Badania przeprowadzone przez analityków z Międzynarodowego Funduszu Walutowego dwa lata temu, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o Covod-19 ani tym bardziej o kryzysie spowodowanym przez pandemię wskazywały, że już w 2022 roku Czechy i Słowenia mogą mieć wyższy dochód na głowę mieszkańca, liczony według parytetu siły nabywczej, niż Włochy. Słowacja miała osiągnąć taki poziom rok później, a Polska za kolejne 2 – 3 lata. Obliczenia według lokalnej siły nabywczej, bo tak w skrócie należy tłumaczyć angielskojęzyczny termin PPP, są o tyle lepszym rozwiązaniem od przeliczania dochodu narodowego na dolary, bo ceny się różnią i każdy, kto był we Włoszech wie, że u nas jest taniej. Ale analitycy policzyli też, że gdyby do tych statystyk nie włączać najbogatszych północnych Włoch, czyli Lombardii i regionu Veneto, to już w 2018 roku poziom dochód narodowy na głowę statystycznego Polaka nie był niższy niż Włocha. W pewnym uproszczeniu, na południe od Bolonii Włochy miały taki sam dochód na głowę jak Polska w 2018 roku. Trudno w to uwierzyć, bo jeszcze szesnaście lat temu statystyki pokazywały, że najuboższy region Włoch, jakim jest Sycylia był bogatszy od najzamożniejszego w Polsce Mazowsza, a licząc w PKB na głowę Włochy miały 30 tys. dolarów, podczas gdy Polska 12 tys. A jak tę sytuację zmieni Covid-19? Generalnie wszyscy będziemy mieli problemy, to wiadomo, tylko, że jedni mniejsze a drudzy całkiem spore. Jeśli idzie o Włochy to raczej należy spodziewać się tego drugiego. Agencja ratingowa Fitch obniżyła właśnie ocenę wiarygodności kraju obniżając ją o jeden poziom, co oznacza, że papiery skarbowe emitowane przez włoski rząd są tylko teraz tylko o jedno „oczko” oceniane wyżej niźli śmieciowe. To już druga z „wielkiej trójki” agencji ratingowych, po Moody’s, która w ostatnim czasie zdecydowała się na taki krok. Wyłomem była decyzja S&P, która zdecydowała się utrzymać swą ocenę, co przez rynek przyjęte zostało z entuzjazmem. Oprocentowanie włoskich 10-letnich obligacji skarbowych skoczyło po decyzji S&P do 1,72 % z wcześniejszych 2,2 %. Pokazuje to tylko jak rozchwiany i rozemocjonowany jest rynek, który nie bardzo wierzy w to, że zapowiedziane w ramach Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego środki pomogą. Wynika to zresztą wprost z komunikatu Fitch, po obniżeniu ratingu. Analitycy Agencji zwracają w nim uwagę, że biorąc pod uwagę spodziewany spadek włoskiego PKB i jednoczesny wzrost zadłużenia państwa relacja długu do PKB osiągnie już wkrótce alarmujący poziom 156 %. Jak powiedział dziennikowi Financial Times Mike Riddellzarządzający portfelem obligacji w Allianz Global Investorsspadek kredytowej oceny Rzymu do poziomu śmieciowego „jest tylko kwestią kiedy, a nie czy” i jak dodał, jeśli zadłużenie Włoch zbliży się, co jest bardzo prawdopodobne do poziomu 170 % PKB, to jest to „ten poziom, kiedy Twoje papiery oceniane są jako śmieciowe, niezależnie odtego ile ich są w stanie kupić banki centralne”.
Pogłębiona analiza sytuacji w sektorze przemysłowym północnych Włoch pokazuje jeszcze ciemniejszy obraz. Wynika to ze struktury tamtejszej gospodarki, zdominowanej przez firmy średniej wielkości, których jest tam 2 mln, a w samej Lombardii najsilniej dotkniętej Covid-19, niemal 900 tys. To co wydawało się do tej pory siłą włoskiej gospodarki teraz może okazać się jej przekleństwem. Przede wszystkim dlatego, że te 2 mln średniej wielkości firm przemysłowych, w związku z systemem ich finansowania, nie mają teraz pieniędzy. Jak wynika z analiz cytowanych w dzienniku Financial Times włoskie firmy głównie kredytują się w lokalnych, dziś podobnie jak one zagrożonych bankach, i do tego głównie kredytami krótkoterminowymi, kilkumiesięcznymi. A to oznacza, że z reguły nie mają wystarczających zasobów aby przetrwać obecny lock down i ruszyć od nowa. Na dodatek włoskie firmy nie odrobiły jeszcze strat z poprzednich kryzysów, bo w ich przypadku nie chodzi tylko o kryzys 2008 roku, ale o mniejsze wstrząsy lokalne, które miały miejsce w latach 2012-13 i 2018. Poziom ogólnego zadłużenia włoskiego sektora przemysłowego spadł co prawda z 340 mld dolarów do 159 mld w ubiegłym roku, ale ciężar tych długów nadal nie jest mały. A teraz dojdą nowe. Ich skala może być tak duża, że niewielkie regionalne i lokalne włoskie banki, będące podstawą systemu kredytowego kraju mogą tego nie wytrzymać. UniCredit, największy włoski bank komercyjny, w ostatnich dniach poinformował, że powiększa rezerwę na kredyty stracone o 900 mln euro. Próbując ratować sytuację włoski rząd objął swymi gwarancjami zobowiązania kredytowe dużych firm do 90 % ich całości, a w przypadku mniejszych o przychodach do 50 mln euro otrzymały one „wakacje kredytowe” na całość zobowiązań do września. Tylko, że ten ruch, skądinąd zrozumiały jeszcze dodatkowo obciąża i tak już kruche włoskie finanse publiczne.
Ogłoszony przez premiera Conte pod koniec ubiegłego tygodnia plan wychodzenia z ograniczeń związanych z Covid-19 został przyjęty z powszechnym rozczarowaniem i oceniony jako zbyt powolny i asekurancki. To, że Włosi mają już dość po sześciu tygodniach „domowego więzienia” jakim stał się lock down jest zupełnie zrozumiałe, na dodatek wielu z nich kończą się już zasoby umożliwiające normalne życie. To co jest niepokojącego, to fakt, iż z podobny rozczarowaniem decyzje szefa gabinetu przyjęli liderzy formacji politycznych tworzących kruchą koalicje rządzącą Włochami. Niektóre posunięcia rządu, takie jak otwarcie muzeów podczas kiedy świątynie mają być nadal zamknięte, skrytykowali publicznie ministrowie wywodzący się ze współtworzącej koalicję formacji byłego premiera Meteo Renzi. Jeżeli mimo obecnych problemów Włochy zafundują sobie kryzys polityczny, to perspektywa poprawy sytuacji kraju znacznie się oddala. Nadal zresztą otwarta pozostaje kwestia, czy uda się go uratować beż drastycznego obniżenia poziomu życia jego mieszkańców, czego chyba nikt nie chce przyjąć na Półwyspie Apenińskim do wiadomości, pamiętając jak to wyglądało w przypadku Grecji. Niezależnie jednak od tego jak będzie przebiegał proces uzdrawiania włoskiej gospodarki, o ile w ogóle uda się ją uratować, to po to aby Unia była w stanie to zrobić musi dokonać fundamentalnych zmian wewnętrznych. Jedną z pierwszych ofiar mogą być fundusze strukturalne transferowane do Europy Wschodniej, która po Covid-19, może uchodzić za region który uniknął najgorszego. Elity państw naszego regionu stają w związku z tym przed fundamentalną kwestią. Trzeba znaleźć odpowiedź przynajmniej na dwa pytania. Czy godzić się na przekierowanie części środków, które do tej pory płynęły do naszego regionu ryzykując, że sprzeciw może pogłębić dezintegrację Unii. A po drugie jeśli tak, to w jaki sposób zmienić architekturę wewnątrzunijnych wpływów, aby odpowiadało to nowemu układowi sił w Europie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/497963-ratowanie-wloch-kosztem-funduszy-dla-europy-wschodniej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.