Wydarzenia z ostatnich dni, które miały miejsce w mieście Guangzhou (niegdyś Kanton) zaostrzą wojnę narracyjną między Pekinem a stolicami zachodnimi a dodatkowo osłabić mogą reputację Chin wśród państw afrykańskich. Zresztą już doprowadziły do mini-kryzysu dyplomatycznego po tym jak z protestami występować poczęli przedstawiciele dyplomatycznie niektórych państw Czarnego Lądu.
Moussa Faki Mahamat, polityk z Czadu, który sprawuje od 2017 roku stanowisko szefa Komisji Unii Afrykańskiej napisał w swym tweetcie, że poprosił o spotkanie LiuY uxi ambasadora Chin przy tej organizacji po to aby wyrazić „skrajne zaniepokojenie” zaistniałą sytuacją. Z kolei minister spraw zagranicznych Nigerii wezwał chińskiego ambasadora w tym kraju aby wyrazić protest przeciw złemu traktowaniu przez władze chińskie Afrykanów i rasistowskim zarządzeniom miejscowych władz. Ambasador Sierra Leone w Pekinie powiedział mediom, że grupa przedstawicieli dyplomatycznych krajów afrykańskich spotkała się z przedstawicielem chińskiego MSZ-u po to aby złożyć oficjalny protest, po tym jak kilkunastu obywateli tych państw zostało poddanych przymusowej 14 dniowej kwarantannie. Z podobnymi reakcjami chińscy przedstawiciele dyplomatyczni spotkali się te w Kenii i w Ghanie. Nieco więcej światła na to się dzieje w mieście Guangzhou rzuca specjalne oświadczenie amerykańskich służb dyplomatycznych zatytułowane „Dyskryminacja Afro-Amerykanów w Guangzhou”.
W tym chińskim mieście, będącym elementem największego na świecie megalopolis zamieszkałego przez 100 mln ludności wybuchła w ostatnich dniach panika związana z powtórną fala zachorowań na Covid-19. Jak się uważa mają one związek nie z istniejącymi ogniskami epidemii, ale z infekcją przywiezioną przez przybyszów spoza Chin. Wywołało to gwałtowną reakcję miejscowych władz, która nieoczekiwanie przybrała antyafrykański, a momentami rasistowski odcień. Władze zarządziły obowiązkowe testy wobec wszystkich którzy mieli jakikolwiek kontakt z Afrykanami, niektóre hotele „poprosiły” tam zameldowanych przybyszów o ciemnej skórze o opuszczenie swoich pokoi, a miejscowe restauracje i kawiarnie otrzymały od policji polecenie aby nie obsługiwać ludzi, których wygląd wskazywałby na to, że pochodzą z Afryki. Niektóre media, np. CNN, informują, że spora cześć członków społeczności afrykańskiej zamieszkującej Guangzhouznalazła się faktycznie na ulicy, po tym jak właściciele wynajmowanych przez nich mieszkań rozwiązali w trybie natychmiastowym z nimi umowy. W sieciach społecznościowych znaleźć można zresztą filmy przedstawiające najprawdopodobniej obywateli państw afrykańskich, którzy śpią na ulicach obok swoich bagaży. Dziennikarze tej stacji telewizyjnej relacjonują swoje rozmowy z kilkunastoma przedstawicielami społeczności afrykańskiej, którzy opisywali ograniczenia jakim selektywnie podlegali. Wszyscy mówią, że nawet kiedy nie mieli żadnych objawów infekcji Covid-19 byli przymusowo poddani badaniom i osadzeni w 14 dniowej kwarantannie.
Lokalne władze tłumaczą się, że policja nadgorliwie reagowała na falę pojawiających się w mieście plotek według których druga fala infekcji Covid-19 miała jakoby objąć już 300 tys. osób a jej powodem miało być przywiezienie wirusa przez przybyszów z państw afrykańskich. Panikę jeszcze wzmogło wystąpienie Xi Jinpinga z początku ubiegłego tygodnia w którym wezwał on władze lokalne do wzmożenia środków bezpieczeństwa w sytuacji możliwej drugiej fali infekcji Covid-19, która jest wynikiem „importu”. Relacje lokalnych mediów, które pokazały nagranie przedstawiające Nigeryjczyka, chcącego opuścić miejscową kwarantannę i atakującego w związku z tym chińską pielęgniarkę próbująca mu w tym przeszkodzić dodatkowo wzmocniły anty-afrykańską psychozę w Guangzhou. The Global Times, ukazująca się w Pekinie gazeta przedstawiająca oficjalna interpretację wydarzeń opisywała historię z grupą pięciu Nigeryjczyków, u których potwierdzono infekcję Covid-19. Zanim zostali przebadani, zdaniem dziennika, odwiedzili osiem restauracji, dziewięć hoteli i 12 miejsc publicznych. Nie można zatem mówić o wyłącznie lokalnym charakterze antyafrykańskiej, czy raczej antycudzoziemskiej kampanii, która właśnie trwa w Chinach.
Trudno dokładnie ustalić jaka liczba przyjezdnych z Afryki znajduje się mieście, uchodzącym za główny chiński ośrodek w którym mieszkają przybysze z tego kontynentu. Najczęściej wykorzystują oni krótkoterminowe wizy i kilka razy w roku, głównie w interesach, latają tej części Chin. W roku 2017, według oficjalnych danych agencji Xinhua, 320 tys. przyjezdnych z krajów afrykańskich przebywało w Guangzhou.
Niezależnie od tego w jaki sposób zakończy się obecny kryzys chińsko-afrykański wydaje się, że straty reputacyjne Pekinu, który jest największym inwestorem w państwach kontynentu mogą być niemałe. Do tej pory Pekin, wykorzystujący fakt, że państwa Zachodniej Europy i Stanów Zjednoczonych koncentrują się na walce z epidemią we własnych krajach dążył, organizując transporty pomocy do krajów afrykańskich, do zbudowania reputacji państwa chcącego pomagać innym. Chodziło m.in. o stępienie ostrza oskarżeń o to, że przez swoją opieszałość i nieujawnianie skali zagrożenia epidemiologicznego w grudniu i styczniu Chiny faktycznie przyczyniły się do tego, że lokalna epidemia z Wuhan przekształciła się w pandemię. Dyskusja na ten temat po tym jak Pekin zaczął ostro protestować przeciw nazywaniu infekcji Covid-19 „wirusem z Wuhan” czy „wirusem chińskim” przekształciła się w coś na kształtwojny narracyjnej na linii Chiny – Zachód. Chcąc pozyskać światową opinię publiczną, w pierwszym rzędzie państwa afrykańskie, które wielokrotnie, zwłaszcza na forum organizacji międzynarodowych takich jak ONZ popierały chińską linię polityczną Pekin rozpoczął akcję dostaw środków ochrony osobistej i sprzętu medycznego. I tak, na przykład tylko w ubiegłym tygodniu do Etiopii, z przeznaczeniem dla całego kontynentu dostarczono 500 respiratorów i 200 tys. sztuk środków ochrony osobistej. Wcześniej podobne dostawy organizował chiński miliarder, twórca platformy sprzedażowej Alibaba Jack Ma.
Niewykluczone, że nagłośnienie wydarzeń z Guangzhou jest elementem toczącej się właśnie wojny narracyjnej. Trudno określić czy będzie to miało głębszy wpływ na relacje chińsko – afrykańskie. W krajach afrykańskich już pojawiły się pogłoski, że chińska pomoc medyczna „jest zatruta” wirusem. Eskalacja wzajemnych oskarżeń, fal paniki, irracjonalnych zarządzeń, niesprawdzonych plotek i pogłosek, fali fake newsów, wszystko to razem może prowadzić do ekspresowego pogorszenia się relacji między państwami i społeczeństwami, które do czasów pandemii wydawały się być w najlepszej kondycji. Dziś one okazują się kruche, a przynajmniej słabsze od emocji wyzwalanych przez zagrożenie pandemią. I to kolejna nauka, która winna skłaniać nas do przemyśleń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/495492-antyafrykanskie-emocje-w-chinach-w-zw-z-druga-fala-pandemii