Szwedzki epidemiolog Anders Tegnell nie odpuszcza. Mimo coraz powszechniejszej krytyki jego metod walki z koronawirusem i choroby Borisa Johnsona, który też próbował iść inną drogą niż cały zachodni świat, Szwecja pozostaje samotną wyspą, inaczej reagującą na Covid-19.
Czynne są restauracje i szkoły dla młodszych dzieci. Sklepy w większości są otwarte. Niektóre kina też. PROSI się( nie nakazuje) obywateli o unikanie miejsc publicznych. Są ograniczenia w zgromadzeniach i nie działają uniwersytety i szkoły średnie. Czy to działa? W piątek bilans ofiar śmiertelnych Covid-19 w Szwecji wzrósł do 1,4 tys. Szwedzkie władze przekonują, że wiele jest w mediach zagranicznych przeinaczeń w związku z opisem szwedzkich metod walki z koronawirusem. Również tam mamy wizję bezrobocia i upadających firm. Jednak rządzący trzymają się swojej strategii, mówiąc, że nie muszą się dzięki niej przyzwyczajać do powolnego otwarcia społeczeństwa, które następuje w reszcie krajów europejskich.
Szwedzkie władze zwracają uwagę na to, że występuje u nich ogromny problem ze śmiertelnością w domach opieki nad starszymi. W Sztokholmie połowa śmierci z powodu koronawirusa występuje w takich domach. Nie zamierzają jednak rezygnować z czegoś, co ma fatalne skutki w Wielkiej Brytanii przez jej początkowe sposoby walki z wirusem.
Paradoksalnie w Szwecji ten model rzeczywiście może się sprawdzić. Wszystko przez zatomizowanie społeczeństwa. Skrajny indywidualizm i brak międzypokoleniowych więzi mogą pomagać w takiej strategii. Najlepiej to pokazuje dokument (odszukajcie gdzieś na VOD) „Szwedzka teoria miłości” Włocha Erika Gandiniego z 2016 roku. Jest to wstrząsający film, pokazujący jak działa inżynieria społeczna, wprowadzana w Szwecji od lat 70-tych XX wieku, gdy powstał manifest „Rodzina przyszłości”. Miała być to nowa rodzina. Rodzina kontrolowana przez państwo, a nie tradycję, religię i więzy międzypokoleniowe.
To właśnie ta inżyniera ( w dosłownym znaczeniu tego słowa) może pomagać dziś w tak innej walce z koronawirusem, gdzie już teraz założono, że musi umrzeć pewna liczba starszych. Indywidualizm i oddanie swoje losu „państwu niańce”, które ma opiekować się obywatelem od urodzenia aż po grób spowodowały, że młodzi ludzie od dawna w skrajnie ograniczonym stopniu spotykają się ze swoimi rodzicami i dziadkami. Ten indywidualizm jest z mocno pokazany w dokumencie.
Indywidualizm ten rozpoczyna się już w momencie powstania człowieka. Gandini przypomina, że ponad połowa Szwedek nie chce mieć dziecka z partnerem. „Jestem introwertyczką. Dlatego uznałam, że będzie lepiej, jeśli będę miała dziecko sama i zrezygnuję z szukania partnera. To nie wydawało się tak ważne” – twierdzi jedna z bohaterek dokumentu. Nie tylko odmawia dziecku fundamentalnego prawa do posiadania dwójki rodziców, lecz decyduje się… dziecko wyprodukować. Przesadne słowa? W filmie widzimy mężczyzn, którzy onanizują się, oglądając na ekranie pornografię. Spermę oddają do banku nasienia. Jest dokładnie opisana i odłożona na określoną półeczkę. Rola ojca na tym się kończy. Następnie mama wchodzi na stronę internetową, na której kupuje nasienie, jakby wybierała książkę. Oznacza, jaki kolor skóry ma mieć dziecko, jego kolor włosów, budowę ciała i rasę. Następnie zamrożona sperma jest dostarczana kobiecie do domu. Kurier przynosi paczkę, w której oprócz nasienia są strzykawka oraz instrukcja, pod jakim kątem zaaplikować sobie plemniki. Instrukcja wskazuje również, jak długo należy leżeć z nogami opartymi o ścianę, by doszło do zapłodnienia.
Wszystko odbywa się w sterylnych warunkach. Nie tylko bez aktu miłości, oddania i poświęcenia, lecz nawet oderwanego od wyższych uczuć aktu seksualnego. Szwedzi podobnie umierają. W skandynawskim kraju powstała specjalna komórka socjalna zajmująca się odnajdywaniem rodziny zmarłej osoby. Osoby opuszczonej przez rodzinę, która nieraz zapomina nawet się zgłosić po spadek. W filmie dowiadujemy się o samobójcy, którego ciało odnaleziono, uwaga, po dwóch latach. Sąsiedzi nie zatrzymywali się koło drzwi jego mieszkania, spod których wydobywał się odór rozkładających się zwłok. Jak przystało na zbiorowisko indywidualistów nikt do drzwi nie puka, by „nie naruszać prywatności”. Do mężczyzny nie zgłaszali się też urzędnicy ani administrator budynku. Stałe zlecenia w banku załatwiły problem nieopłaconych rachunków. „Zaślepiło nas dążenie do skrajnej niezależności” – tłumaczy w filmie pracownica socjalna, komentując przypadek samobójcy.
Na pokazywanej w filmie „mapie wartości” Szwecja jest na końcu drogi do dobrobytu. Jest przedstawiana jako państwo realizujące ostateczny ideał postępu. Na przeciwległym biegunie znajduje się Etiopia. Zacofana, biedna i skąpana w cierpieniu. Właśnie tam przeniósł się występujący w filmie szwedzki lekarz. Dawny zwolennik inżynierii społecznej doszedł do wniosku, że w skandynawskim państwie zniszczyła ona więzy międzyludzkie. Te fundamentalne, które są widoczne na każdym kroku w etiopskich wioskach. Pomoc bliźnim, obecność przy ich narodzinach i śmierci. Gdy chirurg przyjeżdża do Szwecji, widzi, że w tej cywilizacji nie da się żyć. „Wszyscy pielęgnują własne ego. Są zajęci swoimi celami” – mówi.
Czy to nie jest odpowiedź na pytania tych, którzy są oburzeni szwedzkim podejściem do walki z wirusem?
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/496420-szokuje-was-szwedzki-sposob-walki-z-covid-19