Jeśli chcemy mieć pojęcie w jakim świecie przyjdzie nam żyć za kilka miesięcy, to powinniśmy czym prędzej zacząć oglądać filmy s-f przedstawiające życie na planecie Ziemia po wielkim kataklizmie. Małe, odizolowane społeczności unikające kontaktu, dla własnego bezpieczeństwa, lub wprowadzające, z takich samych powodów ścisły nadzór, a nawet segregację. Taką tezę, na podstawie dotychczasowych wyników badań epidemiologów stawia Gideon Richter, redaktor naczelny wydawanego przez MIT (Massachusetts Institute of Technology), jednej z najlepszych na świecie szkół politechnicznych, magazynu MIT Technology Review. Dlaczego?
Z prostego powodu. Są generalnie trzy możliwości pokonania epidemii. Pierwsza, najpewniejsza, to szczepionka, której nie ma póki co i nie wiadomo kiedy będzie. Naukowcy mówią o 18 miesiącach, ale te szacunki mogą okazać się zbyt optymistycznymi. Druga to tzw. odporność stada, kiedy cała populacja zostaje zarażona, nasze organizmy wytwarzają przeciwciała i wirus przestaje się rozprzestrzeniać. Cena, którą można za takie podejście zapłacić jest dramatyczna – dla Wielkiej Brytanii, zdaniem tamtejszych epidemiologów, oznacza to 280 tys. ofiar śmiertelnych, nie licząc innych chorych, którym trzeba pomagać, ale przeciążony system ochrony zdrowia nie jest w stanie tego robić. Ta strategia ma też jeden słaby punkt, jakim jest możliwe mutowanie wirusa i pojawianie się nowych ognisk epidemii. Czyli nie wiadomo czy w ogóle będzie skuteczna. Trzecia to strategia przyjęta przez większość, choć nie wszystkie, krajów. Ograniczenie kontaktów między ludźmi, kwarantanny, unikanie większych grup, zachowywanie dystansu. Takie życie „na odległość”, przede wszystkim po to, aby zmniejszyć siłę epidemii, tempo jej rozprzestrzeniania się. Brak tego rodzaju działań może powodować to co obserwujemy właśnie we Włoszech czy Hiszpanii – taki wzrost liczby ciężkich przypadków, chorych którzy nie tylko musza być hospitalizowani, ale też nie mogą samodzielnie oddychać, że następuje załamanie systemu ochrony zdrowia, kiedy lekarze muszą dokonywać wyborów komu pomagać innych w praktyce skazując na śmierć. Ale trzeba mieć świadomość jak pisze Richter, że to co obecnie robi większość krajów świata oznacza tylko „spłaszczenie krzywej”. Nadzwyczajne środki ostrożności, takie jak zamykanie szkół, wyższych uczelni, granic i zakazy przemieszczania się będą mogły zostać zniesione, kiedy epidemia zwolni. Ale nie oznacza to, że ustąpi, będziemy obserwowali jej nawroty. Jak to w praktyce może wyglądać obrazuje wykres sporządzony przez naukowców z brytyjskiego Imperial College, w którym żółta krzywa to liczba przypadków ciężkich. Kiedy ich przyrost przekroczy pewien poziom, np. 100 dziennie ograniczenia trzeba będzie ponownie wprowadzać, by uniknąć na powrót powtórzenia scenariusza włoskiego czy hiszpańskiego. W praktyce oznacza to, że np. po świętach Wielkiej Nocy, kiedy być może otworzymy szkoły i uczelnie po około dwóch miesiącach znów, po upływie miesiąca do dwóch miesięcy, trzeba będzie wprowadzać dwumiesięczną kwarantannę. I te cykle powtarzały się będą do momentu wynalezienia szczepionki, czyli niewykluczone, że przez najbliższe 2 lata, a może dłużej. Naukowcy, którzy starali się to dokładnie policzyć są zdania, że około 75 % czasu jaki przed nami to okresy restrykcji w zakresie gromadzenia i przemieszczania się ludzi. Ale trzeba też pamiętać, że wszyscy Ci, którzy będą mieli objawy chorobowe przymusowo i przez cały czas objęci będą najściślejszą kwarantanną.
A to wszystko oznacza, że będziemy musieli nauczyć się żyć w stanie, w najlepszym wypadku „pełzającej pandemii”, która przytłumiona co jakiś czas powraca. Nietrudno wyobrazić sobie jak to wszystko wpłynie na te obszary ludzkiego życia które sprowadzają się do wspólnego uczestnictwa w pewnych wydarzeniach. Od imprez sportowych, po bary i restauracje, centra handlowe a na wypoczynku kończąc. W jaki sposób w takich realiach mają funkcjonować przedsiębiorstwa skoncentrowane wokół linii produkcyjnych, siłą rzeczy wymuszających gromadzenie się większych grup ludzi? A jak wygląda w tych nowych realiach przyszłość komunikacji, w tym lotniczej?
Innymi słowy, najbliższe niemal 2 lata, i to w scenariuszu optymistycznym, oznacza gruntowane, a nawet rewolucyjne zmiany w stylu życia do którego przywykliśmy i podobne zmiany w gospodarce. Richter uważa, że skala tego wyzwania i jednocześnie zagrożenia dla światowej gospodarki, są na tyle wielkie, że musi to prowadzić do powstania systemów sprawdzających czy nie zdradzamy objawów infekcji. To niechybnie prowadzi do elektronicznej inwigilacji na masową skalę i faktycznej segregacji, bo ludzie, z grup zagrożenia, czy cierpiący na chroniczne schorzenia powodujące podwyższenie temperatury będą trwale wyrzuceni poza nawias życia społecznego. Zapowiedzi tego co może się dziać mamy już teraz. Izrael ma zamiar wykorzystać w walce z epidemią system, wykorzystywany do tej pory w walce z terroryzmem, używania danych lokalizacyjnych telefonów komórkowych, po to aby w trybie on–line śledzić, ostrzegać ale też i izolować tych, którzy mieli kontakt z zainfekowanymi jednostkami. Singapur już zapowiedział ujawniania „z imienia i nazwiska” wszystkich którzy mieli kontakt z chorymi. Tak mogą zacząć funkcjonować linie lotnicze, domagając się aby każdy z nas ujawnił „drzewo swoich kontaktów” po to aby móc wsiąść na pokład samolotu, gwarantując, że nie miało się relacji z osobami zarażonymi. Podobne restrykcje mogą dotyczyć budynków użyteczności publicznej czy wielkich imprez masowych. Gospodarka nie tylko się znacząco skurczy, ale zmiana modelu życia oznacza zmiany modelu konsumpcji, co oznacza, że może jeszcze przez lata nie być w stanie wrócić na stare, sprzed wybuchu epidemii, tory. Witamy w Nowym Wspaniałym Świecie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/492249-koronawirus-zmieni-swiat