Pekin rozpoczął nową ofensywę na rzecz „sinizacji” religii, tym razem atakując samą doktrynę, od Nowego Testamentu po Koran i sutry buddyjskie. Chińskie władze wezwały przedstawicieli głównych religii w Chinach do zmodyfikowania tłumaczeń „tekstów referencyjnych” na oficjalnym spotkaniu 6 listopada w celu dostosowania ich do „wymagań nowej ery”. Ery Xi Jinpinga, której główne założenia zostały zapisane w konstytucji z 2018 r. Jest to osobliwa mieszanka konfucjanizmu i marksizmu-leninizmu. Oznacza to napisanie, a raczej przetłumaczenie tych tekstów na nowo, tak „aby pasowały do oficjalnej linii Partii Komunistycznej Chin” – jak zaznaczył Wang Yang, jeden z siedmiu członków stałego komitetu politbiura. Yang podkreślił przy okazji „ogromne znaczenie interpretacji doktryn i zasad religijnych” w celu „stopniowego kształtowania religijnego systemu ideologicznego o chińskich cechach”.
Chińskich cechach, a nie okcydentalnych, co ma tu kluczowe znaczenie. Chińskie władze coraz bardziej obawiają się zachodnich wpływów, sączących się do społeczeństwa. W szczególności modelu zachodniej demokracji liberalnej. Jest to też pewne novum, bowiem gdy Xi Jinping doszedł do władzy w 2013 r. nalegał tylko na patriotyzmie wiernych, teraz chce dostosować religie do tego co nazywa „tradycyjną chińską kulturą zrodzoną z pięciu tysięcy lat historii cywilizacji narodu chińskiego”. Wszędzie – jak grzyby po deszczu –wyrastają szkoły konfucjańskie, a w niektórych kościołach katolickich, jak w prowincji Jiangxi, obraz Matki Bożej z dzieciątkiem zostały zastąpione portretem chińskiego przywódcy. W innych kościołach rozwieszono czerwone flagi z napisem: „Podążaj za Partią, bądź posłuszny Partii, bądź wdzięczny Partii”. Do podobnych sytuacji dochodzi w innych miejscach Chin, gdzie zmusza się chrześcijan do zastępowania świętych obrazów także w prywatnych domach komunistycznymi portretami. Na celowniku KPCh znalazło się także 10 przykazań. Dzieje się tak zresztą w następstwie umowy zawartej 22 września 2018 r. między Watykanem a Chinami, zgodnie z którą papież Franciszek zniósł ekskomunikę wobec siedmiu przez reżim wyświęconych duchownych.
Zostało to uznane przez niektórych wiernych za „zdradę”, a nie przyniosło, jak widać, żadnych pozytywnych skutków. Xi najwyraźniej nie wystarczy kontrola obywateli, chce także kontrolować ich sumienia. Kryje się za tym oczywiście obawa chińskich komunistów przed dezintegracją społeczeństwa, złożonego z licznych grup etnicznych i religijnych, na tle coraz większych napięć na poziomie międzynarodowym, szczególnie nasilenia rywalizacji z USA. Ponad 1,5 mln członków mniejszości muzułmańskich w Chinach, Ujgurów i Kazachów, ma przebywać w tzw. „obozach reedukacyjnych” w prowincji Sinciang. To pokazuje, że utrzymanie wewnętrznej jedności jest jednym z głównych imperatywów chińskich władz, na tle ogromnych rozbieżności pomiędzy coraz bogatszymi miastami wybrzeża a wciąż w wielu miejscach ubogą prowincją. Oznacza to wzmocnienie struktur partii kosztem państwa, oraz powrót do ideologii jako narzędzia kontroli społeczeństwa. O czym zresztą sam Xi otwarcie mówił na XIX zjeździe KPCh. Zapobieganie jakimkolwiek postawom opozycyjnym w społeczeństwie, a także kształtowanie zachowań na poziomie jednostki. Koncentracja władzy i wzmocnienie nadzoru ma spowodować zwiększenie sterowności państwa i stabilności społeczeństwa w obliczu narastających wyzwań wewnętrznych (znalezienie nowego modelu wzrostu) i międzynarodowych.
Dla chińskich chrześcijan oznacza to, że ich przestrzeń wolności jeszcze się zmniejszy. Ktokolwiek będzie się upierał przy trwaniu w wierze, spotka się z jeszcze większym represjami i prześladowaniami. O tym należałoby pamiętać, gdy znów przyjdzie nam dywagować o rosnącej potędze Chin i możliwym, przyszłym bipolarnym świecie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/479057-antychrzescijanska-polityka-chin-nabiera-tempa