Wobec nieskuteczności strajków i manifestacji we Francji dochodzi do brutalnych wtargnięć do siedzib związków zawodowych, które idą na kompromis z rządem, do gróźb wobec ich przywódców, a nawet do podpaleń i demolowania sklepów i restauracji.
Jak dotąd rekordowo długie strajki francuskich kolei państwowych (SNCF) i publicznego transportu paryskiego (RATP) przeciw projektowi systemu emerytalnego nie doprowadziły do zasadniczych ustępstw rządu.
W tej sytuacji coraz częściej dochodzi do akcji z użyciem przemocy, takich jak dwukrotne wtargnięcie do głównej siedziby centrali związkowej CFDT czy podpalenie restauracji „La Rotonde”, w której Emmanuel Macron obchodził przejście do II tury wyborów prezydenckich w 2017 r. W zeszłym tygodniu tłum próbował siłą dostać się do teatru, w którym był prezydent.
W różnych miejscach związkowcy lub pozazwiązkowe ruchy wyłączają prąd na dużą skalę. W poniedziałek rano pozbawili elektryczności kilkanaście gmin wokół paryskiego lotniska Orly. W ciemności znalazł się największy na świecie targ żywnościowy w Rungis.
Ministrowie i deputowani większości prezydenckiej wygwizdywani byli na tradycyjnych uroczystościach składania życzeń noworocznych (które trwają we Francji przez cały styczeń), czasem musiała ich wyprowadzać policja.
W poniedziałek adwokaci w Rennes uniemożliwili uroczyste otwarcie obrad tamtejszego sądu.
To, że przedstawiciele władz nie mogą się już spokojnie przemieszczać, pokazuje, że nikt nie wierzy tym politykom. Jest wściekłość, jest nienawiść, nigdy czegoś takiego nie widziałam
— cytował reporter dziennika „le Monde” nauczycielkę z Montpellier, nie podając jej nazwiska.
Uczestnicy powtarzających się manifestacji, w których biorą udział zarówno „żółte kamizelki”, jak i strajkujący związkowcy, nie wahają się przed atakowaniem mających utrzymać porządek policjantów. Z drugiej strony coraz częściej sygnalizowane są wypadki brutalności policyjnej.
Wykładowca nauk politycznych Uniwersytetu Aix-Marsylii Baptiste Giraud, relatywizując przemoc w pojawiających się ostatnio formach demonstracji, twierdzi w wywiadzie opublikowanym w środę przez „Le Monde”, że „nastawienie rządu musiało wywołać irytację i rozjątrzenie” aktywistów związkowych i zmobilizowanych (do strajku) pracowników”
Kiedy konflikt trwa w nieskończoność i pracownicy nie widzą żadnego korzystnego dla siebie wyjścia, popularności nabiera pogląd, że niczego nie da się uzyskać pokojowymi metodami – tłumaczy ekspert.
Cytowany we wcześniejszym numerze „Le Monde” profesor socjologii Jean-Michel Denis wyraża przekonanie, że „w tych akcjach nie ma nic nowego”. I przypomina konflikty socjalne lat 70., gdy likwidowano hutnictwo i górnictwo w Lotaryngii. Były one „o wiele brutalniejsze” – ocenia profesor. Zgadza się jednak, że „przeszedł tędy ruch ‘żółtych kamizelek’ i zaszczepił ideę, że formy radykalne mogą doprowadzić do zdobyczy i że ruchy społeczne nie mają podlegać żadnym organizacjom”.
Wielu obserwatorów mówi o wpływie trwających ponad rok akcji „żółtych kamizelek” i wyraża obawy co do trwałości demokracji. „We Francji coraz częstsze od kilku miesięcy incydenty powodują, że demokracja jest zagrożona” – pisał w środę na stronie internetowej miesięcznika „Causeur” Aurelien Marq.
Jeśli natychmiast nie zaczniemy działać, jeśli wciąż czekać będziemy, by to rząd położył kres wyścigowi przemocy, straty będą ogromne. Oczywiście trzeba wskazać odpowiedzialnych, nawet na najwyższym szczeblu. Jednak przede wszystkim trzeba zapobiec eskalacji
— wzywa publicysta.
W kolejnym dniu strajku przeciwko reformie emerytalnej we Francji w środę związkowcy odcięli prąd w fabrykach oraz blokowali dojazd do miasta Rouen. Ministrowie otrzymują w listach pogróżki.
Związkowcy z centrali CGT zablokowali w środę jeden z węzłów komunikacyjnych koło Rouen na północy kraju. Agresywnie zachowujących się związkowców usunęła policja, która podczas akcji użyła gazu łzawiącego.
W środę w Paryżu pracownicy wodociągów i kanalizacji rzucili swoje kombinezony robocze przed ministerstwem gospodarki i finansów, protestując przeciwko reformie, która sprawi, że - jak twierdzą - „umrą z głodu”.
Wspierający ten protest lider skrajnie lewicowej partii Francja Nieujarzmiona Jean-Luc Melenchon przypomniał statystyki, które pokazują, że pracownicy tego sektora żyją 17 lat krócej, niż wynosi średnia długość życia we Francji. Przed reformą zatrudnieni w tym sektorze mogli przejść na emeryturę w wieku 52 lat, a więc 10 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego obowiązującego we Francji. Po wejściu w życie reformy, jeśli nie utrzymają specjalnego statusu, ich minimalny wiek przejścia na emeryturę wyniesie właśnie 62 lata.
CGT zapowiedziała w środę kolejne przerwy w dostawach prądu do fabryk i w samych elektrowniach.
Przerwa w dostawie energii zablokowała produkcję w firmie chemiczno-kosmetycznej Interspray z siedzibą w Neuvic w południowo-zachodniej Francji. Firma złożyła skargę, w sprawie wszczęto śledztwo oraz zatrzymano dwóch związkowców podejrzanych o dokonanie sabotażu i odcięcie dostaw elektryczności.
Związek zawodowy CGT Energie ogłosił w poniedziałek tydzień „przerywany strajkiem i nowatorskimi działaniami w całej Francji”. Blokada dotyczy m.in. elektrowni Grand’Maison w Isere w południowo-wschodniej Francji, która jest największą elektrownią wodną w kraju.
Pytany o odcinanie elektryczności szef CGT Philippe Martinez w środę w telewizji BFMTV bronił akcji przeprowadzonej w Grand’Maison.
Strajkuje 30 tys. robotników sektora energetyki (…), a przerwy w dostawie energii nie są przestępstwem. (…) Zachęcamy do wzmocnienia ruchów strajkowych. W pełni popieram te formy mobilizacji
— mówił Martinez.
W środę agencja AFP poinformowała, że po raz kolejny śmiercią grożono dwóm ministrom: gospodarki i finansów - Bruno Le Maire oraz ds. działań i wydatków publicznych - Geraldowi Darmanin. Do jednego z pisanych odręcznie listów przytwierdzono dwa naboje, a w samym liście napisano:
Jeśli nie przekonasz (…) (prezydenta Francji Emmanuela) Macrona do wycofania się z reformy, dokonamy masakry.
W sprawie powtarzających się gróźb po adresem członków rządu prokuratura paryska wszczęła śledztwo. Według tygodnika „Le Point” Le Maire otrzymał od sierpnia już trzy listy z pogróżkami.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/483578-francja-plonie-coraz-wiecej-aktow-przemocy-na-ulicach