Amerykański think-tank CSBA opublikował właśnie, zapewne pierwszy z serii, materiał poświęcony przyszłości amerykańskich sił zbrojnych w zmienionych w wyniku epidemii Covid-19 realiach (COVID-19. Analysis and Policy Implications). Ważne to przemyślenia i dla nas, z kilku co najmniej, oczywistych powodów.
Po pierwsze ma to związek z charakterem Center for Strategic and Budgetary Assessments, bo tak brzmi pełna nazwa tej placówki. Jest to powołany jeszcze za czasów Ronalda Reagana ośrodek, który najpierw funkcjonował jako jeden z elementów amerykańskiego budżetu wojskowego a potem, usamodzielniwszy się w połowie lat 90-tych stał się niezależnym ośrodkiem amerykańskiej myśli strategicznej. Ale nadal jest on powiązany tysiącem więzi z amerykańską armią, kompleksem wojskowym i planowaniem polityki Stanów Zjednoczonych na świecie, nie w perspektywie miesiąca czy dwóch, ale dziesięcioleci. Jeśli nieraz myślimy, kogo zaliczyć do słynnego deep state, to właśnie ludzie z CSBA najlepiej nadają się do tego, aby tam ich przypisać. Zresztą, jak uważają niezależni obserwatorzy, przez ostatnie dwadzieścia lat to ten ośrodek był jednym z najbardziej wpływowych amerykańskich „centrów myśli” w którym analizowano zmiany sytuacji, rewolucje w sprawach wojskowych (RMA) i potrzebne reformy sił zbrojnych. Tym bardziej ciekawe jest poznać refleksje autorów raportu na temat wpływu Covid-19 na przyszłość i możliwości amerykańskich sił zbrojnych.
Jak połączyć, zastanawiają się, zadania powstrzymywania imperialnych zamysłów Chin i Rosji, które w obowiązującej od 2018 Narodowej Strategii Obrony są określeni jako główni przeciwnicy i rywale Stanów Zjednoczonych z realiami nowej sytuacji? Czym cechuje się sytuacja pandemii z wojskowego punktu widzenia? Współwystępowaniem przynajmniej czterech podstawowych wyzwań, które i to pierwsza ważna konkluzja autorów opracowania, będą wpływały na sytuację sił zbrojnych przez najbliższe kilka lat, bo najbardziej racjonalnym scenariuszem jest zwalczenie pandemii w perspektywie dwóch lat co najmniej. Nie oznacza to, że społeczeństwa nie będą mogły wrócić do normalnego wcześniej, ale siły zbrojne, które muszą być przygotowane zawsze na najgorszy wariant będą musiały zmienić zasady swego funkcjonowania w najbliższych kilku latach, zwłaszcza że epidemia może powracać. Pierwszym z wyzwań to nieprzezwyciężalna sprzeczność między dotychczasową logika działań wojennych a zasadami dystansu społecznego, które wymusza walka z pandemią. Wojsko tradycyjnie koncentruje swe siły, począwszy od systemu skoszarowania, przez wspólne szkolenia, po wymogi współdziałania, a nieraz jak w przypadku służby na lotniskowcach wręcz stłoczenia tysięcy ludzi na małej i ograniczonej przestrzeni, po działania operacyjne, które też przecież wymuszają zgrupowanie sił. Drugim wyzwaniem są oczywiste, oczekiwane przesunięcia w zakresie priorytetów bezpieczeństwa. Społeczeństwa, amerykańskiego nie wyłączając, po pandemii zapewne jeśli w ogóle będzie skłonne przeznaczać środki budżetowe na potrzeby wojskowe to bardziej na gromadzenie rezerw respiratorów i środków ochrony, niezbędnych lekarstw, szpitali polowych czy budowę statków szpitalnych niż na kolejne generacje śmiercionośnej broni. Podobnie zmienią się priorytety geograficzne. Już nie obrona amerykańskich interesów na dalekich oceanach, ale lepsze przygotowanie się do walki z niewidzialnym wrogiem wewnętrznym, który zapewne kosztował będzie życie większej liczby obywateli Stanów Zjednoczonych niż wojna w Wietnamie może stać się priorytetem. Wreszcie nieznany jest, i to kolejny czynnik gruntownie zmieniający realia w jakich przyjdzie działać siłom zbrojnym, wpływ epidemii na gospodarkę, a przez to na budżetowe możliwości amerykańskich podatników. Ale negatywny ich wpływ na programy modernizacji i przezbrojenia armii jest oczywisty. Robione jeszcze przed pandemią szacunki polityki cięć w budżecie Pentagonu na poziomie 5 proc. rocznie, ale polityki utrzymywanej przez kilka następnych lat pokazują, że środki którymi dysponował będzie amerykański resort obrony, nawet biorąc tegoroczny historycznie wysoki budżet jako punkt wyjścia (740,5 mld dolarów), maleją do roku 2025 do wysokości ok. 575 mld. Jeszcze przed swoją dymisją szef Pentagonu James Mattis argumentował, że jednoczesne wypełnianie nałożonych na siły zbrojne zadań i modernizacji bazy technicznej wymagają corocznego wzrostu budżetu resortu od 3 do 5 proc.. W dzisiejszych realiach to brzmi jak bajka. Cięcia będą z pewnością głębsze niż 5 proc., i armia zmuszona zostanie do zatrzymania niektórych programów modernizacyjnych, a może nawet wdrożenia polityki gruntownych oszczędności i redukcji. W takich realiach zupełna mrzonką jest utrzymywanie tak rozbudowanej, jak obecnie, obecności wojskowej na świecie. Tym bardziej, że trudno oczekiwać, aby amerykański podatnik zgodził się łożyć środki na obronę Europy, w tym również, niestety wschodniej flanki NATO. Te, jak autorzy raportu sami zaznaczają w konkluzji, wstępne rozważania na temat wpływu pandemii Covid-19 na amerykański potencjał wojskowy trzeba będzie zderzyć z rzeczywistością zaostrzającej się rywalizacji między wielkimi mocarstwami, bo dla niektórych graczy osłabienie przeciwnika czy rywala może być odebrane jako otworzenie się „okna możliwości”.
Przed podobnymi wyzwaniami staje polski podatnik i polskie siły zbrojne. Nasze elity winny już przystąpić do pogłębionych analiz tego jak zmienia się sytuacja w naszym otoczeniu i nasze możliwości. Potrzebna jest poważna na ten temat dyskusja i wspólny namysł, bo zwłoka w tym zakresie może mieć bardzo niemiłe konsekwencje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/495041-covid-19-a-mozliwosci-amerykanskiej-armii
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.