Podstawowe pytanie dotyczące przyszłości Europy Zachodniej brzmi: kto kogo przerobi na swój obraz i podobieństwo? Chodzi o religię muzułmańską oraz kulturę sekularnego rozumu, która nabiera coraz bardziej cech i charakteru wierzenia religijnego.
Rdzenna ludność Zachodu przeżywa dziś zapaść demograficzną, podczas gdy muzułmańska mniejszość znajduje się na fali wznoszącej. Eksperci prognozują, że jeszcze w tym stuleciu ich linie populacyjne przetną się.
Chyba że… nastąpi sekularyzacja euroislamu, spadnie radykalnie dzietność muzułmańskich rodzin, a wyznawcy Allaha pogodzą się z demokracją liberalną. Na to liczą dziś unijne elity, wierząc w przyciągającą moc postępowej kultury laickiej. W ten sposób wtapiali się w społeczeństwa zachodnie przedstawiciele pierwszej generacji imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.
Z drugiej strony istnieje scenariusz alternatywny, oparty na radykalizacji islamu oraz efekcie trzeciego pokolenia, które coraz bardziej gardzi słabym, zepsutym i bezbożnym światem zachodnim. W tej perspektywie to, co zdaniem unijnych elit miało być zaletą – jak np. prywatyzacja religii czy liberalizm obyczajowy – staje się największym obciążeniem, ponieważ budzi największą nienawiść muzułmanów.
W tej sytuacji na korzyść mahometan działa kontrola wewnątrzśrodowiskowa, wymuszająca posłuszeństwo, uniemożliwiająca konwersje z islamu oraz ograniczająca emancypację kobiet. Do tego dochodzi coraz większa sprawność w korzystaniu ze zdobyczy państwa dobrobytu i poprawności politycznej, blokującej możliwość jakiejkolwiek krytyki muzułmanów pod pretekstem zagrożenia islamofobią.
Wszystko to podszyte jest niepewnością siebie społeczeństw Zachodu oraz pewnością siebie wyznawców Allaha. Na najgłębszym poziomie wynika to z jednej strony z sekularyzacji Europejczyków, którzy w świecie płynnej ponowoczesności zatracili jakiekolwiek pewniki życiowe, a z drugiej – z głębokiego przeświadczenia o prawdziwości własnej religii reprezentowanego przez muzułmanów. Kluczowe pytanie brzmi: czy Zachód zdoła zarazić islamskich imigrantów swym egzystencjalnym zwątpieniem, relatywizmem moralnym i odrzuceniem sacrum? A może muzułmanie zdominują Stary Kontynent liczebnie i politycznie, a potem narzucą mu swoje porządki?
Innymi słowy: po czyjej stronie będzie moc ducha? Starożytny Rzym był niegdyś niezwyciężoną potęgą, a jednak upadł na skutek społecznej implozji, dobity przez barbarzyńców, którzy militarnie nie powinni stanowić żadnego zagrożenia dla trwałości imperium. Państwo nie miało już jednak w sobie mocy, ponieważ mentalność obywateli rzymskich ukształtowana została przez ideologię wyrażającą się w okrzyku „chleba i igrzysk”.
Jest to dokładnie ta sama ideologia, która panuje dziś na Zachodzie: konsumpcja i rozrywka, czyli – jak określiła to lapidarnie Sarah Kane – „shopping and f..king”: jedyny sens życia Eliotowskich „wydrążonych ludzi”.
Wśród muzułmanów są całe rzesze wyznawców gotowych oddać życie za Allaha. A kto odda życie za shopping i f..king?
I jak w tej sytuacji odnajdzie się Polska?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/485006-islam-kontra-zachod-kto-kogo-przerobi-na-swoj-obraz