Prezydent Francji Emmanuel Macron w swym poniedziałkowym wystąpieniu telewizyjnym zapowiedział, że ostre ograniczenia w związku z pandemią Covid-19 obowiązywały będą w kraju jeszcze do 11 maja, po czym stopniowo życie zacznie wracać do normalnego rytmu, poczynając od otwarcia szkół i przedszkoli.
Głównym uzasadnieniem ma być dążenie do wyrównania szans, zwłaszcza dzieci i młodzieży z obszarów wiejskich i z prowincji, które, zdaniem francuskiego prezydenta nie mają tak łatwego dostępu do edukacji on-line jak ich rówieśnicy zamieszkujący większe ośrodki. Zapowiedzi te zostały ostro skrytykowane przez przedstawicieli związków zawodowych, zarówno nauczycielskich, jak i grupujących przedstawicieli zawodów medycznych. Jean-Paul Hamon, szef związku zawodowego lekarzy określił plan rządowy mianem „niedojrzałego” a Francette Popineau, szefowa związku Snuipp-FSU, grupującego nauczycieli szkół podstawowych powiedziała mediom, że „ma wrażenie iż zostaliśmy poświęceni na ołtarzu gospodarki”.
Kwestie gospodarcze a nie poprawa sytuacji epidemiologicznej
W istocie wydaje się, że jednym z głównych motywów francuskich władz zapowiadających stopniowe luzowanie ograniczeń, nawet w sytuacji kiedy nadal dziennie w kraju umiera powyżej 500 osób, a liczba tych, których stan określany jest mianem krytycznego należy do największych w Europie, są kwestie gospodarcze a nie poprawa sytuacji epidemiologicznej. Według ostatnich szacunków ujawnionych we wtorek przez ministra finansów Bruno Le Maire, przedłużające się ograniczenia spowodują, że gospodarka Francji skurczy się w tym roku o 8 %. Większe są też, niż pierwotnie planowano, koszty programów pomocowych rekompensujących pracodawcom część strat i mających odwieść ich przed od planów redukcji etatów. Jak ujawnił dziennik The Financial Times francuska minister pracy Muriel Pénicaud osobiście dzwoniła do prezesów największych koncernów i grup przemysłowych kraju i namawiała ich aby nie korzystali z wprowadzonych przez rząd programów pomocowych jednocześnie utrzymując zatrudnienie. Jak sama powiedziała dziennikarzom w rozmowie telefonicznej w wyniku jej namów kilkunastu z jej rozmówców zdecydowało się na zmianę pierwotnych planów i zrezygnowało z ubiegania się o rekompensaty. Ten nadzwyczajny krok francuskiej minister pracy spowodowany został większym, niźli pierwotnie sądził rząd, zainteresowaniem programem. Już objętych nim zostało 700 tys. firm i 8 mln pracowników, czyli 40 % sektora prywatnego, którym wynagrodzenia wypłacane są z funduszy publicznych. W efekcie szacowane koszty programu trzykrotnie przekroczyły zakładany przez władze poziom i dziś oceniane są na 24 mld dolarów. Jak we wtorek powiedział minister finansów planowany deficyt sektora publicznego dojdzie w tym roku do 9 % PKB, wobec 3,1 % w 2019 roku, a dług publiczny przekroczy 115% PKB, wobec 100 % na koniec ubiegłego roku.
Francja chciała „koronaobligacji”
Francja jest jednym z 9 krajów południa Europy które domagały się wprowadzenia wspólnych europejskich „koronaobligacji” czemu ostro sprzeciwili się Holendrzy oraz Niemcy. Wypracowany w trakcie ubiegłotygodniowego spotkania ministrów finansów kompromis polegający na uruchomieniu „bez zbędnej zwłoki” europejskiego mechanizmu finansowego o wartości 500 mld euro jest w gruncie rzeczy, pomimo wspólnych deklaracji niemieckiego i francuskiego ministrów finansów o tym, iż osiągnięto historyczny przełom, sukcesem krajów będących przeciwnikami tych instrumentów finansowych. Kraje południa Europy nie mogąc sobie pozwolić na czekanie i toczenie przedłużających się negocjacji, taktycznie odłożyły na później debatę na temat wspólnych obligacji, głównie po to, aby być w stanie wykorzystywać już teraz środki, które są do dyspozycji. Przykład Francji pokazuje, że ich sytuacja gospodarcza może okazać się gorsza niźli pierwotnie szacowano, a w związku z tym pieniądze potrzebne na jednoczesne wspieranie gospodarek i walkę z epidemią będą większe. Tym większe mogą okazać się emocje związane z przedłużająca się dyskusją. Hiszpański premier Pedro Sanchez jeszcze przed ubiegłotygodniowym spotkaniem ministrów finansów w artykule opublikowanym w brytyjskim Guardianie napisał, że Hiszpania zawsze wspierała europejski projekt i teraz liczy na wzajemność. Europejski Mechanizm Stabilizacyjny jest w jego opinii dobrym, ale tylko pierwszym krokiem. Sanchez pisze niemal w co drugim zdaniu o wojnie, o planie obudowy, o niewidzialnym wrogu odwołując się w ten sposób do retoryki Emmanuela Macrona, który również wypowiada się używając podobnego języka. Ciekawe jest w tym kontekście ubiegłotygodniowe wystąpienie prezydenta Niemiec, który bardzo rzadko występuje z orędziem do narodu, koncentrując się na swej, głównie ceremonialne, roli. Jednak swoje ubiegłotygodniowe krótkie wystąpienie telewizyjne zaczął od sformułowania, iż „ta pandemia to nie jest wojna”, lecz stanowi „test dla naszego człowieczeństwa”. Jak się wydaje ujawniona w ten sposób różnica perspektywy, przekładająca się na różnicę w ocenie sytuacji najlepiej wyjaśnia dlaczego idea nadzwyczajnych, porównywanych do powojennego Planu Marshalla, środków celem walki z ekonomicznymi skutkami pandemii nie we wszystkich europejskich stolicach jest popularna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/495779-francja-i-kraje-poludnia-nie-sa-w-stanie-czekac-na-pomoc-ue
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.