Prezydent Donald Trump, wykorzystując stare, pochodzące jeszcze z czasów Wojny Koreańskiej ustawodawstwo nakazał korporacji General Motors rozpoczęcie produkcji aparatów będących w stanie sztucznie podtrzymywać oddychanie u chorych na Covid-19. Ich deficyt uznaje się za jeden z podstawowych powodów niemożności udzielenie pomocy wszystkim potrzebującym a przez to bezpośrednią przyczynę niemałej części zgonów. Ale przy okazji amerykańskie media zastanawiają się dlaczego tak gospodarczo rozwinięty kraj jakim są Stany Zjednoczone okazał się tak słabo przygotowanym do wyzwań z jakimi trzeba się borykać w czasie pandemii? I dziś jego prezydent mówi, że ograniczenie liczby jej ofiar do 100 tys. będzie sukcesem, a doradzający mu Dr. Anthony S. Fauci, członek specjalnego zespołu powołanego przez Biały Dom odpowiedzialnego za walkę z Covid-19, jest skłonny przyznać, że należy liczyć się raczej z 200 tys. ofiar. Czy nikt nie przewidział, że w czasie szybko rozprzestrzeniających się epidemii czynnikiem kluczowym dla możliwości ratowania życia ludzkiego będzie liczba miejsc na oddziałach intensywnej terapii, ale przede wszystkim ilość aparatów podających tlen ludziom mającym problemy z oddychaniem? Wręcz przeciwnie.
Nawet ostatnie symulacje, przeprowadzane latem i jesienią ubiegłego roku, pod barwnym kryptonimem Karmazynowa epidemia wskazywały, że szybko rozprzestrzeniająca się zaraza spowodować może chorobę 110 milionów Amerykanów z których 7,7 mln potrzebowało będzie pomocy w szpitalu a 586 tys. może umrzeć. Trump w raporcie, który w listopadzie znalazł się na jego biurku, mógł m.in. przeczytać, że jednym z „wąskich gardeł” utrudniających walkę ze skutkami epidemii jest deficyt aparatów do sztucznego podtrzymywania oddychania. W 2016 roku po podobnych symulacjach raport z identycznymi wnioskami otrzymał Barack Obama, a jeszcze wcześniej, bo w 2008 roku, jedna z agend administracji federalnej wdrożyła specjalny program, którego celem miało być wyprodukowanie dużej liczby tanich, a przez to dostępnych aparatów oddechowych.
New York Times opisuje tę historię, która zapewne nie spodoba się zwolennikom niczym nie skrępowanej konkurencji rynkowej, ale po części przynajmniej wyjaśnia dlaczego Stany Zjednoczone są tak słabo przygotowane do radzenia sobie z epidemią Covid-19. Otóż w 2006 roku, po wybuchu epidemii SARS Waszyngton zlecił przeprowadzenie analiz, w postaci „gier wojennych”, w jakim stopniu Ameryka przygotowana jest do wybuchu na jej terytorium podobnej zarazy. Okazało się wówczas, że w kraju zabraknąć może co najmniej 70 tys. aparatów do sztucznego podtrzymywania procesów oddechowych, a ponadto należy znacznie zwiększyć ilość znajdujących się w rządowych magazynach środków ochrony osobistej (maseczki, kombinezony) oraz lekarstw antywirusowych. Oceniano, że urządzenia znajdujące się w rządowym zasobie rezerw strategicznych są drogie, mają duże gabaryty a w związku z tym trudno je używać oraz wymagają długiego szkolenia osób je obsługujących. W listopadzie 2007 grupa ekspertów zaproszona do współpracy przez powołaną specjalnie aby rozwiązać ten problem agencję rządową sformułowała parametry nowego urządzenia. Miało ono być tanie, przenośne i łatwe w obsłudze. W 2008 roku władze federalne zaakceptowały warunki zamówienia publicznego, które zostało rozpisane. Przydzielono też z budżetu odpowiednie środki. Całe przedsięwzięcie, określane mianem Projektu Aura, dobrze rokowało, bo na zamówienie publiczne odpowiedziało wiele firm, w tym początkujące, innowacyjne przedsięwzięcie z Kalifornii, którego ofertę zaakceptowano. Firma deklarowała produkcję 40 tys. wentylatorów w ciągu dwóch lat, z których każdy kosztować miał 3 tys. dolarów, a nie 10 tys. jak dotychczas znajdujące się na rynku. Zresztą cena mogła ulec redukcji, o ile wzrosłaby liczba zakupionych przez władze federalne urządzeń. Kontrakt z kalifornijską firmą został podpisany. Amerykański rząd zapłacił zaliczkowo 6,1 mln dolarów, zresztą władze Newport Medical Instruments, bo tak nazywał się wybrany producent, którego właścicielem była firma japońska, liczyły na szybki start produkcji będąc zdania, że są w stanie swym tanim i dobrze działającym urządzeniem zawojować świat. Ale do niczego takiego nie doszło, nawet amerykańskie rezerwy strategiczne nie otrzymały zamówionych i przedpłaconych urządzeń. Dlaczego? Otóż, po tym jak media poinformowały o tym, ze spółka Newport dostarczyła w 2011 roku trzy funkcjonujące prototypy nowego urządzenia, które spełniały wymagania kontraktu i po tym jak w 2012 roku w Kongresie przedstawiciel rządowej agencji informował, że w 2013 spodziewane jest uzyskanie niezbędnych certyfikatów i rozpoczęcie masowej produkcji, firma została ona wykupiona przez Coviden, giganta w branży produkcji urządzeń medycznych. Produkcja aparatów do sztucznego podtrzymywania oddychania była tylko niewielkim fragmentem aktywności Covidenu, którego sprzedaż w 2013 roku wyniosła 12 mld dolarów. Był on jednak dostawcą, starych i drogich urządzeń (po 10 tys. dolarów za sztukę), jak się później okazało nie zainteresowanym w rozwoju i produkcji nowych. Byli managerowie Newport dziś mówią, że niemal dzień po przejęciu ich firmy przez wielkiego producenta odczuli, iż ich działalność nie jest traktowana priorytetowo. W efekcie projekt zwolnił, zaczął buksować, a w 2014 roku, przedstawiciele producenta poprosili urzędników federalnych o rozwiązanie umowy i zwolnienie ich z przyjętych zobowiązań. Całą procedurę trzeba było rozpocząć od nowa. Zakończyła się ona w lipcu ubiegłego roku podpisaniem kontraktu z innym producentem, ale teraz cena jednego urządzenia była już na poziomie 10 tys. dolarów. Pierwsze egzemplarze z tego kontraktu mają znaleźć się w rządowych magazynach jesienią tego roku. 15 marca w strategicznym zasobie Stanów Zjednoczonych znajdowało się 12 700 urządzeń do sztucznego podtrzymywania oddychania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/493592-jakie-sa-powody-slabego-przygotowania-usa-do-pandemii