W Stanach Zjednoczonych ukazała się właśnie książka pt. „Battlegrounds. The Fight to Defend the Free World” („Pola bitwy. Walka w obronie wolnego świata”). Jej autorem jest generał Herbert Raymond McMaster, który przez rok był doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Donalda Trumpa. Dużo miejsca w jego publikacji zajmuje problematyka chińska.
Amerykański wojskowy pisze m.in. o strategii militarnej Pekinu, programie „Made in China 2025”, Nowym Jedwabnym Szlaku, Fuzji Wojskowo-Cywilnej, tzw. systemie zaufania społecznego czy drużynie hakerów ATP 10, powołanej do istnienia przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego i odpowiedzialnej za bezprecedensową kradzież najnowocześniejszych technologii Zachodu. Były dyrektor Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA generał Keith B. Alexander nazwał działalność chińskich szpiegów w cyberprzestrzeni „największym transferem bogactwa w historii”.
W swej książce generał HR McMaster analizuje politykę Pekinu, ukazując płaszczyzny konfliktu między Ameryką i Chinami oraz uzasadniając, dlaczego starcie między obu państwami jest nieuniknione. Prócz wnikliwych analiz geostrategicznych, które mogłyby wyjść spod klawiatury jeszcze kilku ekspertów, na szczególną uwagę zasługują osobiste wspomnienia autora, ponieważ był on jednym z niewielu świadków wyjątkowych wydarzeń. Do takich należała z pewnością wizyta prezydenta USA w Chinach 8 listopada 2017 roku.
Air Force One ląduje w Pekinie
Tego dnia na lotnisku w Pekinie wylądował Air Force One, na którego pokładzie znajdowali się m.in. prezydent Donald Trump z małżonką Melanią, sekretarz stanu Rex Tillerson oraz doradca ds. bezpieczeństwa HR McMaster. Gości przyjął prezydent kraju, przewodniczący Chińskiej Partii Komunistycznej – Xi Jinping. Cała wizyta była jedną wielką manifestacją potęgi Państwa Środka. Autor ciekawie opisuje m.in. pobyt amerykańskiej delegacji w Pawilonie Najwyższej Harmonii w Zakazanym Mieście, jednak najbardziej frapująco brzmi relacja ze spotkania z chińskim premierem Li Keqiangiem. Warto zacytować ten fragment:
Nasze ostatnie spotkanie w ramach wizyty państwowej odbyło się w Wielkiej Hali Ludowej z Li Keqiangiem – premierem Chińskiej Republiki Ludowej oraz tytularną głową rządu chińskiego. Jeśli ktokolwiek z delegacji amerykańskiej miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do stanowiska Chin w sprawie ich relacji ze Stanami Zjednoczonymi, to monolog Li je rozwiał. Rozpoczął on od zauważenia, że Chiny, mając już rozwinięte podstawy przemysłowe i technologiczne, nie potrzebują dłużej Stanów Zjednoczonych. Odrzucił zarzuty USA dotyczące nieuczciwych praktyk handlowych i ekonomicznych, wskazując, że rola USA w przyszłej ekonomii globalnej ograniczać się będzie do zaopatrywania Chin w surowce, produkty rolne oraz energię, służące do napędzenia produkcji najnowocześniejszych na świecie towarów przemysłowych i konsumenckich.
Wyobrażam sobie minę Donalda Trumpa, przed którym premier Chin roztacza wizję przyszłej roli Ameryki jako podwykonawcy chińskiej gospodarki w światowym systemie ekonomicznym. Nie o uczucia prezydenta USA tu jednak chodzi, ale o globalne wyzwanie rzucone Stanom Zjednoczonym.
Komunistyczna Partia Chin wraca do „korzeni”
Nieprzypadkowy był termin owej wizyty. Odbyła się ona zaledwie trzy tygodnie po zakończeniu XIX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, podczas którego frakcja Xi Jinpinga zdobyła większość miejsc w najwyższych władzach KPCh. Sam Xi Jinping odszedł od koncepcji „kolektywnego kierownictwa”, skupiając w swych rękach władzę, jakiej po śmierci Mao Zedonga nie miał żaden chiński przywódca. Dziś stoi on na czele państwa, partii i wojska oraz kontroluje najważniejsze instytucje w kraju.
Rozstrzygnięcia, które zapadły na XIX Zjeździe KPCh, to nie zwykłe przetasowania na szczytach władzy, lecz zasadniczy zwrot w polityce państwa. Oznacza on powrót do „korzeni”, czyli leninowsko-stalinowskiego modelu zarządzania krajem, co prawda bez masowych represji, ale z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy technologii w celu inwigilacji społecznej. To także program „sinizacji” religii, za którym kryje się bezwzględne podporządkowanie Kościoła nie tylko partii komunistycznej, lecz ideologii marksistowskiej. W polityce zagranicznej to zaś dążenie do globalnej hegemonii, które nieuchronnie prowadzić musi do zderzenia z Ameryką (używając historycznej paraleli, można powiedzieć, że odejście Xi Jinpinga od modelu Deng Xiaopinga przypomina nieco odejście wilhelmińskich Niemiec od polityki Bismarcka, co doprowadziło do wybuchu I wojny światowej).
Generał HR McMaster nie ma wątpliwości, że spór chińsko-amerykański będzie narastał. Epidemia koronawirusa przyspieszy jeszcze ten proces. Być może już wkrótce nadejdzie czas, gdy wiele państw będzie musiało opowiedzieć się, po czyjej stoi stronie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/498721-wazna-ksiazka-amerykanskiego-generala