Grudniowe wybory w Wielkiej Brytanii przyniosły wyraźne, jednoznaczne zwycięstwo partii konserwatywnej, kierowanej przez premiera Borisa Johnsona. Nie byłoby ono możliwe, gdyby nie sensacyjne wyniki w północnej i środkowej Anglii. Tradycyjnie położone tam okręgi wyborcze głosowały na Partię Pracy. Ukuto nawet stosowne pojęcie: „Czerwony Mur”.
Często są to miejscowości post-górnicze, w których żywa była pamięć strajku górników z połowy lat 80., złamanego twardo przez rząd Margaret Thatcher. W efekcie wiele z tych miasteczek zostało skazanych na lata biedy, na emigrację, na konieczność przejścia przez dekady bardzo bolesnej transformacji. Pamiętano i biedę, i klęskę, i inne upokorzenia.
Powiedzieć, że torysów tam nie darzono sympatią, to nic nie powiedzieć. Często była to wręcz nienawiść. A jednak w grudniu 2019-go roku torysi zdołali przejąć znaczną część okręgów wyborczych. „Czerwony Mur” upadł. Pomógł rzecz jasna Brexit, który nakreślił nową linię sporu, i który postawił Partię Pracy w arcytrudnej sytuacji: musiała z jednej strony zabiegać o prounijnych Londyńczyków, a z drugiej o niechętnych Unii robotników z północy. Skutek znamy: straciła znaczną część i jednych, i drugich. Efekt znamy: dawne górnicze osady zagłosowały na torysów w takiej liczbie, że zmieniło to geografię polityczną.
To ważna lekcja dla Polski. Pokazuje ona, że można przedrzeć się przez wysokie mury, i zdobyć poparcie nawet najbardziej gorących przeciwników. Ale jednocześnie pokazuje, że jest to możliwe po upływie nawet nie lat, ale wręcz dekad, w tym wypadku grubo ponad trzech. Musiało przyjść nowe pokolenie, już nie tak zaangażowane w konflikty lat 80., inaczej ukształtowane. Musiał pojawić się nowy czynnik w postaci Brexitu, który przeorał całą brytyjską scenę polityczną. Musieli zmienić się także sami torysi, dziś wracający do idei partii całego narodu, od dawna zdystansowani wobec radykalnej agendy thatcheryzmu.
Wcześniej zmiana nie była możliwa. I torysi o tym wiedzieli. Drogi do władzy, albo do jej utrzymania, szukali gdzie indziej. Nie szturmowali głową muru, dopóki sam nie skruszał.
Dlaczego to ważna lekcja dla Polski? Bo i u nas nie da się przebić głową murów uprzedzeń, niechęci, a nawet i nienawiści, które wyrosły mniej więcej dekadę temu, a stężały po roku 2015-ym. Tego typu plany dobrze wyglądają na papierze, ale w rzeczywistości są po prostu nierealistyczne. A nawet po prostu niebezpieczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/486347-wazna-brytyjska-lekcja-by-mury-runely-trzeba-dlugo-czekac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.