Rosyjskie Centrum Badań Statystycznych Sowa opublikowało dane na temat uczestnictwa prawosławnych wiernych w tym kraju w nabożeństwie Bożego Narodzenia. Przypomnijmy, że w Kościele wschodnim święta trwają od wieczerzy wigilijnej 6 stycznia do 9 stycznia. Okazuje się, że w tym czasie w Bożonarodzeniowych liturgiach w cerkwiach wzięło udział – w zależności od regionu – zaledwie od 1 do 3 proc. prawosławnych Rosjan. Według badaczy, ich liczba z roku na rok stale spada.
Komentatorzy podkreślają, że nieco lepiej jest podczas świąt Wielkanocnych, które są szczególnie uroczyście celebrowane w Kościele wschodnim. Wówczas frekwencja w świątyniach wzrasta i wynosi od 3 do 5 proc. Mimo wszystko jest to liczba bardzo niska, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że prawosławie stanowi dziś jeden z głównych filarów obowiązującej ideologii państwowej, zaś sama Rosja jest postrzegana przez wiele środowisk prawicowych na Zachodzie jako prawdziwy bastion chrześcijaństwa. Tak widzi Federację Rosyjską np. wielu konserwatystów i nacjonalistów we Francji, gdzie frekwencja na niedzielnych Mszach wynosi średnio od 5 do 7 proc.
Alarmujące dane opublikowane przez centrum Sowa kontrastują z entuzjastycznymi wypowiedziami mera Moskwy Siergieja Sobianina, według którego zainteresowanie Rosjan ostatnimi świętami było olbrzymie. Polityk powołał się na statystyki, z których wynika, że aż 15 milionów osób odwiedziło wielki festiwal „Podróż do Bożego Narodzenia”, który odbył się w rosyjskiej stolicy między 13 grudnia a 12 stycznia. Na wspomnianą imprezę składały się m.in. zimowe kiermasze i jarmarki, gry i konkursy, koncerty muzyczne, zawody sportowe czy prezentacje kulinarne. Cieszyły się one jednak mniejszą popularnością niż w zeszłym roku, gdy uczestniczyło w nich 18,6 milionów ludzi. Mimo to Sobanin chwalił się zorganizowaniem „największej Bożonarodzeniowej imprezy w Europie”, co świadczyć ma – zdaniem prokremlowskich komentatorów – o renesansie chrześcijaństwa w Rosji.
Tymczasem wszystkie statystyki pokazują, że Rosja jest światowym liderem, jeśli chodzi o liczbę rozwodów (rocznie przypada tam ok. 800-900 rozwodów na 1000 małżeństw), oraz jednym z liderów, jeśli chodzi o liczbę aborcji (ok. 750-800 tysięcy rocznie). Władze nie robią natomiast nic, by temu przeciwdziałać, choć mają wszelkie prawne możliwości ku temu. Częste powoływanie się obecnych włodarzy Kremla na wartości chrześcijańskie ma charakter czysto polityczny i jest instrumentalnym traktowaniem religii.
Właściwie nie istnieją żadne dane, które potwierdzałyby tezę o odrodzeniu duchowym prawosławnej Rosji: ani frekwencja w świątyniach, ani liczba powołań duchownych, ani akceptacja dla oficjalnej nauki Kościoła. Jedyny wskaźnik to budowa nowych cerkwi, ale w większości są to inicjatywy finansowane z budżetu państwa jako element obowiązującej polityki wyznaniowej. Siłę patriarchatu moskiewskiego widać tylko tam, gdzie stoi za nim władza.
Jeśli ktoś żywi złudzenia dotyczące Rosji jako zdrowego człowieka Słowiańszczyzny wschodniej, zdolnego przeciwstawić się duchowo zgniłemu, demoliberalnemu Zachodowi, to polecam mu podróż na wschód, zarówno do Moskwy, jak i w głąb kraju, w ową daleką „głubinkę”, by na własne oczy przekonał się, jak wygląda sytuacja. Wystarczy zobaczyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/482199-czy-rosja-jest-rzeczywiscie-bastionem-chrzescijanstwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.