„Pogranicznicy nie byli mili”, doniosła Niemiecka Agencja Prasowa (dpa) o incydencie sprzed trzech dni na przejściu granicznym w Pliszczu…
„Polscy żołnierze na zamkniętej granicy z Czechami oddali dwa strzały ostrzegawcze, gdy pewien Niemiec usiłował bez pozwolenia przedostać się na polskie terytorium”
— brzmiał komunikat. Mężczyzna podjechał autem, a gdy został poinformowany, że z powodu pandemii granica jest zamknięta, wysiadł z samochodu i nie zważając na wezwania żołnierzy do zatrzymania się, przeszedł na polską stronę. Po strzałach ostrzegawczych został obezwładniony. Ostatecznie dostał karę 110 euro za nielegalne przekroczenie granicy i wyekspediowany tam, skąd przybył.
Dlaczego piszę o tym zdarzeniu? Nie chodzi mi o bezczelne, „świadome zachowanie” Niemca, o czym nadmieniono także w informacji dpa. Był to jeden z niewielu meldunków z Polski w kontekście walki z pandemią. Inny, to np. wczorajsze podziękowanie premiera Brandenburgii Dietmara Woidke pod adresem „narodowo-konserwatywnego rządu w Warszawie” za zapowiedziane otwarcie granic (od 4 maja) dla zamieszkałych i pracujących po obu stronach Odry Polaków i Niemców. Głos zabrała też brandenburska minister do spraw Europy Katrin Lange, że decyzja premiera Mateusza Morawieckiego to „dobry znak dla sąsiedzkich stosunków”. Nieco wcześniej z niemieckich mediów wybrzmiewał lament, że nie będzie komu zbierać szparagów, zaoferowano nawet specjalne dodatki finansowe dla Polaków, którzy mimo pandemii przyjadą do pracy. Co poza tym odnośnie do walki z koronawirusem w naszym kraju? Nic. Owszem, Polska niemal codziennie pojawia się na łamach niemieckich mediów, od Hamburga (tygodnik „Der Spiegel”), po Monachium (ponadregionalny dziennik „Süddeutsche Zeitung”), ale głównie w komentarzach, jak straszne jest PiS, jak gwałci demokrację, jak upomina go Bruksela, jak opozycja zmaga się z tym autorytarnym rządem, z pożegnalnymi peanami na cześć byłej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, bez której nie będzie komu bronić Polski przed tą władzą, a także, co mówi były premier Donald Tusk, obecnie szef postchadeckiej grupy EPL w europarlamencie…
Więc ja, w ramach przyjacielskiej przysługi dla niemieckich dziennikarzy uzupełnię te koronawirusowe meldunki, bo w tych na temat „dyktatury” PiS wręcz się prześcigają. Wystarczy, że podam dane porównawcze, bo tych parę liczb mówi więcej niż tysiąc słów: zgodnie z oficjalnym meldunkiem z dnia 1 maja, godziny 6.33, w Niemczech potwierdzono do tej pory 163 tys. 009 infekcji i 6 tys. 623 zgony. Stan w Polsce: 12 tys. 877 osób zarażonych i 644 zmarłych.
Biorąc pod uwagę tylko dwukrotnie większą liczbę ludności w Republice Federalnej niż w Polsce, ale ponad kilkunastokrotnie większą zachorowalność i ponad dziesięciokrotnie większą śmiertelność, byłoby co analizować. „Warum”? / dlaczego tak się dzieje, skąd ta tak ogromna różnica, skoro przecież w Niemczech wszystko jest „naj”…? Ale, nie ma tematu, bo jakoś chyba głupio byłoby chwalić PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, popularnych w Niemczech inaczej…
Co innego taki „Financial Times”, wiadomo, wyspiarzom nie zależy na Europie, to i wypisują, i analizują, jak wczoraj, że „tylko we wtorek Wielka Brytania, Hiszpania, czy Włochy miały więcej ofiar śmiertelnych niż Czechy, Węgry i Słowacja w całym okresie pandemii”, że w Polsce i innych krajach naszego regionu podjęto zdecydowane działania, że były jednymi z pierwszych państw UE, które zamknęły swe granice itd. No, tak, ale te szparagi….
I w ten oto sposób wracam na pogranicze. Żołnierze 10. Brygady Logistycznej z Opola powinni dostać pochwały za ich postawę (nie wiem tylko, czy leżałoby to w duchu przyjaźni…), ale – tu rozumiem niemieckie media – pisowskiego rządu nie ma co wyróżniać, w końcu sam premier Mateusz Morawiecki ostrzegł na marginesie luzowania obostrzeń w naszym kraju, w tym stopniowego przywracania ruchu granicznego, że może pandemia jeszcze wróci i trzeba będzie zrobić krok wstecz…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/498302-strzaly-ostrzegawcze