W czasie pandemii możemy obserwować niecodzienne obrazy. W Weneckich kanałach woda stała się znów przejrzysta, wróciły do nich ryby. Satelitarne zdjęcia pokazywały niebo nad Chinami, które po raz pierwszy chyba od lat nie była zasnute smogiem. Nic w tym dziwnego, skoro, jak już obliczono emisja gazów do atmosfery w chińskich miastach spadła na początku roku o 25 %, a zużycie węgla kamiennego w sześciu największych elektrowniach w związku z mniejszym zapotrzebowaniem na energię elektryczną nawet o 40 %, porównując z pierwszym kwartałem 2019 roku.
Europa i Stany Zjednoczone
Potem przyszedł czas na Europę i Stany Zjednoczone. Z powodu Covid-19 stanęła komunikacja lotnicza i znacznie zredukowana został ruch samochodowy. W wielu światowych metropoliach, tak jak np. w Nowym Jorku gdzie o 50 % zmniejszono częstotliwość kursowania komunikacji publicznej, życie na pewien czas zamarło. Liczba dni z „powietrzem o dobrej jakości” w chińskich miastach, a badania prowadzi się dla 337 ośrodków miejskich, jak podało tamtejsze Ministerstwo Ekologii i Środowiska Naturalnego wzrosła o 11,4 %. Podobne informacje, o spadku emisji dwutlenku węgla, napływają, co skądinąd zupełnie zrozumiałe, z większości dużych miast europejskich.
Jednym z ubocznych skutków pandemia Covid-19 jest to co ekonomiści nazywają eksperymentem naturalnym. Nie musimy budować skomplikowanych modeli i zajmować się szacowaniem wpływu aktywności przemysłowej, urbanizacji, gorączki komunikacyjnej w której żyjemy na środowisko. Mamy wszystko podane na talerzu – siedzimy w domach, gospodarka stanęła, ciepła pogoda też nie zmusza nas do większego ogrzewania mieszkań. Co z emisją gazów cieplarnianych, będących zadaniem niektórych przekleństwem XXI wieku i zagrożeniem większym niźli wszystkie inne, z pandemią na czele?
Organizacja Carbon Brief zajmująca się badaniem tej kwestii szacuje wpływ ograniczeń wywołanych przez pandemię na redukcję emisji gazów cieplarnianych do atmosfery na 4 % (pierwsze analizy) do 5,5 % (skorygowane). Niezbyt imponująco, zwłaszcza w porównaniu celami które ta organizacja stawia argumentując, że obniżenie średniej temperatury na świecie tylko o 1,5 % wymaga „cięcia” emisji gazów o 7,5 % i to nie tylko w jednym roku, ale takie obniżenie musi trwać przez kolejnych 10 lat. Takie wskazania zawarte są też w ONZ-owskim Międzyrządowym Panelu ds. Zmian Klimatycznych, w którym znajduje się teza o potrzebie obniżenia emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku o 45 % wobec poziomu roku 2010.
Analitykom organizacji, skarżącym się zresztą na trudności z zebraniem danych, udało się jednak zgromadzić raporty na temat poziomów emisji z 5 najważniejszychświatowych źródeł, które odpowiadają, ich zdaniem za 78 % światowej „produkcji” w tym zakresie. Co ciekawe, spadek światowego popytu na ropę naftową, szacowany przez ekspertów tego rynku nawet na 30 % stanu sprzed pandemii zdaniem ekologów powoduje redukcję emisji gazów o ok. 3,5 %. Pandemia i tak lepiej zasłużyła się w dziele redukcji poziomu zanieczyszczeń, bo np. dwa ostatnie lata II wojny światowej spowodowały zmniejszenie emisji tylko o ok. 2,2 %. Ale mimo to, patrząc na skalę spowolnienia, a nawet w niektórych dziedzinach całkowitego zatrzymania, życia gospodarczego, człowiek spodziewałby się lepszych rezultatów. Podobnie jest z redukcją intensywności transportu, czy wręcz jak w przypadku lotnictwa, całkowitym jego wstrzymaniem. Zdanie Kimberly Nicholas z Uniwersytetu w Lund transport odpowiada za 23 % światowej emisji gazów cieplarnianych, z czego 78 % to samochody a 11 % lotnictwo, więc wpływ jego zatrzymania i ograniczenia na emisję gazów do atmosfery mógłby być większy.
Aktywiści ekologiczni
Aktywiści ekologiczni już obawiają się, że wdrażane przez rządy działania na rzecz ożywienia gospodarki spowodują, iż ambitne plany w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych pójdą w kąt, bo ważne będzie co innego. I teraz, w nowych i trudniejszych warunkach, ich zdaniem, trzeba wręcz wzmóc wysiłki celem realizacji dalszych cięć, głębszych ograniczeń i przestawienia gospodarki na nowe, bardziej eco, zasady. Znana nastoletnia eko-aktywistka ze Szwecji wezwała nawet w ostatnich dniach do „demonstracji” w internecie, skoro te w realu są utrudnione.
Abstrahując od faktu, ze tego rodzaju zmiany wymagają inwestycji, nieraz ogromnych, a o kapitał w czasach kryzysu jest zawsze trudniej to warto zastanowić się czy nie odczytać wyników tego wymuszonego eksperymentu, jakim są ograniczenia wywołane pandemią w nieco inny sposób. Tym bardziej, że właśnie opublikowane wyniki pomiarów grubości pokrywy lodowej na obszarach arktycznych przynoszą, jak oświadczyli sami naukowcy, dwuznaczne rezultaty. Są miejsca, gdzie uległa ona sporej redukcji, ale również zaobserwowano jej narastanie na niektórych obszarach. Wydaje się, że warto, zwłaszcza w świetle pierwszych analiz o poziomie emisji gazów cieplarnianych, wrócić do kwestii czy rzeczywiście działalność gospodarcza człowieka jest główną przyczyną pogarszającej się sytuacji? Obecnie gołym okiem widać, że ambitne cele stawiane światu przez agendy ONZ-owskie i zatwierdzane w czasie posiedzeń międzynarodowych gremiów są całkowicie oderwane od realiów. Nie jesteśmy w stanie ograniczyć emisji gazów cieplarnianych do 2030 roku o 45 %. Twierdzenie, że jest inaczej nie broni się w świetle ujawnianych informacji. Byłoby dobrze gdyby czas po pandemii Covid-19 służył również refleksji na ten temat.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RAPORT O STANIE EPIDEMII
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/496018-covid-19-a-efekt-cieplarniany-pierwsze-dane-sa-ciekawe?fbclid=IwAR0fSbs8hD5qpuoKwDH1JFIQSR4ghXLTX1fUaI9AQ_04I-DoezHB-FSyDec