Kim Dzong Un, lider Korei Północnej, obdarzony przez prezydenta Donalda Trumpa mianem „rocket man”, jest najprawdopodobniej martwy lub znajduje się w stanie śmierci mózgowej. Informują o tym światowe media prześcigając się w spekulacjach na temat tego co się wydarzyło i w następstwach tej sytuacji.
Spekulacje na temat tego, że coś dziwnego może dziać się w Korei Pn. pojawiły się już po tym, jak na obchodzonych z wielką pompą obchodach Dnia Słońca, które są rocznicą urodzin Kim Ir Sena nie pojawił się jego wnuk, obecnie rządzący krajem. Z tego tez powodu w tym roku miały one znacznie skromniejszą oprawę niż zwykle.
Kilka dni temu koreański portal NK Daily, specjalizujący się w informacjach na temat Korei Północnej poinformował, że Kim Dzong Un przeszedł nieudaną operację serca. Japońskie media, powołując się na swe źródła w chińskiej służbie zdrowia, potwierdzają tę informację, która już wcześniej pojawiła się w wiadomościach stacji telewizyjnej CNN, która z kolei korzystała ponoć z informacji amerykańskich służb specjalnych. Przebieg wydarzeń według japońskiego dziennika, który miał dotrzeć do jednego z chińskich lekarzy należącego do ekipy ratującej Kim Dzong Una miał wyglądać następująco: W trakcie jednej z niedawnych „gospodarskich wizyt” na prowincji koreański przywódca miał zemdleć chwytając się za serce. Natychmiast z Pekinu wyleciała 50 osobowa ekipa ratunkowa, w skład której wchodził rozmówca japońskich mediów. Jednak koreańscy lekarze doszli do wniosku, że nie można czekać na jej przybycie i natychmiast należy rozpocząć operacje założenia stentów. Przeprowadzający operację koreański lekarz, który zresztą uczył się i pracował przez wiele lat w Chinach, miał kłopoty, czy to z racji tuszy pacjenta, czy z powodu zdenerwowania, że operuje tak ważną osobę (w relacjach znajdują się nawet opisy trzęsących się ze zdenerwowania rąk chirurga). W każdym razie zabieg przeciągnął się na 8 minut, co jest zbyt długo i kiedy chińscy specjaliści, w skład ekipy wchodzili również lekarze kardiolodzy, się pojawili to zastali Kim Dzong Una w stanie wegetatywnym.
„Z tego co słyszałem – powiedział dziennikowi Asia Times Francesco Sisci, wieloletni korespondent w krajach azjatyckich, mający w Korei Płn, nadal wielu informatorów – sytuacja jest beznadziejna. Ale trzeba pamiętać, dodał, że mamy do czynienia z krajem obsesyjnie wprost chroniącym tajemnice, który w przeszłości wielokrotnie fabrykował na własny temat fake newsy, i równie dobrze tak może być i teraz.”
Inna z wersji, podana przez rozgłośnię radiową w Hong Kongu, lojalna wobec Pekinu, mówi o tym, że koreański dyktator zmarł. Wczoraj Reuters potwierdził, powołując się przy tym na trzy niezależne źródła fakt przyspieszonego wylotu 50 osobowej chińskiej ekipy medycznej do Korei Pn. Na jej czele miał stać wysoki rangą przedstawiciel wydziału zagranicznego Komunistycznej Partii Chin.
W niedzielę rano północnokoreańskie radio nadało informacje, że Kim Dzong Un intensywnie pracuje, co tylko ożywiło spekulacje na temat sytuacji w Korei Pn. Wątpliwości zasiał tez Reuters publikując satelitarne zdjęcia specjalnego pociągu koreańskiego przywódcy, którym zazwyczaj przemieszczał się on do jednej ze swych willi na weekendowy wypoczynek. Jego wyjazd z Piongjangu w piątek miałby sugerować, że Kim jedzie jak co tydzień odpoczywać.
David Maxwell, specjalista ds. Korei Północnej w Fundacji Obrony Demokracji powiedział dziennikowi New York Post, że „w przypadku Korei nie można być niczego pewnym, no chyba, że usłyszymy oficjalną informacje w północnokoreańskiej telewizji”. Ale w obecnych czasach informacje, jak dodał, nawet z Korei Pn., w której jest dziś zarejestrowanych 6,5 mln smartfonów, rozchodzą się znacznie szybciej i zapewne wkrótce sytuacja się wyklaruje.
Jeżeli informacja o śmierci najmłodszego z dynastii Kimów potwierdzi się, to na agendzie staje pytanie kto może zostać jego następcą i jak zmiana na szczytach władzy w Korei Pn. wpłynie na krucha równowagę w regionie, tym bardziej w sytuacji narastających napięć, głównie na tle narracji o genezę epidemii Covid-19, między Chinami a Stanami Zjednoczonymi.
Światowe media spekulują, że najpoważniejsza kandydatką na objęcie władzy w Piongjangu jest jego młodsza siostra, dziś 31 letnia, Kim Jo Dzong, kierująca obecnie Wydziałem Propagandy i Agitacji północnokoreańskiej Partii Komunistycznej, będąca też jego oficjalnym doradcą. Uchodzi ona za osobę znacznie bardziej, od swego brata, stanowczą i ortodoksyjnie nastawioną. Jej wadą jest prócz tego, że jest kobietą, również i to, że jest zbyt młoda i uchodzi za niedoświadczoną.
Innym kandydatem, popieranym ponoć przez Pekin jest Kim P’yŏng Il, syn Kim Ir Sena i przyrodni brat Kim Dzong Ila. Warto przypomnieć, że przez 17 lat (1998 – 2015) był on ambasadorem swego kraju w Warszawie, a jego dzieci studiowały na polskich uczelniach.
Niewykluczone, że Korea Płn. Wkracza właśnie w okres transferu władzy i zawsze związanych z tym wewnętrznych tarć i wzrastającej niepewności. Choć prezydent Donald Trump kilka dni temu w tonie dość lekceważącym wypowiadał się raportach wywiadu jakie otrzymał na swe biurko, związanych ze stanem zdrowia Kim Dzong Una, to nie można wykluczyć, że piątkowy komunikat dowództwa amerykańskiego lotnictwa strategicznego o wycofaniu bombowców B-52 i B 1 z bazy na wyspie Guam może mieć związek z sytuacją w Korei. Podobnie zresztą jak demonstracyjny przelot amerykańskich bombowców strategicznych z bazy w Dakocie Płn. nad Japonię, gdzie spotkały się z eskadra japońskich F-15.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/497488-spekulacje-na-temat-smierci-kim-dzong-una