Podpisane 5 dni temu porozumienie między kartelem naftowym OPEC a Rosją w sprawie redukcji wydobycia nie kończy rywalizacji na rynku ropy naftowej, wręcz wydaje się, że stanowi w gruncie rzeczy dopiero jego początek. Tylko, że pozycja przetargowa Rosji uległa drastycznemu osłabieniu.
Decyduje o tym kilka czynników. Po pierwsze, jak informuje dzisiejszy „Financial Times” skala wymuszonej na Rosji redukcji wydobycia ropy naftowej doprowadziła do konfliktu między tamtejszymi producentami, tym bardziej, że nie byli oni do tak daleko posuniętych ustępstw przygotowani, ani technicznie, ani finansowo. Rosyjska prasa ekonomiczna powołując się na przecieki z rządu donosi, że cieciami objęci zostaną wszyscy producenci, w tym mali, którzy wcześniej byli z tego wyłączeni oraz objęci ochroną w ramach specjalnych umów inwestycyjnych. Chodzi o spółki z udziałem kapitału międzynarodowego z państw, które do porozumienia OPEC plus Rosja się nie przyłączyły i które mogą domagać się odszkodowań o ile nie będą mogły wydobywać tyle ile mają w umowach zagwarantowane.
Przypomnijmy, że porozumienie zakładało, iż Rosja zejdzie z produkcją ropy naftowej do poziomu 8,5 mln baryłek na dobę, co w porównaniu z 10,4 mln dziennego wydobycia w marcu oznacza konieczność cięcia na poziomie 1,9 mln baryłek na dobę. Teraz trzeba ten bagaż rozdzielić na firmy i o to zaczął się spór. Tym bardziej, że oznacza to konieczność zachowania pewnej kolejności, wymuszonej geologicznymi i technologicznymi parametrami, w jakich wyłącza się z eksploatacji konkretne odwierty. W pierwszej kolejności ciąć trzeba na najbardziej wyeksploatowanych polach naftowych gdzie koszty wydobycia są największe. Następnie tam, gdzie istnieje możliwość łatwego i relatywnie taniego wznowienia wydobycia. Wreszcie tam, gdzie po prostu nie można zaprzestać pompowania ropy, głównie na polach naftowych dalekiej północy, bo z technologicznego punktu widzenia spowoduje to zablokowanie odwiertów albo instalacji przesyłowych. Ten ostatni element jest obecnie najmniej groźny, ale ograniczenia w produkcji potrwać mają do wiosny przyszłego roku, więc obejmą miesiące zimowe. Problemem jest oczywiście to, że rosyjskie firmy nie mają tak dokładnych szacunków, ani ekonomicznej wartości konkretnych szybów i pól naftowych, ani też geologicznej ich oceny. Jak mówią rosyjscy eksperci w ich przypadku chirurgiczne wyłączanie z eksploatacji nie jest łatwe. Na to nakłada się konkurencja polityczna. Jeśli bowiem mamy do czynienia z 5 głównymi graczami, zarówno z państwowymi (Rosnieft) jak i prywatnymi (Lukoil) albo z takimi gdzie nie wiadomo kto jest ich właścicielem (Surgutnieftiegaz) i na rynku spekuluje się, że może nawet sam Putin kontrolują tę firmę, to cięcia wywołują konkurencję o to, kto będzie nimi bardziej dotknięty, bo trzeba będzie zwalniać ludzi, zrywać lokalne porozumienia, likwidować całe miasteczka, które wokół instalacji naftowych wyrosły.
Co gorsze porozumienie cenowe nie spowodowało ani wzrostu cen wobec głębokości spowolnienia światowej gospodarki wywołanego Covid-19, ani tym bardziej nie wpłynęło na zmianę polityki cenowej Arabii Saudyjskiej. Już po zawarciu porozumienia z Rosją, Rijad ogłosił swe nowe taryfy na maj z których wynika, że o ile rabaty na rynku amerykańskim zostały cofnięte, o tyle jeśli idzie o kluczowy również z punktu widzenia Rosji rynek europejski obniżka ceny na poziomie 10 dolarów do baryłki nadal jest utrzymana. To oznacza kontynuowanie wojny cenowej z Rosją i próbę wypierania ją z niektórych rynków. Z pewnością też oznacza presję na cenę, która faktycznie oscyluje dziś wokół 15 dolarów za baryłkę.
Po tym jak chiński urząd statystyczny opublikował dane według których tamtejsza gospodarka odnotowała swój najgorszy kwartał w historii, od czasów, kiedy w ogóle zaczęły się pomiary tamtejszego PKB, czyli od Rewolucji Kulturalnej kurcząc się o 6,8 % na rynku kontraktów terminowych na ropę na maj zapanowała panika i ceny spadły o 12 %. Przyszłość jest bardzo niepewna, zwłaszcza, że zachodni eksperci na podstawie zdjęć satelitarnych oceniają stopień wznowienia produkcji chińskiego sektora przemysłowego na maksymalnie 50 %, a nie na 90 % jak twierdzą tamtejsze władze.
Sytuacja epidemiologiczna w Rosji pogarsza się o czym świadczy informacja na temat przeniesienia uroczystości 9 maja na inny, jeszcze nie sprecyzowany termin. Dzisiejsze wystąpienia Putina, ale również mera Moskwy Sergieja Sobianina, w których prócz niewiele mówiących deklaracji o tym, że sytuacja jest opanowana zawierały też jedną kluczową, mówiącą o tym, że szczyt zachorowań w Federacji Rosyjskiej nadejdzie za kilka tygodni. Oznacza to być może utrzymanie ograniczeń nawet do końca maja. Nie można zatem liczyć na szybki wzrost popytu wewnętrznego. Według ostatnich informacji produkcja benzyny w Rosji spadła w marcu o 20 %, kiedy jeszcze restrykcje nie były tak ostre.
Wszystko to razem oznacza, że z powodu spadku cen na światowych rynkach węglowodorów i spadku poziomu eksportu, a także zatrzymania rosyjskiej gospodarki ze względu na Covid-19 już w kwietniu drastycznie spadną dochody z tytułu podatku od osób fizycznych (28 % dochodów rosyjskich regionów), w maju i czerwcu praktycznie nie będzie budżetowych wpływów z eksportu węglowodorów, które przy cenie 15 dolarów za baryłkę są na poziomie zero (50 % dochodów budżetu federalnego), w czerwcu w obliczu spadku konsumpcji dochody z VAT zaczną się gwałtownie kurczyć (30 % dochodów budżetu federalnego), podobnie zaczną spadać dochody z podatków od zysków firm (26 % dochodów regionów). Wszystko to oznacza, że 80 % dochodów rosyjskiego budżetu federalnego i 54 % regionalnych stanie pod znakiem zapytania. Według ostatnich szacunków rosyjskich ekonomistów rezerw starczy w tej sytuacji najwyżej do końca roku i wówczas może zacząć się prawdziwy kryzys.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/496259-prawdziwy-kryzys-dopiero-przed-rosja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.