Kiedy w lipcu 2017 roku prezydent Petro Poroszenko pozbawił Micheila Saakaszwilego ukraińskiego obywatelstwa, wydawało się, że kariera polityczna tego ostatniego została definitywnie zwichnięta. Bezpaństwowiec, poszukiwany listem gończym w swym rodzinnym kraju i niechciany w przybranej ojczyźnie, uchodził powszechnie za polityka przegranego. Pół roku później sąd w Tbilisi skazał go zaocznie za trzy lata więzienia za ułaskawienie czterech zabójców odsiadujących karę więzienia za zamordowanie w 2006 roku urzędnika bankowego.
Saakaszwili wydobyty z politycznego niebytu
A jednak były prezydent Gruzji (w latach 2004-2013) niespodziewanie wrócił do gry. W maju 2019 roku nowo wybrany prezydent Wołodymyr Zełenski zwrócił Saakaszwilemu ukraińskie obywatelstwo, a ostatnio zaprosił do swojej ekipy. Początkowo ambitny Gruzin miał zostać wicepremierem, ale okazało się, że w parlamencie w Kijowie nie ma większości, która mogłaby przegłosować jego kandydaturę. Nawet w partii Sługa Narodu, która ma samodzielną większość w Radzie Najwyższej, nie udało znaleźć się wystarczającej liczby deputowanych do przeforsowania go na stanowisko wiceszefa rządu. Zadecydowały o tym zdecydowane wypowiedzi Saakaszwilego, iż po objęciu urzędu rozpocznie walkę z oligarchami. Ponieważ ci ostatni (zwłaszcza Kołomojski, Achmetow i Pinczuk) mają znaczące wpływy w parlamencie, udało im się zablokować kandydaturę Gruzina.
Wystąpił przeciw niemu także Petro Poroszenko, który w maju 2015 roku sam ściągnął go na Ukrainę, nadał obywatelstwo, a później wszedł z nim w konflikt. Powodem było zadanie, jakie przed byłym prezydentem Gruzji postawił ukraiński przywódca. Mianował bowiem Saakaszwilego gubernatorem obwodu odeskiego z nakazem zlikwidowania w regionie korupcji. Problem polegał na tym, że korupcja stała się zjawiskiem systemowym w całym kraju i nie dało się jej zdusić w jednej tylko części kraju bez śmiałych reform i zdecydowanych działań na poziomie państwa. Gruziński polityk, pozbawiony w tej sprawie realnego wsparcia Kijowa, nie miał więc narzędzi, by walczyć z szerzącą się patologią. Doprowadziło to do jego konfliktu z wieloma przedstawicielami władzy, m.in. z potężnym szefem MSW Arsenijem Awakowem, a później z samym Poroszenką. Skończyło się zdymisjonowaniem Saakaszwilego, pozbawieniem go obywatelstwa i wydaleniem z Ukrainy. Banita zamieszkał w Holandii jako polityczny emeryt.
A jednak niespodziewanie sięgnął po niego Wołodymyr Zełenski, cierpiący na brak profesjonalnego zaplecza politycznego. Gdy nie udało mu się przeforsować kandydatury Saakaszwilego na stanowisko wicepremiera, mianował go 7 maja szefem Komitetu Wykonawczego Narodowej Rady ds. Reform. Prezydent postawił przed nim zadania, z których Saakaszwili wywiązał się z powodzeniem jako przywódca Gruzji: deregulacja gospodarki, walka z korupcją i negocjacje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Zełenskiemu zależy zwłaszcza na zawarciu porozumienia z MFW, ponieważ bez dopływu gotówki z zewnątrz państwo ukraińskie stanie na skraju bankructwa. Podstawowe pytanie jednak brzmi: czy Gruzin otrzyma odpowiednie narzędzia, by wywiązać się ze swej misji?
Gruzja protestuje przeciw nominacji Saakaszwilego
Jego nominacja wywołała zdecydowany sprzeciw rządu w Tbilisi, który odwołał na konsultacje swego ambasadora z Kijowa. Ukraińskie władze nie zamierzają jednak uginać się. Uważają, że Saakaszwili został skazany w swej ojczyźnie z powodów politycznych (podobnego zdania jest Interpol, który odmówił ścigania gruzińskiego lidera na podstawie listu gończego wysłanego z Tbilisi) oraz podkreślają, że nikt z zewnątrz nie ma prawa wtrącać się w wewnętrzne sprawy Ukrainy. Wyrażone to zostało jednak w dość obcesowych słowach, które mocno uraziły rządzących Gruzją.
Szef frakcji parlamentarnej partii „Sługa Narodu” Dawid Arachamija powiedział:
Jeśli będziemy mieć problemy dyplomatyczne, to Gruzja będzie mieć jeszcze większe niż my. To nie są przecież USA, które mówią: «będziecie mieć problemy dyplomatyczne«. To Gruzja. Nie można o tym zapominać.
Równie „dyplomatycznie” odezwał się szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kuleba:
Jeśli nasi gruzińscy partnerzy podejmą jakieś zdecydowane kroki, no cóż, jakoś to przeżyjemy, a potem będziemy odbudowywać to, co straciliśmy.
Tego typu wypowiedzi oczywiście nie uspokoiły strony gruzińskiej. Co znamienne, rząd w Tbilisi zareagował teraz na nominację Saakaszwilego znacznie bardziej nerwowo niż na podobną decyzję Petra Poroszenki w 2015 roku. Dlaczego?
Władza łamie porozumienie z opozycją
Wynika to z faktu, że dziś sytuacja polityczna w Gruzji jest odmienna niż wówczas. Wtedy partia Saakaszwilego, czyli Zjednoczony Ruch Narodowy, znajdowała się w głębokiej defensywie (podczas wyborów w 2016 roku uzyskała 26,63 proc. głosów, podczas gdy jej główny rywal Gruzińskie Marzenie prorosyjskiego miliardera Bidziny Iwaniszwilego – 49,55 proc.). Obecnie w pogrążonym w kryzysie kraju rośnie niezadowolenie rządami Gruzińskiego Marzenia, natomiast Zjednoczony Ruch Narodowy znajduje się na fali wznoszącej.
Momentem przełomowym były masowe protesty wywołane w czerwcu 2019 roku wizytą w Tbilisi rosyjskiego deputowanego do Dumy Państwowej Siergieja Gawriłowa z partii komunistycznej oraz jego prowokacyjnym zachowaniem w gruzińskim parlamencie. Demonstracje doprowadziły do tak poważnego napięcia grożącego wybuchem społecznym, że w roli negocjatorów pomiędzy rządem a opozycją wystąpili przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Ostatecznie 8 marca podpisano porozumienie, na którego mocy władza zobowiązała się zwolnić wszystkich więźniów politycznych oraz zmienić ordynację wyborczą do 150-osobowego parlamentu, m.in. zmniejszyć z 73 do 30 liczbę jednomandatowych okręgów wyborczych (opozycja argumentowała, że JOW-y, podobnie jak w innych republikach postsowieckich, faworyzują oligarchów i niszczą demokrację).
Władza złamała jednak porozumienie. Aresztowani liderzy opozycji – Gigi Ugulawa, Giorgi Rurua i Irakli Okruaszwili – nie zostali wypuszczeni na wolność, a ostatniego z nich skazano nawet na pięć lat więzienia za zorganizowanie w czerwcu 2019 roku demonstracji ulicznych. Nie wiadomo też, czy posłowie Gruzińskiego Marzenia przegłosują zmiany w ordynacji wyborczej, do których się zobowiązali.
To ważne w kontekście przewidzianych na jesień wyborów parlamentarnych. Sondaże dają bowiem opozycji duże szanse na zwycięstwo. Złamanie przez władze podpisanego porozumienia zwiększyło tylko niezadowolenie społeczne. Zjednoczony Ruch Narodowy (partia, której Saakaszwili nadal pozostaje honorowym przewodniczącym) nabiera wiatru w żagle.
Ambitny Gruzin, który jeszcze rok temu był na politycznym aucie, dziś znów zaczyna się liczyć w dwóch krajach. Podobnie było już w 2016 roku, gdy pełnił funkcję gubernatora odeskiego, a zarazem wpływał zakulisowo na przebieg kampanii wyborczej w Gruzji. Wtedy został z niczym. Dziś liczy jednak, że tym razem los się do niego uśmiechnie.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/499775-saakaszwili-wraca-do-gry-i-to-w-dwoch-krajach-naraz