Klęska Grabar-Kitarović jest dowodem, że prawica w Chorwacji szuka nowych przywódców.
Premier Andrej Plenković i konserwatywny HDZ prowadzą politykę probrukselską, która być może ma poparcie lewicowo-liberalnego establiszmentu, ale nie ma wsparcia dużej części narodu, który podziwia politykę PiS w Polsce i Fideszu na Węgrzech.
Zoran Milanović, kandydat liberalno-lewicowego bloku, został nowym prezydentem Chorwacji, po tym jak w drugiej turze wyborów prezydenckich uzyskał znaczną przewagę nad dotychczasową prezydent kraju Kolindą Grabar Kitarović, kandydatką konserwatywnej Chorwackiej Partii Demokratycznej.
Dla polskich obserwatorów wybór ten może być zaskoczeniem, jednak dla nas, tu w Chorwacji, porażka prawicy jest dowodem na to, że HDZ już od kilku lat gubi zaufanie i wsparcie swoich wyborców. Powód jest zasadniczo jeden: brak politycznej autentyczności tej partii.
Milanović był premierem Chorwacji w latach 2011-2016 i nawet ci, którzy go wspierają, przyznają, że była to zła kadencja. W kampanii prezydenckiej nie zaproponował żadnego nowego programu ani nowej wizji na przyszłość. Mimo tego zwyciężył. Zwycięstwo to nie przynosi nowych informacji o nim, ale bardzo dużo mówi o niezadowoleniu wyborców polityką HDZ, którą dziś kieruje premier Andrej Plenković. Cenę za to niezadowolenie zapłaciła Kolinda Grabar-Kitarović, ale jednocześnie ona sama ponosi za ten stan część winy.
Kierowana przez Plenkovicia HDZ wykonała kilka manewrów, które zbliżyły partię do głównego nurtu polityki europejskiej, a zatem do polityki lewicowej.
Mimo mocnych sprzeciwów większości chorwackiej opinii publicznej oraz Kościoła katolickiego partia ratyfikowała kontrowersyjną Konwencję Stambulską. Zrobiła to samo ze Światowym Paktem w sprawie Migracji, który zaniepokoił część społeczeństwa, jednak HDZ również i to zignorowała. Podobnie zachowała się w przypadku inicjatywy społecznej zbierającej podpisy w sprawie referendum o zmianie przepisów systemu wyborczego. Zebrano wtedy ponad 400 tys. podpisów, ale większość z nich ogłoszono nieważnymi w bardzo wątpliwych okolicznościach, co wywołało wściekłość opinii publicznej.
Jednocześnie HDZ nie zrobiła nic w problemie klientelizmu, który coraz silniej widoczny jest w Chorwacji i to właśnie z jego powodu mieszkańcy zdecydowali się na inicjatywę mającą doprowadzić do zmiany przepisów wyborczych i systemu politycznego.
Andrej Plenković, były dyplomata z dobrymi znajomościami w siedzibie Unii Europejskiej, prowadzi politykę probrukselską, która być może ma poparcie lewicowo-liberalnego establiszmentu medialnego Chorwacji, ale nie ma wsparcia dużej części narodu, który podziwia politykę PiS-u w Polsce i Fideszu na Węgrzech. Udowodniły to złe rezultaty HDZ na ostatnich wyborach do Parlamentu europejskiego, a teraz także porażka Grabar-Kitarović.
Głównym problemem jej mandatu było to, że nie zdystansowała się wystarczająco od tej polityki, unikając tym samym silniejszego konfliktu z premierem. Ostatecznie skończyła w politycznym niezdecydowaniu, za które została teraz ukarana.
Jej porażka na pewno wywoła zamieszanie w chorwackiej prawicy, a widać to już było w momencie pojawienia się Miroslava Škoro w roli kandydata na prezydenta. To w Chorwacji dość popularny piosenkarz, który zaprezentował się jako antysystemowa altetrnatywa nieprawdziwie konserwatywnej HDZ, zdobywając w pierwszej turze 24,45 procent głosów. Do wejścia do drugiej tury zabrakło mu jedynie 40 tys. głosów, ale i tak został pierwszym niezależnym kandydatem, który zdobył w historii chorwackiej demokracji aż tyle głosów. Znakiem jego poparcia jest także rekordowa liczba nieważnych głosów oddanych w drugiej turze wyborów, bo aż 4,36 procent. Škoro ogłosił, że w drugiej turze nie zamierza głosować na żadnego z kandydatów, tylko dopisze na swojej karcie do głosowania numer 3 ze słowem „naród“ i przy tym postawi znak „x“. Ogromna liczna wyborców, bo około 90 tys. zrobiło to samo.
Škoro zdobył zatem polityczny kapitał, który zamierza wykorzystać już w najbliższych wyborach parlamentarnych, mających odbyć się w tym roku. Już dziś pisze się o nowej opcji politycznej, która pod jego wodzą zgromadzi siły, które będą chciały umocnić suwerenność państwa chorwackiego. Chorwaccy konserwatywni wyborcy szukają nowej siły politycznej, która zadba o ich interesy i politycy z HDZ muszą być tego świadomi.
Tak czy siak przez następnych 5 lat Chorwacja będzie mieć lewicowo-liberalnego prezydenta. Mając na uwadze to, że ta władza nie ma zbyt wielkiego znaczenia, jego wpływ będzie ograniczony.
Jedyną dziedziną, która mogłaby skorzystać na jego mandacie jest niestety polityka zagraniczna, w której nowy prezydent może mieć wpływ na ważne zmiany. Mogłaby na tym ucierpieć inicjatywa Trójmorza. Projekt zapoczątkowany przez polskiego prezydenta Andrzeja Dudę i Grabar-Kitarović, Milanović już dawno ocenił jako „bezsensowny i błędny“. Wykorzysta więc najpewniej swoją władzę w dziedzinie polityki zagranicznej do tego, aby wkrótce projekt ten zahamować lub całkowicie wstrzymać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/480785-co-oznacza-wynik-wyborow-w-chorwacji-prawica-teskni-za-pis