15 kwietnia w Korei Pd. odbędą się wybory parlamentarne, do uczestnictwa w których zgłosiła się, jak informuje tamtejsza Narodowa Komisja Wyborcza, rekordowo duża liczba kandydatów. 41 partii, zarejestrowało łącznie 1430 kandydatów, którzy będą ubiegać się o miejsca w 300 osobowym parlamencie.
Wybory odbywają się w połowie sześcioletniej kadencji obecnego centro-lewicowego prezydenta Moon Jae-in i stanowią w związku z tym sprawdzian jak obywatele oceniają dokonania jego prezydentury. Ostatnie sondaże opinii publicznej wskazują, że opozycyjną koalicję partii centro-prawicowych dzieli od bloku popierającego Moona od 4 do 6 %, co w koreańskim systemie politycznym nie jest dystansem niemożliwym do nadrobienia w ostatniej fazie kampanii. Zresztą trwa ona cały czas i jest niesłychanie emocjonalna, tym bardziej, że kraj boryka się z epidemią Covid-19, której pierwsze przypadki pojawiły się w Korei pod koniec drugiej dekady stycznia. Zresztą opozycyjna prawica próbowała temat pandemii wykorzystać w swojej kampanii zbierając podpisy (udało się ich zgromadzić 1,4 mln) pod petycją, której sygnatariusze domagali się impeachmentu prezydenta Moona, zarzucając mu niedostateczne przygotowanie kraju do odparcia zagrożenia epidemiologicznego. Obóz rządowy odpowiedział kontr-petycją, pod którą udało się zebrać niemal tyle samo co opozycji podpisów (1,32 mln), ale tym razem wzywająca do pozostania na stanowisku obecnego prezydenta Korei Pd.
Energiczna kampania wyborcza w kraju, który jako jeden z pierwszych, zaraz po Chinach, dotknięty został epidemią Covid-19 i w którym nadal jest 9 661 chorych a w trakcie ostatniej doby zarejestrowano 78 nowych przypadków, może się wydawać posunięciem ryzykownym, a samo głosowanie w którym może uczestniczyć 42,5 mln wyborców i które ma się odbyć za dwa tygodnie posunięciem ekstrawaganckim i niepotrzebnym ryzykanctwem. 10 marca, a zatem już w trakcie trwania kampanii wyborczej, co jest ważną w kontekście trwającej właśnie w Polsce dyskusji na ten temat, koreańska Komisja Wyborcza poinformowała, że osoby pozostające w szpitalach, lub objęte kwarantanną po tym jak w ich przypadku test na Covid-19 wypadł pozytywnie będą miały możliwość oddania głosów w miejscach w których się znajdują, tj. w domach, albo w szpitalach. Obowiązujące w kraju prawo wyborcze przewidywało możliwość głosowania poza komisjami wyborczymi dla tych, którzy ze względów zdrowotnych są trwale unieruchomieni i nie mogą uczestniczyć w akcie wyborczym. Decyzja z 10 marca rozciągnęła te przepisy na objętych kwarantanną z powodu Covid – 19. Jednocześnie poinformowano, że nie zostaną zorganizowane komisje wyborcze w 17 koreańskich ambasadach w krajach takich jak Stany Zjednoczone czy Włochy, co spowoduje, że 18 tysięcy wyborców, jak się szacuje, nie będzie mogło wziąć udziału w głosowaniu.
Pytanie czy nie odłożyć wyborów parlamentarnych w związku z epidemią na lepszy czas, było publicznie stawiane w Korei Pd, tym bardziej, że władze trzykrotnie przekładały inaugurację roku szkolnego, który według ostatnich decyzji ma się rozpocząć 1 kwietnia. Koreańskie ustawodawstwo daje prezydentowi możliwość przełożenia terminu wyborów parlamentarnych, jednak czas na jaki głosowanie mogłoby zostać odroczone nie jest długi, bo demokratyczny mandat obecnego parlamentu kończy się pod koniec maja. Jednak prezydent Moon nie zdecydował się na taki krok.
W czasie samego głosowania, zgodnie z zarządzeniem koreańskiej Narodowej Komisji Wyborczej w lokalach wyborczych obowiązkowo każdy głosujący musi nosić maseczkę, pozostawać w oddaleniu od innych uczestników głosowania, mieć rękawice ochronne, zaś przed wejściem miał będzie mierzoną temperaturę. Przewidziano stworzenie osobnych lokali wyborczych dla wyborców mających podwyższoną temperaturę i problemy oddechowe. Takie pryncypialne stanowisko władz w sprawie terminowego przeprowadzenia w Korei Pd. wyborów parlamentarnych nie byłoby wszakże najprawdopodobniej możliwe bez sukcesów w tłumieniu epidemii Covid-19. Dziś Korea, uznawana jest, obok Chin, za kraj, który kontroluje rozprzestrzenianie się zarazy, nie został przy tym zmuszony, tak jak Pekin, do podjęcia drakońskich środków ostrożności. Korea Pd. przyjęła unikalną w skali świata „demokratyczną” jak się ją określa procedurę walki z pandemią. Okazała się ona na tyle skuteczną, że nawet amerykańska administracja i prezydent Trump osobiście zaapelowali do Seulu o podzielenie się doświadczeniami w kwestii jak walczyć z rozprzestrzenianiem się Covid-19. Nie tylko zresztą on. Do prezydenta Moona dzwonili już w tej samej sprawie prezydent Francji i premier Szwecji. Gdzie zatem tkwi tajemnica koreańskiego sukcesu? Po pierwsze, tydzień przed odnotowaniem w Korei Pd. pierwszego wypadku infekcji rząd na spotkaniu z tamtejszymi firmami polecił im niezwłocznie przystąpić do produkcji testów mogących wykrywać infekcję. W rezultacie, już w dniu pierwszego zachorowania kraj był w stanie dziennie produkować 100 tys. testów, które niezwłocznie, w 600 ośrodkach zaczęto stosować. W czasie największego nasilenia badań, wykonywano ich nawet 300 tys. dziennie. Tamtejsze władze epidemiologiczne słusznie uznały, że kluczowe dla zatrzymania epidemii jest odpowiednio wczesne jej wykrycie, zwłaszcza w sytuacji kiedy przez pierwszy tydzień od zarażenia wirus nie powoduje objawów chorobowych. Kraj był przygotowany, bo władze poważnie przeanalizowały doświadczenia epidemii tzw. bliskowschodniego zespołu oddechowego, z roku 2015, w wyniku której śmierć poniosło 38 Koreańczyków. Jednocześnie niemal natychmiast zamknięte zostało miasto Deagu, 2,8 milionowa metropolia, w której pojawiło się pierwsze ognisko infekcji. Zorganizowano nawet 50 drive-throu stacji testowych, w których Koreańczycy poddawani byli trwającemu 10 minut badaniu bez konieczności opuszczania samochodów. Hotele, restauracje, centra handlowe stosowały kamery termowizyjne aby wykryć ludzi mających podwyższoną temperaturę ciała. Udostępniono specjalną aplikację umożliwiającą samodzielne badanie podstawowych objawów Covid-19 przy użyciu własnego telefonu komórkowego. Społeczeństwo koreańskie słynie, co warto podkreślić, z odpowiedzialności i poczucia obywatelskiej dyscypliny, a to też znacznie ułatwiło działania władz. Trzecia faza walki z epidemią, polegająca na odseparowaniu i poddaniu kwarantannie wszystkich u których testy wypadły pozytywnie oraz tych, którzy się z nimi kontaktowali w tej sytuacji mogła być wdrożona szybko i nie przedstawiała relatywnie większych problemów. Ludzie, którzy zostali odizolowani musieli obowiązkowo ściągnąć na swe telefony aplikację umożliwiającą sprawdzenie tego czy przestrzegają zasad kwarantanny, a kary za jej łamanie były i są drakońskie. Służbom medycznym udostępniono wszystkie dane z logowań do sieci komórkowej oraz dane bankomatowe. Wcześnie podjęte działania, powszechne testy na obecność wirusa, równie powszechna inwigilacja elektroniczna i samodyscyplina społeczna doprowadziły do tego, że epidemia w Korei Pd. znalazła się pod kontrolą. Nowe ogniska choroby cały czas się pojawiają, jednak skala ich jest umiarkowana i służby medyczne są w stanie poradzić sobie z tym wyzwaniem. Obywatele nie są zwolnieni z obowiązku zachowania ostrożności, ale do tego rodzaju realiów, wszędzie będziemy musieli się przyzwyczaić. Nie przeszkadzają one jednak, jak to udowodniono w Korei Pd. w praktykowaniu demokracji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/493643-wybory-parlamentarne-w-czasie-epidemii-przypadek-korei-pld