biskupa kostomukszańskiego i kiemskiego Ignatija (Tarasowa).
W oficjalnym komunikacie patriarchatu moskiewskiego zaznaczono, że decyzja została podjęta na podstawie otrzymanych materiałów, które dokumentują w sposób nie ulegający wątpliwości postępowanie obu dostojników, nie licujące z piastowanymi przez nich urzędami. Ich dalszy los zależeć będzie od rozstrzygnięć Wysokiego Sądu Cerkiewnego.
„Kompromaty” krążą w internecie
Chociaż patriarcha Cyryl nie sprecyzował, jakie oskarżenia ciążą na obu duchownych, już wkrótce stały się one jasne dzięki materiałom, które pojawiły się w internecie. Chodzi głównie o kompromitujące zdjęcia oraz towarzyszące im relacje naocznych świadków.
Najbardziej znany współczesny teolog rosyjski diakon Andriej Kuriajew na swoim blogu nazwał obu zdymisjonowanych hierarchów „najbardziej odrażającymi i zdyskredytowanymi osobnikami” w Cerkwi, dodając, że już wkrótce spodziewać się możemy dalszego ciągu nagłych dymisji. Według niego biskup Ignatij Tarasow zorganizował w swej diecezji istną Sodomę, słynącą ze „wspólnotowych celebracji”, jak ów hierarcha nazywał grupowy seks gejowski, zaś podczas pielgrzymek do Ziemi Świętej zwykł spędzać czas z arabskimi prostytutkami męskimi.
To zaledwie drobna część pikantnych szczegółów z burzliwej pozakościelnej działalności obu biskupów, które przedostały się do opinii publicznej za pośrednictwem internetu. Fakt, że cytuje je obszernie najpopularniejszy rosyjski teolog, wskazuje na powagę sytuacji. Nie trzeba dodawać, że dla zwykłych prawosławnych doniesienia te stanowią prawdziwy wstrząs.
Pandemia jako kara Boża
Wielu wiernych łączy to z innymi dramatycznymi wydarzeniami, do których doszło w ostatnim czasie w tamtejszej Cerkwi. Otóż jednymi z głównych ognisk epidemii koronawirusa na obszarze postsowieckim stały się świątynie patriarchatu moskiewskiego. Liczni duchowni tej Cerkwi głosili bowiem, że Covid-19 jest karą zesłaną przez Boga na bezbożnych, zaś najlepszą ochroną jest udział we Mszy i przystępowanie do Komunii. W rezultacie wiele świątyń – mimo zaleceń lokalnych gubernatorów – nie zostało zamkniętych, a w czasie świąt Paschy było w nich tyle samo osób, ile zazwyczaj. Na dodatek wszyscy obecni przyjmowali Komunię jedną łyżeczką do ust z tego samego kielicha. Całowali też ikony, krzyże i relikwiarze.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na Ukrainie głównymi ogniskami infekcji stały się kompleksy sakralne podporządkowane patriarchatowi moskiewskiemu: Ławra Poczajowska, Ławra Swiatogorska i Ławra Peczorska w Kijowie, gdzie zachorowali wszyscy mnisi i klerycy, a kilku duchownych zmarło. Kontrastowało to ostro z sytuacją w ukraińskich świątyniach uznających zwierzchność patriarchy Konstantynopola. Tam duchowni podporządkowali się zaleceniom władz, ograniczyli działalność liturgiczną i uniknęli masowych infekcji.
Seria zachorowań i zgonów dotknęła też najważniejsze monastyry w Moskwie: Nowospasski, Doński i Daniłowski (siedzibę patriarchatu), a także takie sanktuaria, jak Ławra Troicko-Siergijewska. Zmarło kilku znanych i wpływowych duchownych. Najbardziej upiorne wrażenie wywarła jednak na wszystkich śmierć jednego z kleryków w Siergijewym Posadzie, który po zdiagnozowaniu u niego koronawirusa doszedł do wniosku, że to znak nadejścia Antychrysta, oblał się naftą z cerkiewnych lamp i podpalił na schodach świątyni. Nie zdołano go uratować.
Rosyjscy prawosławni, przyzwyczajeni do odczytywania „znaków czasu”, skłonni są upatrywać w tych wydarzeniach kary Bożej za grzechy dostojników Cerkwi. Ostatnie dymisje dokonane przez patriarchę Cyryla utwierdzają ich tylko w tym przekonaniu.
Moskwa czy Watykan?
Dla każdego, kto śledzi uważnie życie rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, nie ulega wątpliwości, że jedną z największych trapiących ją od środka bolączek jest działalność „lawendowej mafii”, czyli wpływowego lobby homoseksualnego. Okazuje się, że nie jest to problem jedynie Kościoła katolickiego, z którym zwierzchnicy nie potrafią (nie chcą?) sobie poradzić.
Komentatorzy religijni w Rosji zadają sobie pytanie, czy dymisje dwóch biskupów są jedynie incydentalnymi przypadkami, czy początkiem szerszego procesu oczyszczania Cerkwi z obyczajowych dewiacji. Wiadomo, że rosyjskie prawosławie rozwija się pod specjalnym nadzorem kremlowskich włodarzy wywodzących się z szeregów KGB/FSB. Do tej pory działalność „lawendowej mafii” im nie przeszkadzała. Czyżby coś się zmieniło?
Warto przyglądać się sprawie i obserwować, kto okaże się skuteczniejszy w ograniczaniu wpływów homoseksualnego lobby: patriarchat moskiewski czy Watykan?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/501190-uderzenie-patriarchy-cyryla-w-lawendowa-mafie-w-cerkwi