Paul Garner, profesor medycyny tropikalnej na Uniwersytecie w Liverpoolu zachorował na Covid-19 w kwietniu, 12 dni przed tym jak rząd Borysa Johnsona wprowadził w Wielkiej Brytanii ograniczenia związane z pandemią. Na łamach „British MedicalJournal” opisuje swoje samopoczucie. To co się z nim nadal dzieje, mimo, że minęły już tygodnie od początku infekcji przypomina, jak sam pisze, kalendarz adwentowy, co dzień to niespodzianka, tylko, że każda z nich jest mało przyjemna.
Czułem się jakbym miał watę w głowie, następnego dnia miałem rozstrój żołądka, potem szum w uszach,jakby ktoś w moje ciało wbijał szpilki i igły, miałem duszności i zawroty głowy, zapalenie stawów w dłoniach
– opisuje swoje doświadczenia Garner.
Były takie dni, że myślałem, że umieram, jakby ktoś walnął mnie w głowę kijem od krykieta.
I tak przez ponad 70 dni. Jednego dnia lepiej, drugiego zaś fatalnie. Po tym jak opublikował swe zapiski, będące opisem kolejnych dni zmagania się z chorobą, mimo dwukrotnych negatywnych testów na Covid-19, zaczął otrzymywać maile od ludzi w podobnej sytuacji. Podobnie jak on, piszący i telefonujący do niego ludzie przez długie tygodnie, już po oficjalnym potwierdzeniu wyleczenia, odczuwali niepokojące symptomy chorobowe. Niektórzy z nich myśleli, że coś jest nie tak z ich psychiką i przeżywają urojenia, na innych podejrzliwie, jak na hipochondryków patrzyły ich rodziny.
Sprawa nie jest wcale tak niewinna za jaką mogłaby uchodzić, ani też nie dotyczy tylko kilku przypadków. Na całym świecie, głownie w krajach anglosaskich, już 3 mln osób zainstalowało w swych telefonach komórkowych specjalną aplikację pozwalającą śledzić samopoczucie i rejestrować symptomy uznawane za mierniki tego czy ktoś jest chory czy zdrowy. Na podstawie tych danych, jak powiedział dziennikowi „Financial Times” profesor Tim Spector, zajmujący się w oxfordzkim Kings College epidemiologią genetyczną, okazało się, że 10 % osób chorych odczuwa jeszcze po upływie 25 dni symptomy, a 5 % po upływie kolejnego miesiąca nadal czuje się chora. „Studiowałem setki epidemii – powiedział dziennikarzom Spector – ale ta jest najdziwniejsza”.
Naukowcy do dziś nie wiedzą, a w czasach kiedy większość rządów zaczęło podejmować kroki mające na celu łagodzenie zasad lock down ta niewiedza może bardzo dużo kosztować, czy w przypadku tych 5 % populacji nadal mamy do czynienia z infekcją, czy raczej z czymś co można by określić mianem powikłań, które ujawniają się po zwalczeniu choroby. Nadal też nie jest wiadome, czy osoby te zarażają innych. „Wirus z pewnością powoduje w organizmie chorych wiele zmian immunologicznych – powiedział dziennikowi The Guardian prof. Garner – oraz wiele zmian patologicznych, których jeszcze nie rozumiemy.” W jego opinii najlepszą analogią dla tego jak działa Covid-19 jest Gorączka Denga, która powraca i odchodzi falami.
Lynne Turner-Stokes, profesor rehabilitacji w Kings College mówi, że jej zdaniem Covid-19 jest „infekcją multisystemową”, co oznacza, że wirus może potencjalnie zainfekować każdy organ w organizmie pacjenta. Powoduje zakrzepicę i problemy naczyniowe, atakuje płuca, mózg, skórę, nerki oraz system nerwowy. Symptomy neurologiczne mogą być łagodne, takie jak zwykły ból głowy, ale również ciężkie w postaci delirium czy śpiączki. Ludzie, a przypomnijmy, że ta postać infekcji dotykać może nawet 5 % populacji, mogą czuć się dobrze i wrócić do pracy, by po kilku dniach nie być w stanie normalnie funkcjonować.
Przypadki chorych u których symptomy trwają ponad 25 dni są o tyle istotne, że wiele krajów zalecających samoizolację chorych sugeruje opieranie się w trakcie podejmowania decyzji na zewnętrznych symptomach infekcji, takich jak podwyższona temperatura, katar, kaszel, bóle mięśniowe. W ich przypadku nie wiadomo, czy powinni być oni traktowani jak osoby chore, czy już takie, które mogą normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Innym problemem jest wyjaśnienie tego jaki mechanizm powoduje przedłużone trwanie symptomów chorobowych. Jedna z teorii, ale nie potwierdzona pogłębionymi badaniami naukowymi głosi, że większość pacjentów u których odkryto ten dziwny przebieg choroby cierpiała wcześniej na schorzenia astmatyczne lub miała niedobór witaminy D.
Innym szczególnym przebiegiem infekcji Covid-19 jest opisana w ubiegły czwartek przez specjalistów WHO, którzy w specjalnym komunikacie poinformowali, że u pewnej grupy dzieci i młodzieży, którzy trafili na oddziały intensywnej terapii infekcja może wywołać zespół symptomów podobnych do syndromu Kawasaki. Choroba Kawasaki jest ostrą chorobą zapalną małych i średnich naczyń, które powoduje też zmiany tętniakowe w sercu pacjenta. O podejrzeniach jej związku z Covid-19 informowała również w ostatnim czasie brytyjska, francuska, amerykańska, włoska i hiszpańska służby zdrowia. We Francji 9 letni chłopiec zmarł w jej wyniku.
Na rozpoczynającym się dzisiaj zgromadzeniu WHO, na które z powodów politycznych (sprzeciw Chin) nie zostali zaproszeni w charakterze obserwatora lekarze z Tajwanu, który jest jednym z najlepiej na świecie krajów radzących sobie z pandemią, mają być dyskutowane m.in. i te kwestie związane z nietypowym przedłużonym przebiegiem infekcji, które nie wiadomo jak traktować. Mimo niemal pół roku trwania pandemii nie dysponujemy nawet wspólnym, w skali świata, protokołem postepowania ani precyzyjną definicją kogo uznaje się za chorego. O dziwnych niewyjaśnionych przypadkach przebiegu infekcji, które określane są zbiorczą nazwą atypowe lub związane z powikłaniami, przebiegu choroby nie wspominając. Bardziej ujawnia to naszą bezradność niż mówi o wiedzy na temat Covid-19.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/500674-w-niektorych-przypadkach-covid-19-trwa-nawet-2-miesiace