Pandemia koronawirusa zaostrzyła istniejący konflikt chińsko-amerykański. Logika wydarzeń w nieubłagany sposób pcha do starcia między Pekinem a Waszyngtonem. Interesy obu mocarstw są sprzeczne, a stawką jest status światowego hegemona. Obecna plaga stworzyła nowe pole rywalizacji.
O ile ludność Chin była pierwszą ofiarą koronawirusa, o tyle obecnie krajem najbardziej dotkniętym epidemią są Stany Zjednoczone. Scenariusze rozwoju sytuacji przedstawiane przez ekspertów w USA są zatrważające, począwszy od przewidywanej śmiertelności na skutek choroby, a zakończywszy na prognozach dla amerykańskiej gospodarki.
Kryzys wywołany przez pandemię najmocniej uderzy w małe i średnie firmy, a na nich właśnie – niczym świat na barkach mitycznego Atlasa – wspiera się amerykańska gospodarka. „Small business” zapewnia bowiem 85 proc. miejsc pracy w całym kraju.
Nic dziwnego, że Donald Trump podpisał specjalny pakiet ustaw składający się na plan stymulacyjny dla gospodarki USA w gigantycznej wysokości 2 bilionów dolarów. W tej sytuacji republikański prezydent i zdominowana przez demokratów Izba Reprezentantów działali ręka w rękę, zapominając o wzajemnych niesnaskach i nie wykorzystując tragedii do prowadzenia kampanii wyborczej. Dodatkowo System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych zobowiązał się spłacić zadłużenie amerykańskich firm w wysokości 4 bilionów dolarów.
W odróżnieniu od innych krajów Amerykanie mogą sobie pozwolić na takie działania, ponieważ dysponują walutą globalną. Zawsze mogą więc dodrukować więcej dolarów. Nie jest to jednak metoda, którą można stosować w nieskończoność, tym bardziej, że dług publiczny USA (zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny) jest w tej chwili monstrualny.
Waszyngton ma jednak pomysł, by za całą operację zapłacili Chińczycy, od których rozpoczęła się obecna pandemia. Chodzi o to, by Pekin zrekompensował straty, jakie amerykańskiej gospodarce przyniósł koronawirus. Część elit za oceanem jest też przekonana (choć nie ma na to niezbitych dowodów), że wirus to broń biologiczna, zmutowana w laboratorium w Wuhan.
Dwie wpływowe kancelarie prawnicze w USA wniosły więc pozew przeciwko rządowi Chińskiej Republiki Ludowej, oskarżając go o świadome i celowe zatajanie niebezpieczeństw związanych z koronawirusem na pierwszym etapie epidemii. W efekcie – jak czytamy w pozwie – postępowanie władz chińskich doprowadziło do olbrzymich strat ekonomicznych dla Stanów Zjednoczonych, które teraz domagają się finansowego zadośćuczynienia.
Ponieważ pierwsza z kancelarii prawniczych (Lucas and Compton) obsługuje kampanię wyborczą Donalda Trumpa, zaś druga (Berman Law Group) jest powiązana rodzinnie z Joe Bidenem, wszystko wskazuje na to, że republikanie i demokraci zawarli w tej sprawie porozumienie i razem wystąpią przeciwko Chinom.
To wymowny przykład amerykańskiej kultury politycznej, w której konflikty międzypartyjne ustępują miejsca interesowi państwa. Wydawać by się mogło, że nienawiść między obu obozami jest tak wielka, a temperatura sporu tak gorąca, że jakiekolwiek porozumienie ponad podziałami jest niemożliwe. Wszystkie animozje ustąpiły jednak miejsca racji stanu.
Trudno w tej chwili powiedzieć, ile Amerykanie zażądają od Chińczyków, ponieważ kryzys dopiero się zaczyna, a sytuacja jest dynamiczna. Wiadomo jednak, że nie chodzi o miliardy, ale o biliony dolarów. Pekin ma raczej niewielkie szanse, by wygrać sprawę przed amerykańskim sądem. Stany Zjednoczone potrafią natomiast egzekwować wydawane w swym kraju wyroki na podmioty zagraniczne, nakładając sankcje ekonomiczne na cudzoziemców, obce firmy, a nawet państwa.
Oczywiście Chińczycy nie będą chcieli zapłacić Amerykanom jakiejkolwiek rekompensaty. Departament Skarbu może jednak posunąć się do konfiskaty chińskiego majątku na terytorium USA, traktując go jako prawny środek zabezpieczenia roszczeń. Może też zamrozić wszystkie operacje amerykańskimi obligacjami rządowymi, które zostały wykupione przez Chińczyków. W tej chwili Pekin jest największym wierzycielem USA. Zadłużenie u Chińczyków, którzy przez lata skupowali amerykańskie papiery wartościowe, wynosi obecnie około 1,2 biliona dolarów. Jednym ruchem Stany Zjednoczone mogą więc zlikwidować cały ten dług i uwolnić się z chińskiej pętli.
Oczywiście w ramach retorsji Chińczycy mogliby skonfiskować amerykańskie mienie na swoim terytorium. Dla Waszyngtonu nie byłaby to jednak tragedia, ponieważ od kilku lat prowadzi on politykę namawiającą amerykańskie firmy do przenoszenia z powrotem swej produkcji z Chin do USA. Taka decyzja przyspieszyłaby więc tylko procesy pożądane z punktu widzenia Białego Domu. Prowadziłaby bowiem do większego uniezależnienia się od Pekinu i stymulacji amerykańskiej gospodarki.
Oczywiście taki scenariusz oznaczać będzie nową zimną wojnę, która de facto została już wypowiedziana przez wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a podczas jego słynnej mowy w Instytucie Hudsona 4 października 2018 roku. W tym właśnie kontekście należy odczytywać niedawne groźby pod adresem Waszyngtonu skierowane przez rządową agencję prasową Xinhua, która straszyła Biały Dom widmem wielkiego kataklizmu zdrowotnego, jeśli Pekin zdecyduje się zakazać eksportu leków do Stanów Zjednoczonych. Okazuje się bowiem, że Chińczycy kontrolują amerykański rynek farmaceutyczny, dostarczając tam niemal 90 proc. antybiotyków, 70 proc. paracetamolu, 40 proc. heparyny, nie mówiąc o innych medykamentach czy komponentach potrzebnych do leków produkowanych w Stanach.
Równolegle do postępowania sądowego toczyć się będą między Pekinem a Waszyngtonem zakulisowe rozmowy. Jeśli dojdzie do porozumienia, kancelarie wycofają pozwy lub zostanie podpisana ugoda. Jeśli nie, wówczas konflikt wejdzie w ostrzejszą fazę, wciągając w swą orbitę także inne kraje. Żyjemy w ciekawych czasach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/493421-czy-chinczycy-zaplaca-amerykanom-za-epidemie-koronawirusa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.