Opublikowano video pokazujące jak Fabio Rampelli, członek Izby Deputowanych Włoch, zdejmuje flagę Unii Europejskiej, zastępując ją włoską. Wysoki urzędnik daje do zrozumienia wszystkim Włochom, iż kraj ojczysty stanowi wartość wyższą niż zawodne, umowne sojusze.
Gdzież są ci wszyscy, którzy kiedyś tak gardłowali, iż w gmachu Kancelarii Premiera Beata Szydło występuje na tle tylko polskich flag?
„Przyjęliśmy taką zasadę, że wypowiedź po posiedzeniu polskiego rządu będzie realizowana na tle najpiękniejszych, biało-czerwonych flag”
— odpowiadała krytykom szefowa rządu. Można także w tym miejscu dodać, że flaga Unii Europejskiej nie jest flagą państwową, tylko flagą organizacji międzynarodowej, a więc o niższym statusie, co wyraźnie podkreśla protokół dyplomatyczny, opisując kolejność ich umieszczania w czasie uroczystości różnego szczebla : 1) flaga Rzeczypospolitej Polskiej, 2) flaga innego państwa, 3) flaga województwa, 4) flaga powiatu, 5) flaga gminy, 6) flaga Unii Europejskiej.
Ale to tylko tak dla przypomnienia, gdyby któryś z polskich euroentuzjastów chciał „spalić” na stosie włoskiego polityka w imię niepodważalnego dogmatu Spinellego o zjednoczonej, federacyjnej Europie.
„Włochy są same” ubolewał dziennik „Il Messaggero” , a oświadczenie prezydenta Sergia Matarelii z 13 marca, kiedy to Włochy oczekiwały bezskutecznie materialnej pomocy Unii, w zamian dostając wsparcie z Chin, zostało skomentowane przez włoskie media jako upomnienie Unii Europejskiej:
„Włochy przechodzą przez trudny okres, a ich doświadczenie w zwalczaniu szerzenia się koronawirusa będzie prawdopodobnie przydatne dla wszystkich państw Unii Europejskiej”. Oczekuje się zatem, nie bez powodu, przynajmniej we wspólnym interesie, inicjatyw solidarności, a nie kroków, które mogą utrudnić działania”
— napisał w swoim oświadczeniu włoski prezydent.
Dwa tygodnie później, na video szczycie, unijni przywódcy nie osiągnęli porozumienia w sprawie finansowania funduszu ratunkowego, który miał być odpowiedzią na europejski kryzys gospodarczy, spowodowany przez epidemię koronawirusa. „Musimy dalej prowadzić dialog” – oświadczył podczas wieczornej telekonferencji dla dziennikarzy przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Kolejne dwa tygodnie dano ministrom finansów państw strefy euro, by przedstawili odpowiednie propozycje biorąc pod uwagę: „bezprecedensową naturę szoku wywołanego przez Covid-19, który oddziałuje na wszystkie kraje”.
Nie dziwi zatem reakcja włoskiego deputowanego, Fabio Rampellego a także słowa lidera opozycyjnej włoskiej Ligi, Mateo Salviniego, który brak porozumienia wśród przywódców UE w sprawie działań w reakcji na pandemię koronawirusa skomentował następująco: „To nie Unia, ale nora żmij i szakali Jak będzie trzeba, pożegnamy Unię”.
Tymczasem Niemcy rwą szaty nad brakiem… europejskiej solidarności. Dziennikarz MDR, Tim Herden przypomina, że wspólnota, według definicji ze słownika, jest to wspólnota interesów. „Wspólne działanie należy w Unii jednak do przeszłości, a już na pewno nie występuje teraz, w czasach kryzysu związanego z korona wirusem. Lament ten ma związek z obawą, iż większość pielęgniarek i lekarzy z Europy Wschodniej (czytaj: z Polski) pracujących w Niemczech nie posiada umów o pracę, co przy zamknięciu granic oznacza że „nawet 300 tys. wymagających opieki Niemców jej nie otrzyma. A to szybko może stać się sprawą życia albo śmierci”. Ale Polska „ma w nosie chorych i wymagających opieki ludzi w Niemczech”.
Równie zaniepokojeni są niemieccy plantatorzy szparagów. Już w ubiegłym roku Polacy zostawili ich samych sobie na ich rozległych polach, bowiem ten polski, populistyczny i nacjonalistyczny rząd uruchomił takie programy socjalne i tak podniósł stawkę godzinową i płacę minimalną, że na roboty za zachodnią granicę już wielu nie opłaciło się wyjechać. W tym roku będzie jeszcze gorzej, bo powodu pandemii koronawirusa i zamkniętych z tego powodu granic plantatorom grozi, że pięć tysięcy Polaków nie pojawi się na ich polach. A sezon na szparagowe żniwa zaczyna się w kwietniu.
Ale Unia Europejska nie śpi. Komisja Europejska przedstawiła wczoraj wytyczne dla państw UE, które mają zapewnić, że pracownicy krytycznych sektorów będą mogli swobodnie przekraczać granice. Bruksela chce, by wśród nich znaleźli się też pracownicy sezonowi w rolnictwie.
”Miejsca pracy wielu z tych osób są ważne dla nas wszystkich, aby przetrwać kryzys. Właśnie dlatego dziś publikujemy praktyczne rady dla rządów krajowych dotyczące pracowników mobilnych w UE”
— powiedziała przewodnicząca KE, Ursula von der Leyen. Wytyczne KE dotyczą zwłaszcza zatrudnionych w zawodach o krytycznym znaczeniu dla walki z pandemią - są to osoby pracujące w sektorze opieki zdrowotnej, spożywczym oraz w innych obszarach usług, takich jak opieka nad dziećmi, czy osobami starszymi. Chyba nie ma wątpliwości, o jakich i skąd pracowników chodzi.
Cieszy aktywność przewodniczącej KE, dbającej przede wszystkim o swój rodzinny kraj, tym bardziej że ostatnią jej widoczną działalnością był pokaz prawidłowego mycia rąk na video umieszczonym na stronie Komisji 22 marca.
A już wręcz entuzjazmem napawa heroiczna postawa europosłanki Sylwii Spurek, która nie bacząc na zarazę, ofiarnie porusza w Brukseli sprawy najważniejsze i najistotniejsze dla przyszłości świata (jaka ta przyszłość będzie i jak świat przeżyje pandemię, to w końcu tylko didaskalia). Z dumą oznajmia:
„Dziś na grupie roboczej S&D w ramach komisji AGRI ponownie poruszyłam kwestię poprawki tzw. veggie burger. Poprawka dot. zakazu używania nazw typu burger, kiełbasa, pasztet w odniesieniu do produktów roślinnych. Godzi to w prawa konsumentek/tów i producentek/tów tychże produktów”.
Różnie można oceniać poglądy i politykę brytyjskiej premier Margaret Thatcher, ale jest coś, co w ocenie przez nią idei Unii Europejskiej zmusza do myślenia:
„Unia Europejska jest skazana na niepowodzenie, gdyż jest czymś szalonym, utopijnym projektem, pomnikiem pychy lewicowych intelektualistów”.
Ta pycha świetnie współgra z interesami najsilniejszych, dla których wspólnota była przede wszystkim miejscem do robienia znakomitych interesów gospodarczych i budowania potęgi ponadnarodowych korporacji. Obraz, jaki teraz rozpościera się przed naszymi oczyma, kiedy z oporem i niechęcią dyskutuje się o pomocy tym państwom członkowskim, które jej najbardziej potrzebują, dbając przede wszystkim o interesy tych najsilniejszych, niedługo skłoni, gdy tylko uporamy się z pandemią, nie tylko do poważnego zastanowienia się nad przyszłością „zjednoczonej” pod gwiaździstą flagą Europy, ale także rozliczenia z tego najpoważniejszego egzaminu jej przywódców.
Ponowne, tym razem symboliczne „umycie rąk” przez Ursulę van der Leyen i chóralne odśpiewanie w gmachu Parlamentu Europejskiego „Ody do radości” w podzięce za pokonanie kiedyś pandemii nie wystarczy. Jeśli Unia Europejska nie zdaje egzaminu w walce z wirusem, jak można wierzyć i mieć nadzieję, że będzie potrafiła pomóc w odbudowie tego, co jego niszczycielska siła zdemoluje?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/493811-zmije-i-szakale-oraz-burger-i-mycie-rak-przez-szefowa-ke