“Nie mówić o łagrach, bo robotnicy we Francji wpadną w rozpacz” - Jean Paul Sartre (1964), Pablo Neruda (1971) - laureat Stalinowskiej Nagrody Pokojowej, w czasie kiedy w Polsce mordowano generała Fieldorfa, wielbicielka Stalina Wisława Szymborska (1996), były SS-man Günter Grass (1999), Robert Zimmerman znany bardziej jako Bob Dylan (2016) lub pod hebrajskim imieniem Shabtai Zissel, mają stać się autorytetami takimi jak Olga? We współczesnej Polsce niewielu da się na to nabrać. Dlaczego niewielu? Bo w Polsce jest wolna prasa.
Taktyka. Wyeliminować takich jak Herbert. Uwiarygodnić nagrodę takimi jak Camilo Josè Cela (1989). Dodać kogoś takiego jak Sołżenicyn (1970), bo nawet obmawiając go potem, nie sposób było go pominąć. Burza wybuchła w Stanach Zjednoczonych, kiedy w jego książce pokazano zbiorowe zdjęcie komendantów łagrów. Nie było na tym zdjęciu ani jednego Rosjanina! Albo może inaczej. Byli tam tylko Rosjanie na tej samej zasadzie, jak ruszono w światowych mediach z polskimi obozami śmierci. W tym rozdawnictwie kart nawet Ernest Hemingway miał znaczenie. Wsparł komunistyczny pucz w Hiszpanii, obwołano go więc bohaterem. Na dodatek pisał dobrze. Orwell też tam był, ale po Folwarku Zwierzęcym stracił szanse do Nagrody Nobla i w ogóle szacunek. Zyskała go natomiast Olga dowodząc, że wyprawa Kolumba doprowadziła do śmierci 60 milionów Indian. Ofiar komunizmu nie można było tu wplątywać. bo trzeba by wtedy bąknąć o Powstaniu Warszawskim, sprawcach i rotmistrzu Pileckim.
W roku 1917 duński pisarz Karl Gjellemp - równie kiedyś sławny jak dzisiaj Olga - otrzymuje Nagrodę Nobla za “różnorodną twórczość poetycką i wzniosłe ideały”. W tym samym czasie w Anglii mieszka Joseph Conrad. Czytają go niektórzy. Włącznie ze wspomnianym Hemingwayem. Ale Nagroda Nobla? Ktoś, kto nauczył się angielskiego, a wciąż nie potrafi zobaczyć świata tak przejrzyście jak zobaczy go Nadine Gordimer (1991)? Przodkowie uniknęli pogromów w krajach bałtyckich, kiedy ich na mapie nie było. Fenomen przyrody. Ale mechanizm przyznania jej nagrody taki sam jak był u Wisi. Rolę Jerzego Einhorna opisałem w portalu wpolityce. Zapadła po tym artykule cisza, jak po uważnym przyjrzeniu się krytyków twórczości błazna Dario Fo (1997). Jaki ten Elias Canetti (1981) głęboki! Jaka to Toni Morrison (1993) przenikliwa! W roku 2002, kiedy Eglė prezentowała swoje książki na Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie literacką Nagrodę Nobla otrzymał Imre Kartész. Wkrótce okazało się, że pisarz, nie mieszkający w kraju, dyszy nienawiścią do wszystkiego, co z Węgrami ma związek. Zresztą Sándor Márai nie zagraża, bo zmarł w San Diego. Do Nagrody Nobla zgłaszał Herlinga Grudzińskiego mieszkający w Kanadzie profesor i poeta Włodzimierz Krysiński. Przyjrzano się więc uważnie bliżej i postąpiono jak z Orwellem. Antykomuniści do klubu mają wstęp wzbroniony. Opowiadał mi o tym Keith Botsford.
Kiedy to się wszystko stało? Wiele lat temu. W roku 1966 przyznano Nagrodę Nobla Nelly Sachs i Samuelowi Agnon. Cywilizowani ludzie mają ich książki w swoich bibliotekach. Nieucywilizowani nie mają, nie zdając sobie sprawy ile tracą, bo przecież, jak nie będzie węgla czymś trzeba będzie domy opalać. Laureaci Nagrody Nobla wydawani są zazwyczaj na dobrym papierze. W przypadku Samuela podaje się, że nagroda przyznana była za “głęboko oryginalną sztukę prozatorską, przenikniętą żydowskimi motywami ludowymi”. Da się to samo powiedzieć o pisarstwie Olgi? Wyszła ze stajni w której jedzą owies Stasiuk, Pilch, czy Masłowska. Mylą się ci, którzy myślą, że nagroda dla Olgi uderzyła w Polskę obuchem. Nie uderzyła. Nie zawalił się świat. Jak nie zawalił się Donald Trump choć noblista w dziedzinie ekonomii Richard Thaler przewidział, że po roku jego rządów amerykańska gospodarka rozpadnie się. Nie rozpadła się. Podobnie jak nie rozpadnie się Polska na skutek donosów Wisi - nie przewidziała rezurekcji Żołnierzy Wyklętych - czy Olgi, której historia rodziców rugowana jest obecnie z internetu. Ogłupić można wielu. Ale nie wszystkich. W nawiasach lata przyznawanych nagród. Po co? Żeby zobaczyć, że na Zachodzie, mimo rządów Stalina i Hitlera, umysłowo bez zmian.
George Bertrand Shaw (1925) witający z entuzjazmem powstanie bolszewickiej Rosji i Bertrand Russell (1950) przewodniczący komisji badającej “zbrodnie” amerykańskie w Wietnamie doczekali się Nobla, podobnie jak Obama doczekał się go, zanim zaczął rządzić. Ojciec był profesorem literatury polskiej, ale jakby innej. Ciągle Rej, Fredro, Małaczewski i Ossendowski. Znał na pamięć Pana Tadeusza i sporo z Homera. Co myślał o noblistach? Nie wiem. Tymczasem kolejka po następne Noble jest długa. Wśród pominiętych, ale pominiętych jedynie dotychczas, historyk Jan Gross. Ten radykalniej odniósł się do spraw o których Olga jedynie wzmiankuje, choć w jej wypowiedzi tkwi zawiłość. Jeśli Polacy mordowali, to znaczy, że i jej rodzice byli mordercami i mieli w tym udział? Prawidłowe odpowiedzi kierować na adres: Henryk Skwarczyński ulica Majaki Angusa Mac Og, Zwyczaj Mazowiecki, Numer telefonu zastrzeżony. Wniosek? Najgłupszy z głupszych rodzaj lewicy używa Nagrody Nobla do manipulacji za którymi kryje się duch Włodzimierza Lenina i filantropa Georga Sorosa, kandydującego w przyszłym roku na swoje 90 urodziny do Pokojowej Nagrody Nobla. Jak twierdzą niektórzy. podobnej do tej, o jaką postulowała dla Adolfa Hitlera przed wojną, Gertrude Stein o czym informowało swego czasu, niskonakładowe izraelskie pismo “Nativ”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/477028-nagroda-nobla-antykomunisci-do-klubu-maja-wstep-wzbroniony