Tak, też chciałbym w tę piękną pogodę wyjść i przejść się po warszawskich bulwarach czy poleżeć na plaży w pobliżu Saskiej Kępy. Pozostaje mi jednak balkon i kilka godzin w słońcu, zanim nie zajdzie za blok. Do lasu też nie pójdę, choć mam blisko. Pewnie, że wolałbym, aby restrykcji nie było, ale rozumiem po co są. Nie rozumiem jednak tych, którzy zakaz wstępu do lasu i same restrykcje odbierają jako zamach na ich prawa obywatelskie. Może w tym momencie warto spojrzeć na strategię walki z pandemią, jaką przyjęto w Szwecji? Może ona przemówi do rozsądku tym, którzy wciąż opierają się rozporządzeniom rządu.
„Czy ktoś wyląduje w zamkniętych puszczach?”
Widziałem, co działo się w okolicach plaży na warszawskiej Saskiej Kępie na tydzień przed wprowadzeniem ostatnich restrykcji, które ograniczyły dostęp do tych terenów. Tłumy ludzi, którzy nie zważając na niebezpieczeństwo po prostu przyszło na plażę odpocząć. Pomiędzy nimi jeździli rowerzyści, a kolejne kilometry „robili” biegacze. Każdy przekonany o swojej nieśmiertelności. Zdjęcia, które zamieszczano w sieci pokazywały, że podobnie jest w pobliskich lasach i parkach. Podobnie było także w innych miastach, nie tylko w Warszawie. Sęk w tym, że pomyślały tak nie dwie osoby, ale setki, a to sprawia, że ryzyko zarażeniem drastycznie wzrosło. Rząd nie miał wyjścia i musiał zareagować. Gdyby tak się nie stało, dzisiaj, gdy temperatura sięga ponad 20 stopni Celsjusza, bulwary, plaże, lasy byłyby pełne. Tak samo jak szpitale…
A znamy przecież już niektóre właściwości koronawirusa. Wiemy, że na niektórych powierzchniach potrafi utrzymywać się przez kilka godzin i nadal potrafi zarazić. Amerykańscy naukowcy University of California w Davis dowiedli, że „osoby mające infekcję wirusową, również te bez jej objawów, mogą podczas zwykłej mowy emitować wystarczająco dużo cząstek wirusa w kropelkach śliny, aby zarazić innych”. Jak podkreślają, może to również dotyczyć SARS-CoV-2. I nie, w zamkniętych tymczasowo puszczach nikt nie będzie lądować, co zdaje się sugerować poseł Grzegorz Braun. Rządzący doskonale wiedzą, co zresztą podkreślał kilkukrotnie minister Łukasz Szumowski, że codzienny spacer jest czymś niezwykle potrzebnym. Ale na litość! To nie znaczy, że mamy odbywać kilkukilometrowe spacery. To nie czas na to.
Jeżeli musimy bezwzględnie wyjść to przewietrzmy się i wróćmy do domu
—zalecał tydzień temu minister zdrowia.
CZYTAJ WIĘCEJ: Koronawirusem można się zarazić łatwiej niż myśleliśmy? Niepokojące badania naukowców: Możemy zarażać innych podczas mowy
A co mają powiedzieć Francuzi?
Oburzonym z powodu wprowadzenia nowych restrykcji przypomnę, że podobne przepisy wprowadzono również we Francji. Zakaz obejmuje całe wybrzeże, które ma długość ponad 3 tys. kilometrów! Tak, tam również łamano ten zapis, tam również znaleźli się tacy, którzy lekceważąc sytuację, postanowili wybrać się na spacer. Ale byli też tacy, którzy dali inny przykład. PAP poinformowała o dwójce mężczyzn, którzy praktycznie nie wychodząc z domu przebiegli… maraton. Jeden z nich okrążył własny dom 844 razy, a drugi mając do dyspozycji jedynie balkon w bloku, od jednej do drugiej poręczy biegł 6 tys. razy. Wszystko po to, aby pokazać solidarność z miejscowymi pracownikami służby zdrowia i zachęcić do udziału w składce na ich pomoc. Z kolei w Wielkiej Brytanii, dwa dni temu minister zdrowia powiedział, że dalsze ignorowanie przez obywateli nakazu pozostania w domu skończy się zakazem ćwiczeń fizycznych na zewnątrz.
Jeśli nie chcecie, żebyśmy musieli podjąć kroki w celu zakazania wszelkich form ćwiczeń poza własnym domem, to musicie przestrzegać zasad. W chwili obecnej zdecydowana większość ludzi to robi. Ale nie powinniśmy łamać zasad, ponieważ to powoduje, że wirus bardziej się rozprzestrzenia, zatem być może będziemy musieli podjąć dalsze działania
—powiedział matt Hancock w stacji BBC.
Z kolei w stacji Sky News wskazał, że korzyści dla zdrowia fizycznego i psychicznego z ćwiczeń są „naprawdę ważne” i nie chce usuwać ćwiczeń z listy wyjątków uzasadniających wyjście z domu.
Jeśli w wyniku tego zbyt wiele osób wychodzi na zewnątrz i lekceważy inne zasady, ponieważ mówią +dobrze, jeśli mogę ćwiczyć, to mogę robić także inne rzeczy+, to obawiam się, że będziemy musieli podjąć działania
—powiedział minister zdrowia.
W Szwecji wciąż można pójść do baru. Jak długo?
Szwecja jest ewenementem w skali europejskiej, a nawet światowej, jeżeli chodzi o walkę z pandemią koronawirusa. Tam wciąż można pójść do restauracji czy baru, otwarte są przedszkola i szkoły podstawowe. Jeszcze do 29 marca obowiązywał zakaz organizacji zgromadzeń do 500 osób, więc organizatorzy spektakli czy koncertów ograniczali widownię do 499 osób. Dopiero od ostatnich dni minionego miesiąca, obowiązuje zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób. Nie zakazano jednak wychodzenia z domu, a nawet zaleca się spacery na świeżym powietrzu. Granice Szwecji pozostają nadal otwarte dla obywateli państw Unii Europejskiej. Z Polski można dostać się do Szwecji promem. Na nauczanie zdalne zdecydowano się jedynie w przypadku szkół średnich i wyższych.
Co należy podkreślić, system administracji obowiązujący w Szwecji skutecznie wiąże ręce szwedzkiemu rządowi. System ten daje faktyczną władzę urzędom, co sprawia, że w walce z epidemią najważniejszą postacią jest nie premier, a szef Urzędu Zdrowia Publicznego oraz główny epidemiolog. Jednocześnie nie zdecydowano się na wprowadzenie „masowego testowania”. Dopiero 31 marca rząd podjął decyzję o objęciu badaniami m.in. opiekunów osób starszych oraz pracowników służb porządkowych. Co ciekawe, aż 60 proc. Szwedów popiera taką politykę. Czy okaże się ona skuteczna? Dane z poniedziałkowego popołudnia mówią o 477 ofiarach śmiertelnych koronawirusa w Szwecji, czyli więcej niż w sąsiedniej Norwegii i Danii, i 7206 potwierdzonych przypadków Covid-19. Może to być jednak tylko ułamek faktycznej liczby zakażonych, bo w Szwecji badani się jedynie osoby z mocnymi objawami i pracowników służby zdrowia. Jakie są prognozy? Największy szwedzki dziennik „Dagens Nyheter” powołując się na analizy Urzędu Zdrowia Publicznego napisał, że pierwsza fala epidemii może potrwać w tym kraju nawet pół roku. Zarazić może się nawet 100 tys. Szwedów. Opieki szpitalnej potrzebować będzie 17 tys. osób, a 5 tys. intensywnej terapii.
Warto zaznaczyć, że w Szwecji żyje nieco ponad 10 mln osób, a gęstość zaludnienia wynosi 23 osoby na kilometr kwadratowy. Dla porównania w Polsce są to 123 osoby. Jednak już w Gminie Sztokholm, gdzie panuje najpoważniejsza sytuacja, gęstość zaludnienia jest o wiele większa niż w samej Warszawie.
Czy liberalny model walki z epidemią obroni się? Myślę, że na odpowiedź długo nie będziemy musieli czekać. W samej Szwecji ta dyskusja już trwa. Do rządu w Sztokholmie prawdopodobnie dociera, że przyjęta strategia nie należy do najszczęśliwszych, bo jak informują media, rząd opracowuje nowe przepisy, które pozwolą mu podjąć „nadzwyczajne kroki” w walce z Covid-19. Stefan Hanson, który jest ekspertem ds. chorób zakaźnych, krytykuje przyjętą w jego kraju strategię i alarmuje, że nagły przyrost liczby zakażonych w Sztokholmie może doprowadzić do przeciążenia służby zdrowia. Jego zdaniem lekarze w Szwecji mogą wkrótce zostać postawieni przed dylematem, czy ratować młodych czy seniorów. Pod koniec marca z apelem do rządu o wprowadzenie surowszych restrykcji zwróciło się 2300 naukowców. Krytykują oni postawę rządu, który postanowił obrać strategię, której nikt wcześniej nie przetestował. Nie ma żadnych naukowych dowodów na to, że może się ona powieść. Premier Szwecji w rozmowie ze wspomnianym wcześniej dziennikiem przyznał, że zmarłych w Szwecji będzie liczyć się w tysiącach.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na wypowiedź ministra Szumowskiego.
Gdybyśmy nie wprowadzili restrykcji dotyczących przemieszczania się i izolacji to predykcje mówią o 16,5 tys. osób zakażonych; obecnie mamy ich 4201
—powiedział Szumowski w poniedziałek w Sejmie, a należy dodać, że szczyt epidemii jest jeszcze przed nami.
Naprawdę, wprowadzone restrykcje, również te dotyczące zakazu wstępu do lasów, nie są żadną fanaberią. Przykłady na całym świecie pokazują, że dopiero konkretny przepis i kara sprawiają, że ludzie zostają w domach. Apele i prośby niestety do wszystkich nie trafiają. W obliczu pandemii WSZYSCY, dosłownie WSZYSCY jesteśmy odpowiedzialni za to, jak szybko z niej wyjdziemy. Szwedzki przykład pokazuje, że restrykcje są koniecznie. Nie ma innego wyjścia. Musimy przez to przejść. Wszystko na to wskazuje, że nie potrwa to długo. Zostańmy w domach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/494787-kilka-slow-o-zakazach-w-polsce-i-ich-braku-w-szwecji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.