Chyba nie ma książki, której przesłanie zdezaktualizowałoby się równie szybko, co słynny esej Francisa Fukuyamy „Koniec historii” (no może poza wykwitami radosnej twórczości gwiazdek rodzimej polityki). Historia jest procesem. Dynamicznym, żywiołowym nurtem, którego nie powstrzyma żadna pierostrojka czy umowa. Natura człowieka i w ogóle natura się nie zmienia. Ostatnie wydarzenia najlepiej to ilustrują.
Wiek XXI wkracza z przytupem
Jeśli przyjrzymy się prawie dwóm dekadom XXI wieku, stają nam przed oczami obrazki z 11 września 2001 r., zdjęcia dokumentujące ekspansję bliskowschodniego terroryzmu, kryzysu migracyjnego czy wreszcie pandemii koronawirusa. A przecież przed nami jeszcze wiele pochodnych zarazy, kto wie czy nie bardziej druzgocących niż samo zagrożenie zdrowotne.
Może się bowiem okazać, że o wirusie (przynajmniej tym konkretnym), a środki bezpieczeństwa podjęte w skali globalnej na dobre wpiszą się w nasz krajobraz społeczno-polityczny i gospodarczy. Kto wie, czy deklarowana przez wielu przywódców troska o życie i zdrowie obywateli nie stanie się listkiem figowym dla wprowadzania coraz bardziej wyśrubowanych mechanizmów kontroli. Oczywiście wszystko w imię bezpieczeństwa, za aprobatą przestraszonych społeczeństw. A to z pewnością będzie rodziło nowe sytuacje nie tylko w poszczególnych krajach, ale również polityce międzynarodowej.
Zamordyzm w jakości 4K
I nawet jeśli podobne rozważania uznamy za wróżenie z fusów godne wielbicieli naiwnych opowieści o WHO, to lepiej dmuchać na zimne. Tym bardziej, że już teraz możni tego świata przebąkują o potrzebie rezygnacji z dobrodziejstw, jakie dał nam przełom XX i XXI wieku.
W końcu zamordyzm też może być w jakości 4K.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/494005-to-co-koniec-historiia-przeciez-to-dopiero-poczatek-xxi-w