To Węgry – a nie Polska – uchodzą dziś za najważniejszego obrońcę religii chrześcijańskiej spośród wszystkich krajów europejskich. Dzierżą to pierwszeństwo, mimo że są krajem o wiele bardziej zsekularyzowanym niż my. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że Viktor Orbán podczas swych wystąpień (także przeznaczonych dla odbiorców zagranicznych) często odwołuje się do wartości chrześcijańskich. Wynika to również z konkretnych działań węgierskiego rządu.
Przykładem może być największa międzynarodowa konferencja poświęcona prześladowaniom chrześcijan i wolności religijnej, jaka ma miejsce na naszym kontynencie. W tym tygodniu odbyła się ona w Budapeszcie po raz trzeci pod patronatem Viktora Orbána, przyciągając gości z 45 krajów świata.
Zanim się rozpoczęła, węgierski premier wystąpił w nagraniu, które umieścił na swym profilu na Facebooku. Powiedział wówczas:
245 milionów chrześcijan na całym świecie jest prześladowanych za wiarę. W 2018 roku każdego dnia z powodu wiary zabijano 11 chrześcijan. Dopóki okrzyki cierpiących będą słuchane na świecie z obojętnością, Węgry nie ustaną w pomocy.
To nie tylko słowa. W kancelarii premiera w Budapeszcie istnieje specjalny urząd sekretarza stanu odpowiedzialnego za udzielanie pomocy prześladowanym chrześcijanom oraz za wdrażanie na świecie Węgierskiego Programu Pomocy. Dziś tę funkcję pełni minister Tristan Azbej, który podczas wspomnianej konferencji oświadczył, iż obecnie Budapeszt jest prawdziwą cytadelą wolności chrześcijańskiej oraz centrum pomocy dla prześladowanych chrześcijan.
Dwa lata temu miałem okazję porozmawiać dłużej z poprzednikiem Tristana Azbeja na tym stanowisku – Péterem Heltaiem. Byłem pod wrażeniem programów pomocowych uruchamianych przez Węgrów w krajach Trzeciego Świata. W Erbilu, stolicy irackiego Kurdystanu, zakończyli budowę szkoły, gdzie odbywa się nauczanie uchodźców, zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, którzy musieli uciekać przed wojną ze swych domów. W Libanie odnowili ponad 30 kościołów. Odbudowują szkoły i szpitale w północno-wschodniej Nigerii. W Kenii i Tanzanii uruchomili programy rozwojowe i infrastrukturalne dotyczące edukacji, opieki zdrowotnej i zaopatrzenia w wodę.
Głośnym echem na Bliskim Wschodzie odbiło się odbudowanie przez Węgrów całej wioski Telskuf w Iraku, zamieszkanej głównie przez wyznawców Chrystusa. Dziś nazwa tej niewielkiej osady funkcjonuje w tamtejszej przestrzeni publicznej jako symbol najważniejszej pomocy Zachodu dla chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Pomocy kojarzonej oczywiście z Węgrami.
Innym ważnym filarem madziarskiej aktywności są stypendia. Na Węgrzech istnieje ogólnokrajowy program Stipendium Hungaricum, w ramach którego 6000 studentów z ponad 100 krajów pobiera tam bezpłatnie naukę. Aż 50 proc. z nich pochodzi z obszarów objętych kryzysem humanitarnym, głównie z Afryki i Bliskiego Wschodu. Budapeszt posiada też drugi program stypendialny dla studentów chrześcijańskich żyjących w społecznościach najbardziej narażonych na prześladowania ze względu na swą wiarę.
Angażując się w tego typu pomoc nasi bratankowie wytrącają argument z ręki eurobiurokratom, którzy oskarżają Węgry o torpedowanie unijnej polityki imigracyjnej, a więc o obojętność wobec ludzkiego cierpienia. Madziarzy pokazują, że nie są wcale obojętni, lecz kierują się w tych sprawach inną logiką niż Bruksela czy Berlin. Uważają mianowicie, że problem masowej imigracji można rozwiązać jedynie w miejscach konfliktów lub w ich pobliżu. Wspierają więc prawo ludzi do pozostania w swej ojczyźnie oraz prawo powrotu do niej: „right to stay and right to return”.
Podczas tegorocznej konferencji Viktor Orbán pytał, czy jest sens, by jego naród, stanowiący zaledwie 0,2 proc. światowej populacji, dobrowolnie przyjmował na siebie obowiązek pomocy prześladowanym chrześcijanom oraz obrony wolności religijnej. I odpowiadał, że jest to moralna powinność Węgrów, którzy dzięki tej akcji mogą dodać innym odwagi oraz przywrócić wiarę w sens osobistego działania.
Viktor Orbán powiedział też:
My, europejscy chrześcijanie, mamy ogromny problem. Jestem przekonany, że największej pomocy w ratowaniu Europy udzielają nam obecnie ci, którym dziś pomagamy. Odpowiedzialność wobec cierpiących to sianie ziarna. Dajemy dziś prześladowanym chrześcijanom to, czego potrzebują: dom, szpital, szkołę, a dostajemy od nich w zamian to, czego najbardziej potrzeba Europie: chrześcijańską wiarę, miłość i wytrwałość.
Węgierski premier dodał, że współczesna Europa niestety milczy wobec prześladowań chrześcijan, ponieważ „jakaś tajemnicza siła zamyka usta europejskim politykom i paraliżuje im ręce”. On jednak nie ma zamiaru milczeć.
Dzięki swej aktywności na tym polu państwo węgierskie nie tylko przyczynia się do pomnażania realnego dobra w świecie, lecz także buduje swój kapitał moralny (a wraz z nim polityczny) w wielu rejonach naszego globu. Przez eurokratów w Brukseli może być ono piętnowane jako niepoprawne politycznie, ale dla rzeszy wyznawców Chrystusa pozostaje w Europie obrońcą nr 1 wolności religijnej prześladowanych chrześcijan. Takie zdanie wyrażali wielokrotnie nie tylko przywódcy duchowi Kościołów na Bliskim Wschodzie, lecz także czołowi politycy obozu rządzącego w USA. W ten sposób Viktor Orbán pozycjonuje się jako lider światowego formatu. To jeden z elementów, który sprawia, że Węgry odgrywają obecnie znacznie większą rolę w polityce międzynarodowej niż wynikałoby to z ich rzeczywistego potencjału.
Wydawać by się mogło, że do takiej roli ze wszystkich państw w Europie najbardziej predysponowana jest Polska jako najbardziej chrześcijański kraj na naszym kontynencie. Z wielu osobistych rozmów wiem, jaką nadzieję wiążą z Polską katolicy na Zachodzie. Kiedy jednak Viktor Orbán uznaje pomoc prześladowanym chrześcijanom za jeden z priorytetów swej polityki zagranicznej, zwiększając fundusze na ten cel, polski rząd zmniejsza swe finansowe zaangażowanie w tym obszarze. Oddajemy więc Węgrom palmę pierwszeństwa tam, gdzie powinniśmy być europejskim liderem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/475392-wegry-najwiekszym-obronca-religii-chrzescijanskiej-w-europie