Wiele rządów i organizacji zachodnich oskarża Chiny o ukrywanie i fałszowanie prawdziwych danych na temat rozwoju epidemii Covid-19. Ten sam zarzut można postawić jednak władzom Iranu. Różnica polega na tym, że Teheran nie podjął tak radykalnych środków działania w walce z koronawirusem jak Chiny i liczba ofiar może być tam znacznie wyższa niż w Państwie Środka.
Według oficjalnych danych w dniu dzisiejszym zanotowano w Iranie 53.183 zarażenia koronawirusem, zaś 3294 osób zmarło z tego powodu. Zdaniem niezależnych ekspertów są to jednak dane poważnie zaniżone przez rząd w Teheranie. W rzeczywistości władze tego kraju ukrywają przed światem rozmiary epidemii.
O pierwszych dwóch osobach zarażonych koronawirusem w Iranie władze tego kraju po raz pierwszy oficjalnie poinformowały dopiero 19 lutego. Obaj tego samego dnia zmarli.
Znacznie wcześniej, bo już 31 stycznia, w internecie pojawił się pierwszy film nagrany telefonem komórkowym, pokazujący lekarzy w skafandrach przewożących karetkami pogotowia chorych pacjentów do jednego z teherańskich szpitali. W następnych dniach blogerzy zamieścili w sieci dziesiątki podobnych zdjęć z innych miast. W tym czasie władze oficjalnie zaprzeczały, aby ktokolwiek w kraju był zarażony koronawirusem. 6 lutego zaczęły się pierwsze aresztowania internautów za „szerzenie nieprawdziwych informacji”.
Wszystko wskazuje na to, że władze nie chciały, aby cokolwiek zakłóciło uroczystości najważniejszego święta państwowego Iranu – czyli rocznicy islamskiej rewolucji w 1979 roku – obchodzone co roku 11 lutego. Z tej okazji odbyło się wiele masowych imprez, w których uczestniczyły rzesze Irańczyków, przekonywanych, że w kraju nie ma ani jednego przypadku koronawirusa.
Wezwanie przywódcy duchowego Iranu do udziału w wyborach
Podczas uroczystości duchowy przywódca Iranu Ali Chamenei wezwał rodaków do udziału w wyborach parlamentarnych, do których doszło 21 lutego (a więc dwa dni po ujawnieniu przez władze pierwszych dwóch wypadków zachorowań). Nie zachowano przy tym żadnych, nawet najmniejszych środków ostrożności. Frekwencja wyniosła 42,6 proc. Według ekspertów epidemia trwała już wówczas w Iranie od ponad miesiąca.
Po śmierci dwóch pierwszych ofiar wirusa okazało się, że głównym ogniskiem pandemii jest święte miasto szyitów Kom (nosicielem zero był albo któryś ze studentów chińskich na jednej z tamtejszych uczelni muzułmańskich, albo irański biznesmen robiący interesy w Chinach). Miasto nie zostało jednak odizolowane od reszty kraju. Sprzeciwili się temu mułłowie, którzy zachęcali nawet osoby zarażone koronawirusem, by przybywały do świętych miejsc, bo dzięki temu zostaną uleczone. 29 lutego w mediach pojawiły się zdjęcia przedstawiające pielgrzymów, którzy oblizują dotykane przez tysiące rąk ściany mauzoleum Fatimy (córki Mahometa) w Kom, by pokazać, że nie straszny im żaden Covid-19.
Przez ponad trzy tygodnie, jakie upłynęły od wyborów, władze nie podjęły żadnych zdecydowanych działań przeciwdziałających epidemii, takich jak ograniczenie masowych zgromadzeń, izolacja ognisk koronawirusa czy przymusowa kwarantanna.
12 marca „Washington Post” poinformował, że rozmiar epidemii w Iranie jest gigantyczny, a liczba ofiar śmiertelnych znacznie wyższa niż podają oficjalne komunikaty rządu. Dziennikarze gazety dotarli do zdjęć satelitarnych przedstawiających cmentarz położony nieopodal Kom. Porównując fotografie z końca października 2019 i końca lutego 2020 roku, zauważyli pojawienie się obok nekropolii olbrzymiego miejsca zbiorowego pochówku.
Niedługo potem irańska sekcja BBC Farsi pokazała film nakręcony na wspomnianym cmentarzu 3 marca. Anonimowy głos zza kadru mówił, że pochowano tam niedawno co najmniej 80 osób, podczas gdy według oficjalnych danych liczba zmarłych z powodu koronawirusa w całym kraju wynosiła wówczas 34. W internecie pojawiły się podobne filmy kręcone przez naocznych świadków wydarzeń. Na jednym z nich widać było ludzi w skafandrach, którzy nocą, pospiesznie, przy użyciu buldożerów zakopywali dziesiątki ciał.
Dopiero 16 marca władze postanowiły działać bardziej zdecydowanie: zamknięto tymczasowo meczety, zakazano dużych zgromadzeń i wezwano ludzi, by nie wychodzili z domów. Wielu Irańczyków nie posłuchało jednak tego apelu. Cztery dni później obchodzony był bowiem Perski Nowy Rok (Nowruz), który jest chyba najbardziej rodzinnym świętem w kraju. Na bazarach tłumy ludzi robiły przedświąteczne zakupy, zaś 20 marca hucznie świętowano nadejście nowego 1399 roku.
22 marca z telewizyjnym orędziem do narodu wystąpił duchowy przywódca Iranu Ali Chamenei. Oświadczył, że jego kraj padł ofiarą ataku ze strony USA, które zastosowały broń biologiczną, czyli wyprodukowanego w laboratorium koronawirusa. Z tego powodu odrzucił możliwość przyjęcia proponowanej przez USA pomocy medycznej, ponieważ – jego zdaniem – przyniosłoby to tylko pogłębienie epidemii.
Prezydent Iranu zabiera głos
Pod koniec marca głos zabrał też prezydent Iranu Hassan Rouhani, który stwierdził, że w porównaniu do innymi państwami ogarniętymi pandemią jego kraj radzi sobie z koronawirusem bardzo dobrze, zaś liczbę ofiar udało się ograniczyć do „dopuszczalnego poziomu”. Rzeczywiście, w podawanych przez rząd statystykach liczba zgonów z powodu Covid-19 przestała ostatnio lawinowo rosnąć. Porównując to z danymi napływającymi z Włoch czy Hiszpanii, wygląda jakby sytuacja w Iranie została opanowana.
W takim duchu wypowiada się zresztą minister zdrowia Saeed Namaki. Dzień po przemówieniu prezydenta Rouhaniego oświadczył on, że Iran świetnie radzi sobie z koronawirusem i wkrótce stanie się światowym liderem w zwalczaniu pandemii. Potwierdzeniem tego może być akcja irańskich studentów z reżimowego Związku Mobilizacji Uciemiężonych, którzy zorganizowali pomoc humanitarną dla ciężko doświadczonego epidemią narodu amerykańskiego, wysyłając paczki z maseczkami i lekami dla najuboższych obywateli USA.
Trudno jednak pojąć, na czym miałby polegać sukces Teheranu w walce z Covid-19. Zachodni eksperci są zdania, że skala zachorowań i śmierci może być w Iranie nawet pięciokrotnie wyższa niż podają oficjalne dane. Wynika to z kilku przyczyn. Iran był jednym z pierwszych krajów na świecie dotkniętych pandemią. Władze – mając informacje o pojawieniu się wirusa – przez dwa miesiące nie podjęły żadnych działań, by zapobiec jego rozprzestrzenianiu się, choć widziały, że w innych państwach sięgnięto po radykalne środki. Co więcej, w tym czasie w kraju dwa razy obchodzono uroczyste święta, zorganizowano wybory parlamentarne oraz urządzano masowe imprezy. Mułłowie zachęcali wiernych, by przychodzili tłumnie do meczetów, tłumacząc, że wirus dotyka jedynie niewiernych, zaś wiara w Allacha chroni pobożnych muzułmanów przed zarażeniem. Co piątek (do 16 marca) meczety były więc przepełnione.
Walce z Covid-19 nie sprzyja także fakt, że irańska służba zdrowia cierpi na brak tego, co jest najbardziej potrzebne podczas epidemii: testów na obecność koronawirusa, maseczek i skafandrów ochronnych czy respiratorów. Nie mówiąc już o tym, że dramatycznie brakuje wykwalifikowanych kadr: lekarzy i pielęgniarek. Wszystkie przesłanki wskazują więc raczej na to, że epidemia w Iranie niczym śnieżna kula nabiera coraz większego rozpędu.
Na dodatek kraj znajduje się na progu katastrofy gospodarczej. Międzynarodowe sankcje ekonomiczne oraz gwałtowny spadek cen ropy naftowej na światowych rynkach sprawiły, że w budżecie dramatycznie brakuje pieniędzy. Od 2017 roku państwem wstrząsają też wybuchające co jakiś czas protesty uliczne, zwłaszcza zrewoltowanej młodzieży. Społeczeństwo coraz bardziej niezadowolone jest z teokratycznego reżimu.
O powadze sytuacji świadczy fakt, że 12 marca władze w Teheranie skierowały do Międzynarodowego Funduszu Walutowego wniosek o przyznanie kredytu przeznaczonego dla państw, których gospodarka boryka się z kryzysem spowodowanym epidemią koronawirusa. To pierwsza od 1962 roku prośba Iranu o zagraniczną pomoc finansową.
Perskie środowiska emigracyjne uważają, że 5 miliardów dolarów, o które prosi Teheran, nie zostanie przeznaczonych na ratowanie gospodarki, lecz ratowanie reżimu, którego przyszłość jest mocno zagrożona. Przypominają też, że – zgodnie z wyliczeniami podanymi przez Agencję Reutera – tylko w 2019 roku Iran wydał 4,5 miliarda dolarów na wsparcie militarne rządu Asada w Syrii. W obecnej sytuacji Teheran będzie musiał jednak poważnie ograniczyć swą międzynarodową aktywność na Bliskim Wschodzie.
Teokratyczny reżim ajatollahów przeżywa najcięższe chwile od momentu rewolucji w 1979 roku i powstania republiki islamskiej. Część ekspertów uważa, że może nawet tego kryzysu nie przeżyć. Najbliższy czas pokaże, czy niewidzialny mikrob zakończy trwający ponad cztery dekady eksperyment.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/494352-pograzony-w-pandemii-iran-falszuje-statystyki