Wczoraj cała Australia żyła pogrzebem, w którego centrum znalazły się cztery małe białe trumny. Tysiące ludzi zgromadziły się w libańskiej konkatedrze w Harris Park w Sydney, a większość mediów informowała obszernie o tym wydarzeniu.
1 lipca ok. godz. 20.00 na Bettington Road w Oatlands na przedmieściach Sydney rozpędzony SUV wypadł z jezdni i wjechał na chodnik, którym siedmioro dzieci szło na lody. Pod kołami samochodu zginęło czworo z nich, w tym trójka rodzeństwa: 13-letni Anthony, 12-letnia Angelina i 9-letnia Sienna. Czwartą ofiarą była ich kuzynka, 11-letnia Veronique Sakr. 29-letni Samuel Davidson, który jechał z nadmierną prędkością, miał we krwi alkohol w stężeniu trzykrotnie przekraczającym dopuszczalną w Australii normę.
W ciągu kilku sekund Leila Geagea i Danny Abdallah, katolicy obrządku maronickiego pochodzący z Libanu, stracili troje dzieci. W internecie odnaleźć można wiele zdjęć zrozpaczonej matki płaczącej po stracie swych córek, syna i siostrzenicy.
W rozmowie z reporterem stacji 7News Leila Geagea łamiącym się głosem powiedziała, że nie jest w stanie nienawidzić mężczyzny, który zabił jej dzieci. Trzymając w dłoniach różaniec, dodała, że przebacza mu w swym sercu, a zarazem chce, żeby sąd był sprawiedliwy.
Matka opowiadała o swym bólu. Że to, co się stało, wydaje je się nierealne. Że wciąż czeka na powrót swych dzieci do domu i na moment, kiedy znów ją obejmą. Powiedziała jednak, że jest spokojna o ich los, ponieważ razem z mężem dała im to, co w życiu najcenniejsze, czyli wiarę. Robili to, modląc się wspólnie, czytając Pismo Święte, a przede wszystkim starając się pokazać własnym życiem, że Bóg jest zawsze przy nich obecny. Mówiła:
Jest mi smutno, mam złamane serce, ale jestem spokojna, ponieważ wiem, że moje dzieci są w lepszym miejscu (…) To są żołnierze Boga na tamtym świecie. (…) Moje dzieci miały silną wiarę. W dniu wypadku mój syn był w kościele, modlił się na swym różańcu, więc wiem, że jest w bezpiecznym miejscu. Moja córka modliła się z moim synem w samochodzie. Kilka razy zastawałam Angelinę śpiącą z różańcem w dłoni. Mój syn (Anthony) modlił się do św. Antoniego za każdym razem, gdy coś gubił, a święty franciszkanin, który ma ten szczególny charyzmat, pomagał mu znajdować zagubione rzeczy. Mogłabym ci opowiadać bez przerwy niesamowite historie o moich dzieciach. Angelinie śnił się św. Charbel, który powiedział jej, że ją kocha, a nasza rodzina jest pobłogosławiona.
Leila Geagea powiedziała też, że w swym bólu doświadcza zjednoczenia z Męką Chrystusa na Krzyżu. Czuje, jakby stała pod Krzyżem, opłakując śmierć swych dzieci i łącząc się w cierpieniu z Jezusem.
Dla wielu Australijczyków Leila stała się kimś bliskim. Współczują jej, niektórzy płaczą, część słucha jej słów ze zdumieniem… Wybaczyć komuś, kto zabił troje twoich dzieci… Odnaleźć sens w cierpieniu… Uznać chwalebny Krzyż Zmartwychwstałego Chrystusa… Postawić Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu… Patrzą na nią i nie do końca rozumieją, ale wiedzą, że nie kłamie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/486423-historia-ktora-zyje-dzis-australia