Wielka skala pandemii koronawirusa w Europie sprawia, że coraz częściej podaje się w wątpliwość oficjalne chińskie statystyki zakażeń. Według niepotwierdzonych danych w mieście Wuhan, gdzie wybuchła epidemia, mogło być dziesięciokrotnie więcej zgonów niż ogłosiły władze Chin. Jeśli tak, to w rzeczywistości liczba ofiar przekroczyła w Chinach 30 tys. osób.
Na początku poprzedniego tygodnia w Wuhan rozpoczęto akcję wydawania rodzinom skremowanych szczątków ich bliskich, którzy zmarli w trakcie epidemii koronawirusa. Według informacji zamieszczonych przez Radio Free Asia siedem domów pogrzebowych codziennie wydawało około 500 urn z prochami. Proste przeliczenie liczby urn przemnożonej przez pięć dni tygodnia oraz liczbę domów pogrzebowych daje wynik ponad 17 tysięcy, a zatem znacznie wyższy od oficjalnie ogłoszonej liczby 2500 ofiar epidemii w Wuhan. Są to i tak najniższe szacunki, ponieważ inne nieoficjalne dane podawane przez media mówią, że niektóre domy pogrzebowe wydawały o wiele więcej niż 500 urn dziennie, co pozwala wstępnie oceniać liczbę zgonów na ponad 40 tysięcy. Nie jest też jasne, ilu z tych zmarłych zostało przed śmiercią zdiagnozowanych, ocenia się bowiem, że wielu chorych umarło w domach i w ogóle nie było leczonych.
Inną teorię dotyczącą liczby ofiar koronawirusa w Chinach sformułowano na podstawie gwałtownego spadku liczby abonentów telefonii komórkowej. W Chinach zarejestrowanych jest 1,6 mld numerów, a więc więcej niż wynosi liczba ludności całego państwa (1,37 mld). Przy czym dla współczesnego Chińczyka posiadanie numeru nie jest wyłącznie – tak jak u nas – kwestią wyboru, ale koniecznością. Aplikacje w smartfonach są często niezbędne przy korzystaniu z konta bankowego, korystaniu z usług publicznych, a także przy podejmowaniu pracy zarobkowej. Wskutek epidemii koronawirusa wprowadzono dodatkowo, na razie w formie pilotażu, tzw. kody zdrowotne, które – w zależności od ryzyka infekcji – dzielą abonentów na trzy grupy: zieloną, żółtą i czerwoną. Jedynie posiadacze zielonego kodu mogą bez przeszkód korzystać z wszystkich usług publicznych. Krótko mówiąc, wszystko to oznacza, że bez konta abonenckiego, człowiek nie może normalnie funkcjonować.
Tymczasem, jak wynika z publikowanych corocznie oficjalnych danych, w Chinach ubyło na początku roku 21 milionów abonentów. Nic dziwnego więc, że w niektórych publikacjach liczbę tę zaczęto uważać za wskaźnik rzeczywistej skali epidemii. Wydaje się jednak, że nawet w autorytarnym państwie, jakim są Chiny, trudno byłoby ukryć tak ogromną liczbę ofiar. Władze nie publikowałyby też zapewne statystyk wskazujących na spadek liczby abonentów. Być może wyjaśnieniem zagadki jest przytoczony wcześniej fakt, że abonentów telefonii komórkowej jest w Chinach więcej niż mieszkańców, co oznacza, że część z nich posiada dwa lub więcej kont. Jest to możliwe i praktykowane, istnieją bowiem konta prywatne i firmowe. Niewykluczone więc, że spadek liczby abonentów ma związek z zamknięciem części kont firmowych. Istnieje też teoria związana z dość powszechnym w Chinach procederem odpłatnego „wynajmowania” dodatkowych kont agencjom marketingowym, które wykorzystywały je m.in. do napędzania ruchu w internecie. Po wybuchu epidemii ten intratny biznes podupadł, stąd również może wynikać spadek aktywnych kont.
Pojawiające się teorie i nieoficjalne przecieki wskazują jednak na bardzo ograniczone zaufanie do danych podawanych przez władze chińskie. Nic w tym dziwnego, w autorytarnym państwie nie istnieje przecież swobodny obieg informacji. Jednak dopóki dotyczyło to samych Chińczyków, mało kto na Zachodzie zawracał sobie tym głowę, liczyły się tylko kontrakty handlowe z Pekinem i płynące stąd obfite zyski. Dziś, gdy informacyjny chiński mur utrudnia nam zrozumienie prawdziwej skali niebezpieczeństwa, z jakim mierzymy się w obliczu pandemii koronawirusa, sami stajemy się ofiarami tej szczelnej cenzury.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/493657-ile-bylo-ofiar-epidemii-koronawirusa-w-chinach