Straszenie, czarne wizje i pesymizm mają swoje granice, a przede wszystkim obezwładniają i odbierają nadzieję.
Teraz jest czas powagi, odpowiedzialności i efektywnego działania. I optymalnego przygotowania się na jeszcze gorsze wydarzenia, gdyż lepiej to zakładać niż nie być na to gotowym. Ale w żadnej dramatycznej sytuacji nie można snuć wyłącznie apokaliptycznych wizji i z góry przesądzać, że długofalowo będzie źle, gorzej, najgorzej. Taka katastroficzna wizja się narzuca, bowiem żyjemy pod przemożnym wpływem kultury popularnej, która w czasach dobrobytu, hedonizmu i konsumpcjonizmu straszyła (filmami, grami, komiksami etc.), że to wszystko się skończy upadkiem, darwinizmem w najostrzejszej postaci i wielkim regresem – nie tylko kulturowym, cywilizacyjnym, moralnym i gospodarczym, ale nawet biologicznym. Kultura popularna robiła to z wyrachowania, bo straszenie rozleniwionych sybarytów dobrze się sprzedawało. Tym bardziej że mało kto poważnie dopuszczał zrealizowanie się apokaliptycznych scenariuszy. No, może do czasu Grety Thunberg i straszenia, także poza obszarem kultury popularnej, wielkim wymieraniem.
Powaga, odpowiedzialność i efektywne działanie nie powinny jednak podkopywać wiary w człowieka, w ludzkość, w cywilizację. Oczywiście, że bezradność wobec pandemii powinna rodzić pokorę, ale ta bezradność ma swoje czasowe granice. Zawsze miała. W przeszłości dużo czasu zajmowało oswojenie się z sytuacją i to bywało paraliżujące, szczególnie gdy w grę wchodziła biologia i jej tajemnice, a potem technika i jej skutki. Ale zawsze prędzej niż później następowała kontrakcja – w oparciu o wiedzę, organizację, logistykę. I pod skrzydłami społecznej czy po prostu ludzkiej solidarności. Współczesna cywilizacja bywa bezradna, szczególnie na „wyskoki” biologii i natury, ale to nie trwa długo. Gdy bowiem w dobrej wierze, rozsądnie i optymalnie używa się potencjału współczesnej cywilizacji, przestaje ona być bezradna, choć czasem to trochę trwa.
Nie warto ulegać katastroficznemu nastrojowi chwili, choć zachowanie powagi i odpowiedzialności zawsze jest w cenie. Nasza cywilizacja ma jednak potencjał do rozwiązywania nawet najtrudniejszych problemów. Oczywiście nie wszystkich i tu pokora przydaje się szczególnie. I ma potencjał do przeskakiwania na wyższe szczeble rozwoju oraz organizacji w czasach pokryzysowych. Nie mając wielu danych, a tylko poddając się pesymizmowi i nastrojowi chwili, nie warto snuć scenariuszy w stylu „The WalkingDead”. Straszenie też ma swoje granice, a przede wszystkim obezwładnia i odbiera nadzieję. Czyni wszelkie działania niedostatecznymi i daremnymi, a przecież to nie jest żadna konieczność ani niemożliwy do uniknięcia scenariusz.
Skala i głębokość pandemii koronawirusa sprawiły, że uruchomiono potencjał nauki, którego wcześniej nie uruchamiano ze względu na ryzyko poniesienia kosztów, których potem nikt nie zwróci. Tym razem czynnik kosztów nie gra roli. Ważne jest opracowanie i szybkie przetestowanie szczepionki. Przez każdego, kto jest w stanie to robić. Ale nie tylko to. Równolegle pracuje się nad lekami i kuracjami wspomagającymi, nad systemami optymalnej opieki i leczenia, mimo że na bieżąco to wszystko wygląda jak dość bezradne gaszenie ogromnego pożaru. Jednak już teraz myśli się o przyszłości, o systemach ostrzegania i monitorowania zagrożeń, ograniczania zasięgu i najbardziej efektywnego działania.
Panaceum czy też cały system środków zaradczych nie pojawi się za tydzień i nie będzie bezwarunkowo skuteczny, także na przyszłość. Ale się pojawi i będzie udoskonalany. Bo tak działa współczesna cywilizacja, współczesna nauka. Każdy kryzys, a tym bardziej tak wielki jak ten obecny, czegoś uczy i zwykle prowadzi do wytworzenia pewnej nadwyżki rozwiązań. Chodzi tylko o to, żeby po zażeganiu kryzysu nie dać się uśpić, nie uznać przyjętych rozwiązań i środków za efektywne „na zawsze”. One nigdy takie nie są, ale wystarczy porzucić ten schemat myślenia, być bardziej elastycznym i przewidującym. Także w sferze zapasów i bazy. W obecnym kryzysie jest wiele bezradności, tymczasowości i improwizacji, bowiem ludzkość (w tym organizacje międzynarodowe) i poszczególne społeczeństwa (państwa) przestały być przezorne, zbytnio skupiły się na wygodzie życia, zamiast na zabezpieczeniu się przed ryzykiem i niespodziankami. Ale przecież wszyscy się uczą, szczególnie w najcięższych sytuacjach.
Trudno się spodziewać, że obecna pandemia nie będzie mieć wielkiego wpływu na wszystkie właściwie dziedziny życia. Ale w przyszłości nie musi to być wcale wpływ jednoznacznie negatywny. Możemy za to spodziewać się wielu innowacji w funkcjonowaniu społeczeństw, nauki, technologii, bezpieczeństwa, organizacji, logistyki, służby zdrowia, nauki, edukacji czy najszerzej pojętej profilaktyki. A także zmian w sferze etycznej, przede wszystkim dotyczących społecznej odpowiedzialności, solidarności, dojrzałości. Wcale niekoniecznie w duchu zamordyzmu i wszechobecnej kontroli. Dość łatwo jest snuć apokaliptyczne wizje i ogłaszać koniec świata. Tylko to do niczego nie prowadzi. Cywilizacja i nauka zamroziły część swego potencjału, z powodu ograniczeń, ale to nie znaczy, że kluczowe dla zwalczania pandemii ogniwa nie pracują pełną parą. I tak jak bywało w przeszłości, ta walka będzie wygrana. Byleby potem nie popaść w samozadowolenie i nie przestać być przezornym.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/492284-cywilizacja-i-poszczegolne-panstwa-maja-potencjal-by-wygrac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.